Dragon Ball PBF - Another Universe ~KAI~
ZAMKNIĘTE

Join the forum, it's quick and easy

Dragon Ball PBF - Another Universe ~KAI~
ZAMKNIĘTE

Go down
Guts
Guts
Niska Klasa
Liczba postów : 19
Join date : 19/07/2021

Beath, "Guts" Empty Beath, "Guts"

Pon Sie 09, 2021 7:43 pm
.
Guts
Guts
Niska Klasa
Liczba postów : 19
Join date : 19/07/2021

Beath, "Guts" Empty Re: Beath, "Guts"

Wto Sie 24, 2021 11:11 pm
Saiyanin Beath i Złodzieje Jedzenia

To zdarzyło się pierwszy raz kilka tygodni temu. Dziwne hałasy, znikający sprzęt z magazynu i brakujące jedzenie. Z początku nikt się nie przejmował zniknięciem paru pancerzy czy odrobiną żarcia, w końcu wojsko miało tego pełno. Jasne, ludzie byli ciekawi co takiego się z nimi stało, ale nie na tyle, by ruszyć w ślad za złodziejem. Minęło parę dni, aż w końcu całkowicie o tym zapomniano... Do czasu, aż sytuacja się nie powtórzyła. I znowu. I znowu. Po czwartym razie jeden z kwatermistrzów w końcu nie wytrzymał. Stwierdził, że nie ma zamiaru pozwalać jakiemuś złodziejowi robić co mu się tylko podoba i okradać Saiyańską armię. No i nie podobało mu się to, że nie zgadzały mu się cyferki w dokumentach, było to całkiem irytujące i za każdym razem musiał od nowa liczyć towar, zgłaszać braki i tym podobne. Dlatego też wystawił list gończy za złodziejami. Problem jednak polegał na tym, że nagroda nie była zbyt wysoka i poza samym złapaniem celu trzeba było też w ogóle wykombinować kim ten ktoś był. Wymagało to za dużo pracy w zamian za zbyt małą wypłatę, więc nikt się nie zgłaszał. I tak też zlecenie wisiało przez kilka tygodni, a złodziej w tym czasie buszował i wciąż brał co chciał. No, do czasu, aż Guts nie wrócił z misji.
Przeciągnął się i ziewnął głośno. Przesunął zmęczonym wzrokiem po salonie, a potem wstał z kanapy, całkowicie wyrywając się z silnych objęć snu. Po raz kolejny się rozejrzał, tym razem jednak szukając swoich ciuchów. W tym bałaganie trochę ciężko było je znaleźć. Zwłaszcza, że nie pamiętał, gdzie je położył. Powinien tutaj posprzątać, w końcu żył w tym domu. Ale to może później, w końcu dopiero wczoraj wrócił z kilkutygodniowej misji i zdecydowanie bardziej preferował odpoczynek od sprzątania.
Włożył znalezioną dolną część swojego kombinezonu i ruszył w stronę kuchni, chcąc coś przegryźć zanim zajmie się czymś bardziej pożytecznym niż leżeniem. Nie pomyślał jednak o czymś przed wyruszeniem na misję. Nie uzupełnił zapasów.
-Yare, yare...-
Mruknął pod nosem i wrócił się do salonu, wznawiając poszukiwania ubrań. Na szczęście góra kombinezonu znajdowała się niedaleko miejsca, gdzie znalazł spodnie, a buty razem z opaskami i pancerzem były niedaleko wyjścia. Przed wyjściem postanowił, że weźmie ze sobą swój miecz. Dobrze będzie potrenować po jedzeniu. I tak oto Beath, wyposażony w swoje standardowe odzienie i ostrze, wyszedł, zostawiając swój dom w nieładzie.
Po drodze do baru liczył ile pieniędzy mu zostało i na ile będzie mógł sobie pozwolić. Niestety, nie miał nawet na porządny posiłek, a do wypłaty żołdu jeszcze trochę mu brakowało. Wtedy właśnie kątem oka zobaczył swojego zbawcę. Z początku nie zwrócił jednak na niego uwagi, mijając go i wciąż idąc przed siebie. Dopiero po chwili do niego dotarło, że to może być jego szansa i zawrócił te kilka kroków. Stanął z nim twarzą w twarz i z szerokim uśmiechem zerwał zlecenie, od razu wzrokiem szukając nagrody. Hmph... Nie było to zbyt dużo, ale powinno pozwolić mu przetrwać aż do prawdziwej wypłaty. No i najważniejsze, będzie mógł się najeść.
Ogłoszenie nie było zbyt szczegółowe, poza nagrodą było wiadomo, że trzeba złapać jakiegoś złodzieja, który okradał armię od dłuższego czasu. Z takimi informacjami Guts nie mógł zrobić zbyt wiele, więc postanowił pójść do zleceniodawcy, by dowiedzieć się czegoś więcej. Jak się okazało, nawet on, kwatermistrz o imieniu Pinrut pracujący w jednym z magazynów, nie wiedział zbyt wiele o całej sprawie. Był złodziej, kradł jedzenie i pancerze i nie działał regularnie, nikt go nigdy nie widział, nie było żadnych śladów. To oznaczało, że złapanie go graniczyło z cudem. No, może istniał pewien sposób, ale nie gwarantował, że Saiyaninowi się uda. Niemniej jednak warto było spróbować...
Zaczął od przeszukania okolicy i znalezienia miejsca, w którym mógłby się usadowić i cierpliwie czekać, aż coś się stanie. W teorii mógłby poszukać jakichś śladów, czegokolwiek, ale... Ostatnia taka sytuacja miała miejsce jakiś tydzień temu, żadnych śladów już raczej nie było, a on nie miał umiejętności, które pozwalałyby mu znaleźć coś, czego inni nie potrafili wypatrzeć. Pozostawało więc tylko zaczekać i liczyć na to, że kolejny napad będzie miał miejsce niedługo. Jak się okazało, miał szczęście. Całkiem sporo szczęścia.
Schował się w miejscu, które znajdowało się całkiem niedaleko magazynów i dawało mu widok na całą okolicę. Był pewien, że jeśli coś będzie dzisiaj miało miejsce, to to wypatrzy. Dobrze, że wcześniej spytał kwatermistrza czy może dostać trochę jedzenia zanim zabierze się za to zlecenie. Ten mu pozwolił zabrać parę kawałków mięsa w podzięce za to, że w ogóle zainteresował się czymś takim. W końcu każdy inny to olewał. Niestety, porcje jakie otrzymał były zbyt małe i zjadł wszystko od razu, gdy zjawił się na punkcie obserwacyjnym. No nic, przynajmniej coś zjadł. Zawsze to coś lepszego od niczego, nie?
Leżał na ziemi z mieczem obok siebie w razie czego, gdyby musiał nagle zareagować. Obserwował okolicę już od dobrych kilku godzin i póki co nic ciekawego się nie działo. Patrole, przechodzący w pobliżu Saiyanie, nic nadzwyczajnego. Nie ma co, było to dość nudne. Na tyle nudne, że zaczynał odczuwać zmęczenie i jego powieki stawały się coraz cięższe i cięższe. Zdecydowanie wolał teraz być gdzieś indziej. Nawet w domku byłoby mu lepiej niż tutaj. Mógłby przynajmniej coś porobić, na przykład potrenować walkę mieczem. Zamiast tego leżał na ziemi i czekał na coś, co może w ogóle nie nadejść. Ale nie był taktykiem, nie miał innego planu, a kasa by mu się przydała czy tego chce, czy nie. Im bardziej myślał o tych rzeczach, to tym bardziej potrzeba snu dawała o sobie znać. Zanim się poddał i zasnął, to stwierdził, że nie nadaje się do takiej roboty.
Na szczęście nie spał zbyt długo, a przynajmniej tak mu się zdawało. Najpierw zaczął powoli otwierać i zamykać oczy, by po kilku sekundach nagle poderwać głowę i zacząć się rozglądać, gdy doszło do niego, że zasnął na warcie. Nie był już w tym samym miejscu co wcześniej. Tereny kojarzące mu się ze stolicą Vegety i bazą wojskową zostały zamienione na prowizoryczny obóz pośrodku pustyni. Spróbował wstać, lecz spostrzegł, że jego ręce i nogi zostały związane i nie mógł nic robić. Leżał na ziemi i szarpał się, próbując poluzować więzy i się wydostać. Wtedy poczuł jak jakiś twardy przedmiot zderza się z jego twarzą z taką siłą, że aż poleciał około dwóch metrów dalej.
-Patrzcie, księżniczka się obudziła.-
Obrócił głowę w kierunku nieznajomego głosu i ujrzał całkiem wysokiego, może nawet wyższego od niego mężczyznę, który stał obok miejsca, w którym Guts wcześniej leżał. Na jego bucie widać było świeżą krew. Chyba nie muszę mówić skąd się tam wzięła. Za nim natomiast było dwóch innych facetów. Wszyscy ubrani byli w pancerze i mieli założone Scoutery, a wokół pasa mieli obwiązane ogony. Saiyanie.
-No nareszcie, ile można. Rootaba, daj go tutaj. Tylko go zbytnio nie poturbuj.-
Powiedział jeden z Saiyan stojących z tyłu i mężczyzna, który kopnął Beatha ruszył w jego stronę. Ogoniasty zaczął się zastanawiać co powinien zrobić w takiej sytuacji. Miał ograniczony czas na wydostanie się zanim gość, którego zwali Rootaba do niego podejdzie. Co robić, co robić...
-Auć! Auć! Auć!-
Guts syknął z bólu, gdy Saiyanin złapał go za włosy i zaczął ciągnąć w stronę reszty swojej bandy. Położył go przed mężczyzną, który wcześniej wydał rozkaz Rootabie. Wyglądało na to, że był liderem tej paczki.
-Hmmm... Nie wyglądasz na mocnego. Trochę mnie to rani, że wysłali za nami jakąś płotkę, ale nie mogę im się dziwić. W końcu Banda Beena póki co ukradła tylko parę mało wartościowych rzeczy. Ale wkrótce będziemy znani na cały wszechświat jako najlepsi złodzieje jacy kiedykolwiek żyli!-
Teatralnie wyrzucił ręce i głowę ku górze, na co reszta Saiyan zaklaskała z szerokimi uśmiechami na twarzy. Guts popatrzył na nich zdezorientowanym wzrokiem. Wtedy też zauważył, że każdy z nich na pancerzu miał namalowany obrazek przedstawiający fasolę siedzącą na tronie z koroną na głowie. To... To chyba był jakiś żart. To musiał być żart. Jednak powaga na twarzach trzech Saiyan i sposób, w jaki ich lider mówił sprawiały wrażenie, jakby to rzeczywiście było na serio. Been w końcu opuścił ręce i głowę i spojrzał na swojego zakładnika z szelmowskim uśmiechem.
-Rootaba, Escaro, patrzcie i uczcie się. Ekhm. Słuchaj, Saiyaninie. Nie mam zamiaru cię zabić. O nie, mam co do ciebie lepszy plan. Będziesz naszym posłańcem wrócisz do miasta i opowiesz wszystkim jacy wspaniali z nas złodzieje i jacy jesteśmy potężni. Jednakże... - Guts zamrugał kilka razy, a w tym czasie Been odwrócił się do niego plecami i wystawił rękę w stronę swojego pomagiera -Escaro, podaj mi jego miecz-
Beath ściągnął brwi, gdy patrzył, jak Escaro idzie do jednego z namiotów i po chwili wraca z mieczem, który następnie podał swojemu liderowi. Ten gdy tylko złapał za rękojeść, to znów odwrócił się w stronę zakładnika.
-Oczywiście nie mogę cię puścić w takim stanie, wtedy nikt ci nie uwierzy. Trochę cię uszkodzimy tu i tam, żebyś brzmiał bardziej wiarygodnie.-
Powiedział, po czym uniósł miecz nad głowę i zamachnął się na Gutsa. Ten, chcąc się desperacko obronić przed atakiem, zasłonił się swoimi związanymi rękoma i... Ostrze miecza przeleciało dokładnie pomiędzy nimi, przecinając więzy! Wszyscy spojrzeli zaskoczeni, na wolne ręce Saiyanina, które natychmiast zostały skierowane wewnętrzną stroną w kierunku Beena. Dwa Ki Blasty od razu uderzyły w twarzy mężczyzny, a siła uderzenia sprawiła, że stracił na moment czucie w dłoniach, wypuszczając broń. To był ten moment. Guts jedną ręką złapał rękojeść broni, a z drugiej wystrzelił kolejny pocisk w stronę lidera złodziei, odrzucając go od siebie. Rootaba i Escaro rzucili się na ratunek Beenowi, dając Ogoniastemu chwilę na przecięcie więzów na nogach i odskoczenie do tyłu. Uśmiechnął się szeroko, stając pewnie na ziemi i przybierając swoją pozę bojową.
-Zaczynajmy!-
Krzyknął, po czym pomknął do przodu, prosto na grupkę. Pierwszy w kolejce był Rootaba. Najpierw ostrze przecięło jego nogę, pozbawiając go balansu. Kolejny zamach mieczem podciął mu gardło. Mężczyzna złapał się za krwawiącą szyję i padł na ziemię, charcząc. Escaro krzyknął w szale na widok upadającego przyjaciela i rzucił się na Gutsa. Ten uniknął jego ataku i wbił mu miecz w brzuch, po czym wcisnął rękę w twarz i odpalił na niej Ki Blasta, tym samym ściągając go ze swojej broni. To go jednak nie zabiło. Wciąż żył. Świadczyły o tym okrzyki bólu, jakie z siebie wydawał, gdy leżał na ziemi z dziurą w brzuchu i poparzoną twarzą. Był jednak nieszkodliwy. Wzrok Ogoniastego spoczął na Beenie, który zaczął się powoli wycofywać, nerwowo zerkając naprzemiennie na Gutsa, Rootabę i Escaro.
-S-Słuchaj, możemy się dogadać. Chcesz być sławny? Mogę cię uczynić sławnym! Będę mówił wszystkim jakim jesteś wspaniałym wojownikiem! Tylko mnie nie za-
Urwał w połowie, gdy Beath na niego zaszarżował i wbił mu ostrzę w brzuch aż po sam jelec. Następnie wolną ręką zaczął go spychać z miecza, aż ten w końcu upadł. W swoich ostatnich momentach Been widział jak Guts staje nad nim i unosi miecz. Nie zarejestrował już momentu, w którym jego głowa odłączyła się od reszty ciała. No, by było na tyle. Podszedł jeszcze w stronę wciąż żywego Escaro i stanął nad nim tak jak kat przygotowujący się do ścięcia głowy. Dobił go jednym płynnym ruchem. Podobnie zrobił z Rootabą. Głowy członków Bandy Beena wylądowały w worku, który Saiyanin znalazł, gdy przeszukiwał ich obóz. Razem z nim znalazł również skradzione towary, wśród których było... Jedzenie. Burczący brzuch przypomniał mu o tym, że jedyne co dzisiaj zjadł, to kilka marnych kawałków mięsa. Stwierdził, że nikt nie połączy zniknięcia odrobiny żarcia z nim, w końcu to złodzieje mogli je wszamać, więc oparł miecz o ściankę namiotu i zabrał się za późne śniadanie. Następnie zabrał worek z głowami i wrócił do miasta, mówiąc kwatermistrzowi, że zlecenie zostało wykonane. Podał mu również lokację obozu, a także na dowód podarował mu głowy złodziejaszków. I tak w ten oto sposób zarobił trochę grosza i najadł się za darmo. Wcześniej planował, że wyskoczy jeszcze potrenować, jednak po takim dniu doszedł do wniosku, że należy mu się jeszcze trochę odpoczynku. Jutro najwyżej pójdzie odwiedzić siłownię...
@Mojito
@Mojito
Liczba postów : 18
Join date : 12/08/2021

Beath, "Guts" Empty Re: Beath, "Guts"

Wto Sie 31, 2021 9:29 pm
Beath, "Guts" Akceptacjadb

Guts
Guts
Niska Klasa
Liczba postów : 19
Join date : 19/07/2021

Beath, "Guts" Empty Re: Beath, "Guts"

Wto Sie 31, 2021 11:30 pm
W tę i z powrotem - Część I

Ziewnął i zmęczonym wzrokiem spojrzał na swoją prawą rękę. Czerwona opaska wydawała się być dobrze umiejscowiona, jednak i tak ją poprawił z nudów. Nie miał pojęcia co mógłby porobić do czasu, aż kapsuła by dotarła do celu. Nie chciało mu się spać, bo przecież niedawno dopiero co się obudził. Był więc w takim stanie całkowitego znudzenia bez możliwości nawet zaśnięcia. Okropność! Został wysłany z misją, by przeprowadzić zwiad obcej planety i zdobyte informacje wysłać na Vegetę, gdzie jego raport przyczyni się do dobrania odpowiednio silnych żołnierzy, którzy zajęli by się przejęciem jej. Niezbyt lubił takie misje, zazwyczaj nic się na nich nie działo, no ale nie miał zamiaru się sprzeciwiać przełożonym. W końcu rozkaz to rozkaz, ktoś go musiał wykonać i w tym wypadku akurat padło na niego. No nic to.
W końcu! Kapsuła zbliżała się do lądowania, co zdecydowanie pobudziło Saiyanina, który miał na sobie tylko swój pancerz z kombinezonem. Nigdy nie brał broni na zwiady, bo z góry zakładał, że raczej nie będzie z nikim walczył. A nawet jeśli, to zdarzało się to bardzo rzadko. Zazwyczaj jednak unikał potyczek i zbytniego zbliżania się do potencjalnych przeciwników. Byleby tylko szybko załatwić co miał do zrobienia i wrócić do domu. Nie inaczej było w tym przypadku.
Wykonanie całej misji nie powinno mu zająć długo. Ot, chciał tylko sprawdzić jak wyglądają ich miasta, armia i technologia. Gdy leciał kapsułą, to już jednak widział, że większość planety jest zalesiona i w pobliżu nie było widać żadnych większych budynków. Nie był pewien czy po prostu wylądował w takim miejscu czy zwyczajnie ich cywilizacja jest mocno do tyłu względem reszty kosmosu. W sumie, to nic nie wiedział. Nawet czy istnieje tutaj jakiś inteligentny gatunek. Równie dobrze mogłyby tutaj być same zwierzęta, których jedynym celem jest spanie, jedzenie i przedłużanie gatunku. No nic to, bierzmy się do roboty.
Wyszedł z kapsuły, porozciągał się i wzniósł się nad ziemię, a potem poleciał przed siebie.. Był pośrodku ogromnego lasu, którego korony drzew praktycznie sięgały chmur. Słońce jednak nie miało żadnego problemu z przedarciem się pomiędzy liśćmi, ponieważ nie było ich zbyt wiele. Z tego co zauważył, to był raczej naturalny fenomen i nic na to nie wpływało. Zaobserwował też małą ilość zwierząt. Lecąc zauważał ogromnych rozmiarów bestie, jednak nigdy nie poruszały się w paczkach, tylko pojedynczo. Zero małych zwierzaków. Niby te informacje nie były ważne dla Saiyan, ale i tak zwracał na nie uwagę. Wolał uniknąć ochrzanu, bo postanowił pominąć fakt, że na planecie znajdują się latające stworzenia czy inne takie.
Od opuszczenia kapsuły minęła około godzina, może odrobinę więcej. Właśnie po takim czasie natknął się na pierwsze miasteczko. Nie był pewien czy to było dobre słowo, ponieważ bardziej do tego pasowało określenie "obozowisko". Było ono dość spore i składało się z prowizorycznych domków, namiotów, do tego wykorzystano pobliską górę i jej jaskinie jako darmowe schronienia. Wszystko było bardzo małe, mniej więcej sięgało połowy długości Gutsa. A po ulicach tego Liliputkowa poruszali się jeszcze niżsi mieszkańcy. Byli cali owłosieni, a na głowach mieli coś, co przypominało maski przeciwgazowe. Nie wyglądali na zbyt zaawansowanych, ani silnych, na co wskazywał Scouter, który każdemu z nich przypisywał cyfrę 3 lub 4. Nawet strażnicy albo przynajmniej istoty wyglądające na strażników, nie byli zbyt silni, ponieważ mieli PL sięgające maksymalnie cyfry 6. Hm, może żyli razem z innymi rasami, które już są bardziej... Zaawansowane. Gdy postanowił, że pora ruszać w dalszą drogę, to nagle poczuł jak coś wbija mu się w szyję. Złapał za to coś i pociągnął, sycząc z bólu. Jak się okazało, ktoś postrzelił go jakąś strzałką.
-Cholera...-
Powiedział, zanim stracił zdolność latania i padł na ziemię, uderzając prosto w jeden z domków. W tym samym momencie jego Scouter zapikał, sygnalizując nagłe pojawienie się silniejszych jednostek. Guts spróbował wstać, lecz wtedy został postrzelony dwiema kolejnymi strzałkami, które prawie natychmiastowo odebrały mu dalsze siły. Gdy powoli odpływał, to usłyszał jedno zdanie.
-Zabrać go.-
A potem nie było już nic.
@Vados
@Vados
Liczba postów : 86
Join date : 17/07/2021

Beath, "Guts" Empty Re: Beath, "Guts"

Nie Wrz 12, 2021 12:00 am
Beath, "Guts" Akceptacjadb
Sponsored content

Beath, "Guts" Empty Re: Beath, "Guts"

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach