- @DaishinkanAdmin
- Liczba postów : 232
Join date : 02/07/2021
Restauracja McDonald's
Nie Sie 08, 2021 12:29 pm
Sieć barów szybkiej obsługi, sprzedająca głównie burgery, frytki i napoje.
- Można tu kupić:
Lekkie jedzenie
Opis: Do tej grupy zaliczają się różne pojedyncze fastfoody, małe posiłki i tym podobne. Dzięki nim można chociaż odrobinkę zapełnić sobie brzuch i tym samym zregenerować trochę sił.
Efekt: Przywraca 100 HP i Ki
Występowanie: Wszędzie
Cena: Do 30 Zeni
Porządne jedzenie
Opis: Trochę lepsze i w trochę większej ilości niż poprzednia kategoria. Po takim posiłku na pewno można odczuć spore zadowolenie i odrobinkę poleniuchować.
Efekt: Przywraca 500 HP i Ki
Występowanie: Wszędzie
Cena: Do 50 Zeni
Sycące jedzenie
Opis: Ta kategoria oznacza prawdziwy szwedzki stół! Ogromne ilości najlepszego dostępnego jedzenia zaspokoją apetyt niejednego głodomora.
Efekt: Przywraca 1000 HP i Ki
Występowanie: Wszędzie
Cena: Do 100 Zeni
Alkohol
Opis: Według niektórych? Trunek bogów, prawdziwa ambrozja i życiodajna woda, która sprawia, że człowiek czuje się niepokonany. Dla innych jest to natomiast zwykła woda z rynsztoka. Co kto lubi.
Efekt: Zmniejsza Percepcję o 25% na okres trzech tur
Występowanie: Wszędzie
Cena: Do 10 Zeni
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Restauracja McDonald's
Sob Sie 28, 2021 12:36 pm
Po wysłuchaniu wyjaśnień mężczyzny, kobieta stwierdziła, że należałoby się zająć tą nie dobrą armią. Młodzieniec był dokładnie tego samego zdania. Nie można było pozwolić, aby ta Czerwona Wstęga zachowywała się dalej w taki sposób. Brunet zmarszczył brwi i położył ręce na biodrach, spoglądając na staruszka.
- Mi też się to nie podoba. Trzeba ich powstrzymać.
W tym momencie bohater nasz zaczął machać obiema rękami w powietrze, tak jakby wyprowadzał w kogoś uderzenia.
- No dalej, niech któryś z tej armii się pokaże to mu zaraz skopię ten tyłek.
Fakt, chłopak był pewny siebie, może nawet za bardzo, lecz poprzednia walka dodała mu nieco odwagi oraz wiary we własny siły. Jego aktualne zachowanie wynikało jednak w głównej mierze z tego, iż chciał się on zwyczajnie popisać przed Arisu, pokazując, iż nie boi się on wyzwania. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo, ponieważ w momencie, w którym młodzieniec zauważył, iż zaczęły pojawiać się jakieś wstrząsy, najzwyczajniej w świecie zaczął czuć strach. Chciał on opuścić to miejsce, tak jak każdy, który się tu znajdował. Niemniej jednak, kobieta postanowiła zaskoczyć wszystkich tu obecnych, proponując mężczyźnie, iż weźmie ona go sobie na plecy, tak aby ich podróż trwała nieco szybciej. Cóż, była to zaiście genialna myśl. Ten mężczyzna najpewniej nie poruszał się tak szybko, jak oni, tak więc dobrym pomysłem było, aby któreś z nich wzięło sobie staruszka na plecy. No i kiedy już jegomość został przez szatynkę wzięty na barana to wtedy cała trójka mogła już ruszyć.
Chłopak nie odwracał się tylko biegł. Biegł przed siebie, starając się trzymać tempo Arisu. Wtem staruszek oznajmił, iż będzie lepiej, jeżeli wszyscy opuszczą góry, ponieważ więcej robotów może się tu pojawić. Poinformował on, iż najbliższą, bezpieczną przystanią będzie Orange City, w którym będzie mógł odpowiedzieć na nurtujące, naszych bohaterów, pytania. Planował on także postawić obiad kobiecie i młodzieńcowi, chcąc odwdzięczyć się im w jakiś sposób za ratunek. Brunet spojrzał się na niego, uśmiechając się.
- Nie musi nam, pan kupować żadnego obiadu. Zrobiliśmy to, bo potrzebował pan pomocy.
Bohater nasz nie chciał niczego w zamian. Najzwyczajniej w świecie zrobił to, co do niego należało. Udzielił komuś pomocy, lecz nie oczekiwał, iż osoba ta mu się odwdzięczy w jakiś sposób. W tym momencie, chłopak wypowiedział się za Arisu, która być może chciałaby sobie coś przekąsić, ale może nie będzie ona miała młodzieńcowi tego za złe?
- Mi też się to nie podoba. Trzeba ich powstrzymać.
W tym momencie bohater nasz zaczął machać obiema rękami w powietrze, tak jakby wyprowadzał w kogoś uderzenia.
- No dalej, niech któryś z tej armii się pokaże to mu zaraz skopię ten tyłek.
Fakt, chłopak był pewny siebie, może nawet za bardzo, lecz poprzednia walka dodała mu nieco odwagi oraz wiary we własny siły. Jego aktualne zachowanie wynikało jednak w głównej mierze z tego, iż chciał się on zwyczajnie popisać przed Arisu, pokazując, iż nie boi się on wyzwania. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo, ponieważ w momencie, w którym młodzieniec zauważył, iż zaczęły pojawiać się jakieś wstrząsy, najzwyczajniej w świecie zaczął czuć strach. Chciał on opuścić to miejsce, tak jak każdy, który się tu znajdował. Niemniej jednak, kobieta postanowiła zaskoczyć wszystkich tu obecnych, proponując mężczyźnie, iż weźmie ona go sobie na plecy, tak aby ich podróż trwała nieco szybciej. Cóż, była to zaiście genialna myśl. Ten mężczyzna najpewniej nie poruszał się tak szybko, jak oni, tak więc dobrym pomysłem było, aby któreś z nich wzięło sobie staruszka na plecy. No i kiedy już jegomość został przez szatynkę wzięty na barana to wtedy cała trójka mogła już ruszyć.
Chłopak nie odwracał się tylko biegł. Biegł przed siebie, starając się trzymać tempo Arisu. Wtem staruszek oznajmił, iż będzie lepiej, jeżeli wszyscy opuszczą góry, ponieważ więcej robotów może się tu pojawić. Poinformował on, iż najbliższą, bezpieczną przystanią będzie Orange City, w którym będzie mógł odpowiedzieć na nurtujące, naszych bohaterów, pytania. Planował on także postawić obiad kobiecie i młodzieńcowi, chcąc odwdzięczyć się im w jakiś sposób za ratunek. Brunet spojrzał się na niego, uśmiechając się.
- Nie musi nam, pan kupować żadnego obiadu. Zrobiliśmy to, bo potrzebował pan pomocy.
Bohater nasz nie chciał niczego w zamian. Najzwyczajniej w świecie zrobił to, co do niego należało. Udzielił komuś pomocy, lecz nie oczekiwał, iż osoba ta mu się odwdzięczy w jakiś sposób. W tym momencie, chłopak wypowiedział się za Arisu, która być może chciałaby sobie coś przekąsić, ale może nie będzie ona miała młodzieńcowi tego za złe?
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Restauracja McDonald's
Sob Sie 28, 2021 1:23 pm
Uciekanie ile sił w nogach dobrze jej wychodziło zważając na to, że nawet nie miała zielonego pojęcia dokąd aktualnie zmierza. Jedyne co wiedziała, że chce się stąd oddalić jak najdalej i mieć z głowy tych drani. I choć dalej słyszała tamtą maszynę to wyglądało na to, że za nimi nie podążali to dobrze. Jeden problem z głowy. Orange City? Serio? Pójście tam na piechtę trochę im zajmie, ale to i tak lepsze niż siedzenie tutaj na tyłku i czekanie na śmierć. Gdy tylko golas wspomniał o tym, że skopie tyłki tym robotom to Arisu mimowolnie zachichotała pod nosem wesoło. W dodatku jego machanie rękami wyglądało dość zabawnie w jej oczach to się dopiero nazywa odwaga, przyda Ci się w przyszłości to dobry znak, będzie z niego lepszy wojownik niż z niej. Ona nie należała do osób silnych fizycznie, a więc ta rola do niej nie pasowała, ale do niego owszem. Warto czasami mieć kogoś takiego przy swoim boku pomyślała czując, że na jej policzkach pojawiają się rumieńce, zakryła je swoimi włosami pochylając głowę do przodu.
Im dalej się oddalali od gór, tym mocniej wzmacniał się ból jej prawego ramienia, gdy spojrzała w tamtą stronę dostrzegła, że jej świeżo zabandażowana rana jest w opłakanym stanie. Cały bandaż praktycznie był czerwony od jej krwi, a ta spływała powoli od jej przed ramienia w dół, aż kapała na ziemi. boli jak skurwysyn, ale tyle dam radę go zanieść dobrze, że jeszcze w jej ciele płynęła adrenalina przez co dotarcie aż do samej restauracji nie zajęło tak długo jakby się mogło wydawać. W momencie gdy tylko staruszek zszedł z jej barków poczuła jak nogi robią się jak z waty. Nawet jeszcze nie weszli do środka, a ona czuła, że siły ją opuszczają. Opadła na kolana, a w momencie gdy rękami oparła się o ziemię z jej ust wydobył się krzyk bólu. Że też teraz musisz się odzywać?! W dodatku ta krew jeszcze nie skrzepła na dobre, mam przekichane, tsk. Co jak co, ale miała już głęboką nadzieję, że ta rana nie będzie się odzywać, a stało się wręcz przeciwnie, boli dwa razy mocniej niż za pierwszym razem. Ten ból był nie do opisania, nie sądziła, że taka ilość adrenaliny spowoduje, że krew zacznie z niej wypływać dużo szybciej niż sama mogła przypuszczać na samym początku. Że też kurwa musiałam zgrywać bohaterkę, to nie jest rola dla mnie, chikushou.* Zdrową ręką uderzyła pięścią w ziemię.
-Muszę oczyścić ranę, oby mieli jakąś apteczkę w tej restauracij - Teraz to był jej priorytet, teraz nawet pytania skierowane do staruszka mogły poczekać na lepszą okazję. W dodatku całe ciało zaczęło ją boleć, od stóp, nóg, rąk, aż po samą klatkę piersiową. Skąd ona wzięła tyle siły by zatargać tego staruszka, aż do tego miejsca to sama nie miała zielonego pojęcia.
Jedną ręką rozerwała materiał bandaża, który i tak sam w sobie był wystarczająco przeciekający, wstała powoli nieco chwiejąc się na nogach, a potem poszła wyrzucić zakrwawiony bandaż do najbliższego śmietnika w tej restauracji. Gdy tamta dwójka weszła do środku, Arisu szła jako ostatnia, czuła się osłabiona, po treningu, walce jak i samej ucieczce, miała dość przygód na dzisiaj. Jej nogi były ciężkie, a w dodatku szła nieco chwiejnym krokiem jakby była pijana, ale powód był inny. Utraciła dużo więcej krwi niż mogła przypuszczać. Nie martwiła się tym aż do tej chwili.
- Zrobiłam to z własnych pobudek - rzekła łapiąc lewą ręką swoje prawe przedramie by nieco spowolnić krwawienie - Zaraz przyjdę - Jeżeli Samael na nią spoglądał [ a pewnie tak było] to mógł dostrzec, że je twarz zrobiła się bardziej blada niż na samym początku gdy na niego krzyczała, a przede wszystkim na całej jej twarzy widać było ból, którego słowami nie mogła opisać, nawet łzy popłynęły jej na policzkach, teraz nie miało sensu ukrywać swojej słabości. Bo im dłużej tutaj stała, tym większa plama krwi się tutaj robiła na ziemi, a ludzie, którzy stali dokoła wyglądali na bardziej przerażonych niż ona sama, przez co jak tylko mogli to uciekali przed nią albo robili jej miejsce. Ewidentnie nie chcieli trzymać się blisko niej. Znając jej szczęście wyciągnęli błędne wnioski widząc ją w takim stanie, żałosne.
Bez słowa też odwróciła się na pięcie i swoje kroki skierowała w stronę damskiej łazienki, a idąc w tamtą stronę krew kapała co jakiś czas na ziemię brudząc podłogę. Teraz bliżej był jej do jakiejś morderczyni, która zabiła kogoś własnymi rękami niż bohaterki. Niby uratowała staruszka, ale patrząc to z innej strony ktoś mógłby wyciągnąć z tego całkowicie inne wnioski. Gdy w końcu dotarła do łazienki zamknęła drzwi i odkręciła kurek, zaczęła myć dłonie, opłukała twarz i przemyła ranę wodę. Następnie znalazła wiszącą apteczkę pierwszej pomocy. Wzięła ją do ręki, przemyła jakąś wodą utlenioną, a potem poczuła, że znowu nogi jej miękną ze zmęczenia, więc usiadła na zimnej posadce, w takiej pozycji dokończyła opatrywanie swojej rany. Było nietrudno, ale poradziła sobie, rana była szeroka i szarpana, a mimo to krwawiła jakby była conajmniej dwa razy głębsza. Tym razem przynajmniej zużyła dwa razy więcej bandaża z nadzieją, że tym razem ten nie przecieknie krwią. A gdy rana była oczyszczona zamknęła apteczkę, która stała po jej lewej stronie i oparła głowę o szafkę Do dupy to wszystko, ten dzień jest jakiś szalony, jakim cudem do tego doszło? Nie rozumiem.
Gdy tak nad tym rozmyślała poczuła jak jej powieki robią się coraz cięższe dziwne... chce mi się spać dlaczego? Nie rozumiem Zrobiła tyle rzeczy w tak krótkim czasie, a teraz czuła jakby wszystkie siły, które miała do tej pory zaczęły ją opuszczać. Dlaczego? Czyżby adrenalina, którą czuła do tej pory zaczęła ją opuszczać? Jeżeli tak, to teraz był najgorszy moment na takie rzeczy. Miała jeszcze pomówić ze staruszkiem, a nawet nie miała siły by poruszyć ręką, a co dopiero wstać z ziemi.
Jej ciało było coraz cięższe, a oczy koniec końców zamknęły się. poczuła jak jej ciało osuwa się, jest wręcz przyciągane w stronę ziemi. Koniec końców jej ciało osunęło się na ziemię na lewy bark jednocześnie, apteczka, która była gdzieś obok niej zabrzęczała głośno, lecz teraz słyszała to jakby ta rzecz znajdowała się bardzo daleko od niej. Watashi wa yowaidesu**. Zemdlała całkowicie tracąc kontakt z bazą, a jedyne co teraz odczuwała to zimne podłoże na którym leżała.
*cholera
** jestem słaba.
Im dalej się oddalali od gór, tym mocniej wzmacniał się ból jej prawego ramienia, gdy spojrzała w tamtą stronę dostrzegła, że jej świeżo zabandażowana rana jest w opłakanym stanie. Cały bandaż praktycznie był czerwony od jej krwi, a ta spływała powoli od jej przed ramienia w dół, aż kapała na ziemi. boli jak skurwysyn, ale tyle dam radę go zanieść dobrze, że jeszcze w jej ciele płynęła adrenalina przez co dotarcie aż do samej restauracji nie zajęło tak długo jakby się mogło wydawać. W momencie gdy tylko staruszek zszedł z jej barków poczuła jak nogi robią się jak z waty. Nawet jeszcze nie weszli do środka, a ona czuła, że siły ją opuszczają. Opadła na kolana, a w momencie gdy rękami oparła się o ziemię z jej ust wydobył się krzyk bólu. Że też teraz musisz się odzywać?! W dodatku ta krew jeszcze nie skrzepła na dobre, mam przekichane, tsk. Co jak co, ale miała już głęboką nadzieję, że ta rana nie będzie się odzywać, a stało się wręcz przeciwnie, boli dwa razy mocniej niż za pierwszym razem. Ten ból był nie do opisania, nie sądziła, że taka ilość adrenaliny spowoduje, że krew zacznie z niej wypływać dużo szybciej niż sama mogła przypuszczać na samym początku. Że też kurwa musiałam zgrywać bohaterkę, to nie jest rola dla mnie, chikushou.* Zdrową ręką uderzyła pięścią w ziemię.
-Muszę oczyścić ranę, oby mieli jakąś apteczkę w tej restauracij - Teraz to był jej priorytet, teraz nawet pytania skierowane do staruszka mogły poczekać na lepszą okazję. W dodatku całe ciało zaczęło ją boleć, od stóp, nóg, rąk, aż po samą klatkę piersiową. Skąd ona wzięła tyle siły by zatargać tego staruszka, aż do tego miejsca to sama nie miała zielonego pojęcia.
Jedną ręką rozerwała materiał bandaża, który i tak sam w sobie był wystarczająco przeciekający, wstała powoli nieco chwiejąc się na nogach, a potem poszła wyrzucić zakrwawiony bandaż do najbliższego śmietnika w tej restauracji. Gdy tamta dwójka weszła do środku, Arisu szła jako ostatnia, czuła się osłabiona, po treningu, walce jak i samej ucieczce, miała dość przygód na dzisiaj. Jej nogi były ciężkie, a w dodatku szła nieco chwiejnym krokiem jakby była pijana, ale powód był inny. Utraciła dużo więcej krwi niż mogła przypuszczać. Nie martwiła się tym aż do tej chwili.
- Zrobiłam to z własnych pobudek - rzekła łapiąc lewą ręką swoje prawe przedramie by nieco spowolnić krwawienie - Zaraz przyjdę - Jeżeli Samael na nią spoglądał [ a pewnie tak było] to mógł dostrzec, że je twarz zrobiła się bardziej blada niż na samym początku gdy na niego krzyczała, a przede wszystkim na całej jej twarzy widać było ból, którego słowami nie mogła opisać, nawet łzy popłynęły jej na policzkach, teraz nie miało sensu ukrywać swojej słabości. Bo im dłużej tutaj stała, tym większa plama krwi się tutaj robiła na ziemi, a ludzie, którzy stali dokoła wyglądali na bardziej przerażonych niż ona sama, przez co jak tylko mogli to uciekali przed nią albo robili jej miejsce. Ewidentnie nie chcieli trzymać się blisko niej. Znając jej szczęście wyciągnęli błędne wnioski widząc ją w takim stanie, żałosne.
Bez słowa też odwróciła się na pięcie i swoje kroki skierowała w stronę damskiej łazienki, a idąc w tamtą stronę krew kapała co jakiś czas na ziemię brudząc podłogę. Teraz bliżej był jej do jakiejś morderczyni, która zabiła kogoś własnymi rękami niż bohaterki. Niby uratowała staruszka, ale patrząc to z innej strony ktoś mógłby wyciągnąć z tego całkowicie inne wnioski. Gdy w końcu dotarła do łazienki zamknęła drzwi i odkręciła kurek, zaczęła myć dłonie, opłukała twarz i przemyła ranę wodę. Następnie znalazła wiszącą apteczkę pierwszej pomocy. Wzięła ją do ręki, przemyła jakąś wodą utlenioną, a potem poczuła, że znowu nogi jej miękną ze zmęczenia, więc usiadła na zimnej posadce, w takiej pozycji dokończyła opatrywanie swojej rany. Było nietrudno, ale poradziła sobie, rana była szeroka i szarpana, a mimo to krwawiła jakby była conajmniej dwa razy głębsza. Tym razem przynajmniej zużyła dwa razy więcej bandaża z nadzieją, że tym razem ten nie przecieknie krwią. A gdy rana była oczyszczona zamknęła apteczkę, która stała po jej lewej stronie i oparła głowę o szafkę Do dupy to wszystko, ten dzień jest jakiś szalony, jakim cudem do tego doszło? Nie rozumiem.
Gdy tak nad tym rozmyślała poczuła jak jej powieki robią się coraz cięższe dziwne... chce mi się spać dlaczego? Nie rozumiem Zrobiła tyle rzeczy w tak krótkim czasie, a teraz czuła jakby wszystkie siły, które miała do tej pory zaczęły ją opuszczać. Dlaczego? Czyżby adrenalina, którą czuła do tej pory zaczęła ją opuszczać? Jeżeli tak, to teraz był najgorszy moment na takie rzeczy. Miała jeszcze pomówić ze staruszkiem, a nawet nie miała siły by poruszyć ręką, a co dopiero wstać z ziemi.
Jej ciało było coraz cięższe, a oczy koniec końców zamknęły się. poczuła jak jej ciało osuwa się, jest wręcz przyciągane w stronę ziemi. Koniec końców jej ciało osunęło się na ziemię na lewy bark jednocześnie, apteczka, która była gdzieś obok niej zabrzęczała głośno, lecz teraz słyszała to jakby ta rzecz znajdowała się bardzo daleko od niej. Watashi wa yowaidesu**. Zemdlała całkowicie tracąc kontakt z bazą, a jedyne co teraz odczuwała to zimne podłoże na którym leżała.
*cholera
** jestem słaba.
- @Beerus
- Liczba postów : 63
Join date : 17/07/2021
Age : 33
Re: Restauracja McDonald's
Pon Sie 30, 2021 1:56 pm
Mg mode
No więc po dotarciu i zawitaniu w knajpie, wszyscy się wygodnie rozgościli. Dziadzio zszedł z pleców Arisu, po czym ukłonił się i ze smutkiem przyznał.
- Wybacz, że musiała targać taki stary worek kości jak ja na swoich plecach.
Jeżeli chodziło o słówka Samaela, dziadzia po krótko się spojrzał i lekko schylił głowę.
- Wątpię byś był wstanie stawić czoła całej grupie, te robociki to zaledwie małe pioneczki. RR skrywa o wiele więcej...
Tutaj przerwał, zdjął kapelusik z głowy i położył go na stoliku. Usiadł sobie wygodnie, po czym dodał.
- Choć racja, ktoś musi ich powstrzymać nim będzie za późno.
Tak więc dziadzia i Samael rozmawiali, a w tym czasie jeden z pracowników MCdonalda zauważył iż nie jest za dobrze z Arisu. Już nie wspominając uwalonej podłogi krwią, która dość wystraszyła klientów. Oczywiście większość osób szybko opuściła lokal, a sami pracownicy robili swoje. Plus ktoś dzwonił w nieznane nikomu miejsce by zgłosić ów sytuację.
Gdy ta sama poszła i zamknęła się w łazience, na spokojnie znalazła apteczkę którą mogła zająć się swoimi ranami. Oczywiście, tutaj przyszło ci stracić przytomność.
Sam dziadzia i Samael mogli nie zauważyć, iż coś jest nie tak. Ponieważ byli zajęcie rozmową, jednak gdy tylko ludzie zaczęli opuszczać lokal.
- Oj czy coś się wydarzyło?
Dziadzia nie mógł dostrzec plamy krwi, gdyż siedział plecami w tamtą stronę.
OOC:
Arisu - Utrata przytomności, -10% hp przez utratę krwi. Krwawienie zatamowane.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Restauracja McDonald's
Pią Wrz 03, 2021 3:47 pm
Po jakimś czasie cała trójka wkroczyła do miasta, lecz jeszcze nie zatrzymywali się. Dopiero, gdy znaleźli się przed jakimś budynkiem, wkraczając do środka, to dopiero wtedy mogli zatrzymać się oraz odpocząć. Wraz z chwilą, w której do uszu młodzieńca dotarł krzyk, jego oczy powędrowały w stronę kobiety. Z nieznanego powodu, padła ona na kolana, opierając się o ziemię rękami. Chłopak będąc zaniepokojonym stanem szatynki, podszedł bliżej niej, przyglądając się przedstawicielce płci pięknej.
- Arisu, wszystko w porządku?
Dopiero teraz, właśnie teraz, brunet dostrzegł bandaż na prawym ramieniu Arisu, który był jednak już mocno przesiąknięty czerwoną cieczą. Była to najpewniej krew. Szatynka nie mogła doznać takich obrażeń podczas walki z robotami, ponieważ nie zakładała sobie ona później tegoż bandażu. Tak więc coś musiało jej się stać jeszcze przed spotkaniem z naszym bohaterem. Ogólnie rzecz biorąc nie wyglądało to zbyt wesoło. Chłopak miał jednak nadzieję, iż z kobietą będzie wszystko dobrze. Tak czy siak, minęło kilka chwil, a szatynka zdjęła z ciała bandaż, wyrzucając go po chwili do jakiegoś pojemnika, kierując się w jego stronę dość chwiejnym krokiem. Zakomunikowała ona, iż za chwilę wróci, kierując się w tylko znanym sobie kierunku. Brunet martwił się, lecz postanowił nie iść za nią, czekając wraz z mężczyzną przy jednym ze stołów.
- Mam złe przeczucia...
Młodzieniec miał wrażenie, iż kobieta za chwilę najzywczajniej w świecie upadnie na ziemię i straci przytomność, lecz nic takiego nie miało miejsca. Przynajmniej na razie.
Bohater nasz rozpoczął dialog z nieznajomym, który nie był przekonany, co do słów chłopaka. Uważał, on iż młodzieniec sobie nie poradzi z Czerwoną Wstęgą, dodając, iż tamte małe roboty były najzwyklejszymi pionkami w szeregach tej armii. Czy ta armia naprawdę była, aż tak potężna? Czy naprawdę stanowili oni, aż tak poważne wyzwanie? Młodzieniec nie mógł już dłużej niestety zastanawiać się nad tą kwestią, ponieważ w tej właśnie chwili jego uwagę zwrócił fakt, iż ludzie zaczęli opuszczać budynek. Z jakiego powodu? Co takiego miało miejsce w tym budynku? Nieznajomy także zdawał się nie rozumieć tej całej sytuacji.
- Co się dzieje? Czemu wszyscy nagle wychodzą?
Chłopak sekundę później dostrzegł kilka plam. Nie były to jednak takie zwykłe plamy. Były to czerwone plamy. Musiała być to najpewniej krew. Czyżby więc z rany Arisu zaczęła ciec krew? Czy aby na pewno było z nią wszystko w porządku? Młodzieniec postanowił jeszcze nie reagować. Zamierzał poczekać jeszcze chwilkę. Jeżeli w ciągu następnych, kilku minut, szatynka nie pojawiłaby się, to brunet zamierzał jej najzwyczajniej w świecie poszukać, aby sprawdzić jej stan zdrowa.
- Arisu, wszystko w porządku?
Dopiero teraz, właśnie teraz, brunet dostrzegł bandaż na prawym ramieniu Arisu, który był jednak już mocno przesiąknięty czerwoną cieczą. Była to najpewniej krew. Szatynka nie mogła doznać takich obrażeń podczas walki z robotami, ponieważ nie zakładała sobie ona później tegoż bandażu. Tak więc coś musiało jej się stać jeszcze przed spotkaniem z naszym bohaterem. Ogólnie rzecz biorąc nie wyglądało to zbyt wesoło. Chłopak miał jednak nadzieję, iż z kobietą będzie wszystko dobrze. Tak czy siak, minęło kilka chwil, a szatynka zdjęła z ciała bandaż, wyrzucając go po chwili do jakiegoś pojemnika, kierując się w jego stronę dość chwiejnym krokiem. Zakomunikowała ona, iż za chwilę wróci, kierując się w tylko znanym sobie kierunku. Brunet martwił się, lecz postanowił nie iść za nią, czekając wraz z mężczyzną przy jednym ze stołów.
- Mam złe przeczucia...
Młodzieniec miał wrażenie, iż kobieta za chwilę najzywczajniej w świecie upadnie na ziemię i straci przytomność, lecz nic takiego nie miało miejsca. Przynajmniej na razie.
Bohater nasz rozpoczął dialog z nieznajomym, który nie był przekonany, co do słów chłopaka. Uważał, on iż młodzieniec sobie nie poradzi z Czerwoną Wstęgą, dodając, iż tamte małe roboty były najzwyklejszymi pionkami w szeregach tej armii. Czy ta armia naprawdę była, aż tak potężna? Czy naprawdę stanowili oni, aż tak poważne wyzwanie? Młodzieniec nie mógł już dłużej niestety zastanawiać się nad tą kwestią, ponieważ w tej właśnie chwili jego uwagę zwrócił fakt, iż ludzie zaczęli opuszczać budynek. Z jakiego powodu? Co takiego miało miejsce w tym budynku? Nieznajomy także zdawał się nie rozumieć tej całej sytuacji.
- Co się dzieje? Czemu wszyscy nagle wychodzą?
Chłopak sekundę później dostrzegł kilka plam. Nie były to jednak takie zwykłe plamy. Były to czerwone plamy. Musiała być to najpewniej krew. Czyżby więc z rany Arisu zaczęła ciec krew? Czy aby na pewno było z nią wszystko w porządku? Młodzieniec postanowił jeszcze nie reagować. Zamierzał poczekać jeszcze chwilkę. Jeżeli w ciągu następnych, kilku minut, szatynka nie pojawiłaby się, to brunet zamierzał jej najzwyczajniej w świecie poszukać, aby sprawdzić jej stan zdrowa.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Restauracja McDonald's
Pią Wrz 03, 2021 4:22 pm
Pierwszy raz w życiu chciałam się na coś przydać i po co mi to było? Nie rozumiała samej siebie, wątpiła w swoje możliwości, ale czy tak naprawdę powinna? Przed jej oczami pojawił się trening, który robiła dosłownie jakiś czas temu. Skała, zadrapanie i potem jej własny krzyk, a potem była już tylko krew... Czemu teraz mi się to przypomina? Rana nie robiła żadnego większego wrażenia poza tym, że całkiem mocno krwawiła. Po tym jak GO spotkała całkowicie wypadło jej z głowy jej własna rana. Bardziej przejęła się losami nieznajomego chłopaka, a potem tego staruszka. Można uznać to za cud, że jedyną konsekwencją tego wszystkiego była utrata przytomności.
Nie prosiła się o taki los, ani nawet o taką moc, którą dostała. A mimo to pomagała tamtej dwójce całkowicie zapominając o samej sobie, czy to było w porządku? Nie wiem...
Jej powieki drgnęły kilkakrotnie, a z ust wydobył się głębsze wzdychniecie. Jestem taka ciężka... Nawet powieki są ciężkie tak jak całe moje ciało... Powinna się obudzić, powinna coś zrobić, ale w tej chwili nawet nie wiedziała, czy jest w stanie coś zrobić. Chyba słyszała... jak ktoś wychodzi z budynku jednak odgłos był tak daleki, że nie wiedziała, czy jest to prawda, czy ułuda jej umysłu, który aktualnie był wyłączony. Były też tam jakieś głosy, może tych ludzi co tu pracują? Zimno... Chłód czuła gdzieś od spodu jednak nie mogła stwierdzić dokładnie z której strony.
Obudź się, obudź się do cholery! Nawet nie wiedziała, czy to ma sens, ani czy to zadziała, chciała jedynie... tak właściwie co? Skopć dupsko tamtym robotom? Znowu zobaczyć golasa? Mieć pewność, że nic mu nie jest? Chronić staruszka? Chrzanić wszystko! Chciała zrobić to wszystko jednocześnie! Tylko teraz nawet nie wiedziała jak wyjść z tego stanu po...mo...cy?
Jej ciało częściowo obróciło się na plecy co spowodowało, że poczuła ciarki na ciele, ale ani jej powieki, ani inna część ciała nie chciała się obudzić. Ile czasu minęło odkąd tu leży? Minutę, dwie? A może piętnaście? Czas dziwnie leciał w momencie gdy sama nie wiedziała co dzieje się dookoła niej, a jej własny mózg płata figle. Więc jedyne co mi pozostało to... czekać?.
Aktualny stan: Straciła przytomność na ziemi w łazience, częściowo obrócona na plecy.
Nie prosiła się o taki los, ani nawet o taką moc, którą dostała. A mimo to pomagała tamtej dwójce całkowicie zapominając o samej sobie, czy to było w porządku? Nie wiem...
Jej powieki drgnęły kilkakrotnie, a z ust wydobył się głębsze wzdychniecie. Jestem taka ciężka... Nawet powieki są ciężkie tak jak całe moje ciało... Powinna się obudzić, powinna coś zrobić, ale w tej chwili nawet nie wiedziała, czy jest w stanie coś zrobić. Chyba słyszała... jak ktoś wychodzi z budynku jednak odgłos był tak daleki, że nie wiedziała, czy jest to prawda, czy ułuda jej umysłu, który aktualnie był wyłączony. Były też tam jakieś głosy, może tych ludzi co tu pracują? Zimno... Chłód czuła gdzieś od spodu jednak nie mogła stwierdzić dokładnie z której strony.
Obudź się, obudź się do cholery! Nawet nie wiedziała, czy to ma sens, ani czy to zadziała, chciała jedynie... tak właściwie co? Skopć dupsko tamtym robotom? Znowu zobaczyć golasa? Mieć pewność, że nic mu nie jest? Chronić staruszka? Chrzanić wszystko! Chciała zrobić to wszystko jednocześnie! Tylko teraz nawet nie wiedziała jak wyjść z tego stanu po...mo...cy?
Jej ciało częściowo obróciło się na plecy co spowodowało, że poczuła ciarki na ciele, ale ani jej powieki, ani inna część ciała nie chciała się obudzić. Ile czasu minęło odkąd tu leży? Minutę, dwie? A może piętnaście? Czas dziwnie leciał w momencie gdy sama nie wiedziała co dzieje się dookoła niej, a jej własny mózg płata figle. Więc jedyne co mi pozostało to... czekać?.
Aktualny stan: Straciła przytomność na ziemi w łazience, częściowo obrócona na plecy.
- @Beerus
- Liczba postów : 63
Join date : 17/07/2021
Age : 33
Re: Restauracja McDonald's
Sob Wrz 04, 2021 9:12 pm
Mg mode
Tak więc działo co się działo, niestety Samael nim zdążył ogarnąć sytuację i znaleźć Arisu. To mógł zauważyć oraz usłyszeć nadciągającą karetkę, nie minęło zbytnio dużo czasu nim kilka medyków wleciało do MCdonalda. Jeden z pracowników od razu ich skierował do ubikacji, niestety problem stanowiły zamknięte drzwi. Tak więc zaczęło się stukanie i walenie.
- Proszę otworzyć drzwi, jesteśmy tu by pomóc.
Odparł jeden z ratowników, plus drugi starał się wywarzyć drzwi. Niestety tutaj były łazienki zamykane z jednej strony, nikt nie pomyślał o zrobieniu zamka z dwóch stron. No ale kto wiedział, że ranna osoba zamknie się w kiblu?
Tak więc kolejny ratownik zaczął pytać najbliższą osobę, czyli w tym przypadku Samaela.
- Czy jesteś może znajomym, albo rodziną osoby która zamknęła się w ubikacji? Nie możemy się tam dostać
No drzwi były dość wytrzymałe i zrobione z naprawdę solidnego drzewa. Chyba najpotężniejsza rzecz w całym MCdonaldzie, potrzeba by jakiegoś mocarza by je wyważył.
Dziadzia oczywiście podszedł szybko do Samaela, dźgnął go laską w plecy i rzekł.
- Musimy ją szybko stamtąd wydostać, jeżeli jest poważnie ranna to może umrzeć!
OOC:
Arisu: Still nieprzytomna, ale na plecach.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Restauracja McDonald's
Sob Wrz 04, 2021 10:33 pm
Nagle i niespodziewanie do obojga uszu chłopaka dotarł donośny, ciągły sygnał, którego nie potrafił zidentyfikować. Dochodził on z zewnątrz.
- Co to za hałas?
Czy zbliżał się kolejny wróg? Czy młodzieniec ponownie będzie zmuszony walczyć? Ciężko było to stwierdzić. Tak czy siak, po chwili do budynku wkroczyło kilku mężczyzn ubranych w dziwne, nietypowe ubrania.
- Kim są Ci mężczyźni?
Pytanie skierował do staruszka, z którym siedział przy stole. Dopiero sekundę później brunet zdał sobie sprawę, iż mężczyźni Ci kierowali się w tym samym kierunku, w którym wcześniej kierowała się kobieta. Czyżby więc pojawili się oni w tym miejscu ze względu na szatynkę? Czyżby więc jej stan zdrowia się pogorszył? A może przybyli oni z całkiem innego powodu? Nic nie mogło być pewne. Bohater nasz będąc jednak coraz bardziej zmartwionym o Arisu, postanowił wstać od stołu, kierując swe kroki w tym samym kierunku, co Ci mężczyźni. Kilka sekund później, chłopak dostrzegł, iż nieznajomi próbowali się przedostać do innego pomieszczenia, do którego jednak drzwi były zamknięte. Jeden z nich nawet próbował wywarzyć drzwi, lecz nie przyniosło to żadnego skutku. Wyglądało na to, iż ktoś znajdował się w środku. W tej właśnie chwili jeden z tych jegomości zaczął zadawać pytania młodzieńcowi odnośnie tej całej sprawy.
- Chodzi o Arisu? Zamknęła się tam? Jestem jej znajomym.
Czyli to szatynka znajdowała się w tamtym pomieszczeniu? Czemu zamknęła te drzwi? Czy jej stan zdrowia pogorszył się? Brunet już wcześniej zauważył, iż na jej ręce znajdowała się rana, z której później musiała zacząć kapać krew. To najpewnien z tego powodu można było dostrzec czerwone plamy na podłodze budynku. Może chciała sobie ona zabandażować ponownie tę ranę, dlatego więc przyszła tutaj?
- Huh?
W tym momencie brunet poczuł, jak został dźgnięty czymś w plecy. Odwróciwszy się, ujrzał staruszka, z którym siedział przy stole, który najpewniej użył swojej laski, aby zwrócić na siebie uwagę naszego bohatera.
- Co?
To, co usłyszał było dla niego ciężkie do zrozumienia, a w zasadzie to do zaakceptowania.
- Arisu może... umrzeć!?
Jego tętno przyspieszyło, serce zaczęło pompować o wiele więcej krwi niż wcześniej. Jego oddech również przyspieszył, a całe jego ciało zaczęło drżeć. Nie, to nie mogła być prawda. Ona nie mogła umrzeć! Przecież to nie mogło się tak skończyć. Nie mogło! Chłopak nie mógł pozwolić, aby szatynka tak po prostu odeszła. Nie mogła go opuścić. Przecież dopiero, co się poznali. Młodzieniec musiał coś zrobić! Tak bardzo chciał ją znów zobaczyć. Tak bardzo chciał znów usłyszeć jej głos, ujrzeć jej uśmiech.
- Nie! Nie pozwolę jej umrzeć!
Brunet wykrzyczał, zrywając się z miejsca, biegnąc na swej pełnej prędkości ku drzwiom. Jego celem było nabranie rozpędu, który mógł wykorzystać podczas uderzenia z bara w drzwi.
Jeżeli działanie to nie przyniosło żadnego skutku to chłopak zamierzał spróbować raz jeszcze. Zamierzał odskoczyć do tyłu kilka metrów i ponownie wbić się na pełnej prędkości w drzwi.
Jeżeli tym razem nic nie zdziała to spróbuje trzeci raz tego samego.
Jeżeli jednak i za trzecim razem nic nie zdziała to zacznie uderzać w drzwi. Zacznie najzwyczajniej w świecie wykonywać uderzenia, wykorzystując całą, dostępną siłę. Nie zamierzał pomijąć nóg. Spróbuje też kilka razy uderzyć w te drzwi wykorzystując kolana.
- Co to za hałas?
Czy zbliżał się kolejny wróg? Czy młodzieniec ponownie będzie zmuszony walczyć? Ciężko było to stwierdzić. Tak czy siak, po chwili do budynku wkroczyło kilku mężczyzn ubranych w dziwne, nietypowe ubrania.
- Kim są Ci mężczyźni?
Pytanie skierował do staruszka, z którym siedział przy stole. Dopiero sekundę później brunet zdał sobie sprawę, iż mężczyźni Ci kierowali się w tym samym kierunku, w którym wcześniej kierowała się kobieta. Czyżby więc pojawili się oni w tym miejscu ze względu na szatynkę? Czyżby więc jej stan zdrowia się pogorszył? A może przybyli oni z całkiem innego powodu? Nic nie mogło być pewne. Bohater nasz będąc jednak coraz bardziej zmartwionym o Arisu, postanowił wstać od stołu, kierując swe kroki w tym samym kierunku, co Ci mężczyźni. Kilka sekund później, chłopak dostrzegł, iż nieznajomi próbowali się przedostać do innego pomieszczenia, do którego jednak drzwi były zamknięte. Jeden z nich nawet próbował wywarzyć drzwi, lecz nie przyniosło to żadnego skutku. Wyglądało na to, iż ktoś znajdował się w środku. W tej właśnie chwili jeden z tych jegomości zaczął zadawać pytania młodzieńcowi odnośnie tej całej sprawy.
- Chodzi o Arisu? Zamknęła się tam? Jestem jej znajomym.
Czyli to szatynka znajdowała się w tamtym pomieszczeniu? Czemu zamknęła te drzwi? Czy jej stan zdrowia pogorszył się? Brunet już wcześniej zauważył, iż na jej ręce znajdowała się rana, z której później musiała zacząć kapać krew. To najpewnien z tego powodu można było dostrzec czerwone plamy na podłodze budynku. Może chciała sobie ona zabandażować ponownie tę ranę, dlatego więc przyszła tutaj?
- Huh?
W tym momencie brunet poczuł, jak został dźgnięty czymś w plecy. Odwróciwszy się, ujrzał staruszka, z którym siedział przy stole, który najpewniej użył swojej laski, aby zwrócić na siebie uwagę naszego bohatera.
- Co?
To, co usłyszał było dla niego ciężkie do zrozumienia, a w zasadzie to do zaakceptowania.
- Arisu może... umrzeć!?
Jego tętno przyspieszyło, serce zaczęło pompować o wiele więcej krwi niż wcześniej. Jego oddech również przyspieszył, a całe jego ciało zaczęło drżeć. Nie, to nie mogła być prawda. Ona nie mogła umrzeć! Przecież to nie mogło się tak skończyć. Nie mogło! Chłopak nie mógł pozwolić, aby szatynka tak po prostu odeszła. Nie mogła go opuścić. Przecież dopiero, co się poznali. Młodzieniec musiał coś zrobić! Tak bardzo chciał ją znów zobaczyć. Tak bardzo chciał znów usłyszeć jej głos, ujrzeć jej uśmiech.
- Nie! Nie pozwolę jej umrzeć!
Brunet wykrzyczał, zrywając się z miejsca, biegnąc na swej pełnej prędkości ku drzwiom. Jego celem było nabranie rozpędu, który mógł wykorzystać podczas uderzenia z bara w drzwi.
Jeżeli działanie to nie przyniosło żadnego skutku to chłopak zamierzał spróbować raz jeszcze. Zamierzał odskoczyć do tyłu kilka metrów i ponownie wbić się na pełnej prędkości w drzwi.
Jeżeli tym razem nic nie zdziała to spróbuje trzeci raz tego samego.
Jeżeli jednak i za trzecim razem nic nie zdziała to zacznie uderzać w drzwi. Zacznie najzwyczajniej w świecie wykonywać uderzenia, wykorzystując całą, dostępną siłę. Nie zamierzał pomijąć nóg. Spróbuje też kilka razy uderzyć w te drzwi wykorzystując kolana.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Restauracja McDonald's
Sob Wrz 04, 2021 11:34 pm
Jej świadomość została gdzieś zawieszona w powietrzu ni to była świadoma, ni to nieobecna, można rzec, że była gdzieś pomiędzy. Zaczęło się to powoli zmieniać w momencie gdy te dziwne głosy daleko, daleko stąd zaczęły się pogłaśniać coraz bardziej i bardziej. Jej powieki drgnęły dużo mocniej niż poprzednio. Powoli z każdą chwilą głosy, które słyszała coraz bardziej nabierały nowych kształtów i zaczęła słyszeć je coraz wyraźniej. I choć go nie widziała to słyszała jego słowa bardzo wyraźnie Nie pozwolę jej umrzeć!.
To była chyba ten zapalnik, który spowodował, że jej oczy drgnęły i powoli zaczęły się otwierać. Zimno mi... Tak to była zdecydowanie pierwsza rzecz, którą poczuła gdy jej wstępne ocknięcie się rozpoczęło. Było jej zimno... w sumie wszędzie na każdym kawałku jej ciała. Pytanie brzmiało czy to przez tylko te ranę, czy wszystkie inne rzeczy jakie działy się po drodze? Nie wiedziała i nie było sensu się teraz nad tym zastanawiać. Gdy jej powieki otworzyły się wcale nie było lepiej, pomieszczenie było całe zamazane, a gdy ruszyła głową, zaczęło wirować wszystko dookoła niej. Podniosła swoją lewą rękę powoi i mocno ociężale, do tej jednej czynności musiała zużyć naprawdę sporo energii, a tak przynajmniej sądziła. Swoją rękę położyła na głowie z nadzieją, że to coś jej pomoże. Niestety tak się nie stało. A w dodatku ten odgłos zaczął nabierać na sile. Spojrzała w tamtą stronę dopiero gdy cały pokój przestał się ruszać. Trzeźwość umysłowa też wracała jakby w zwolnionym tempie, ciężko było jej teraz połączyć wątki. Oparła lewą dłoń na zimnych kafelkach i postarała się podnieść do siadu. Było zimno, była wycieńczona i w dodatku bez większej siły w mięśniach.
Ktoś tu próbuje się dostać? Czyżby to był... golas? Przeszło jej przez myśli. Myślenie było naprawdę trudne w tej sytuacji, bo z jej perspektywy wszystko dziwnie zwolniło i wyglądało na dość rozmazane. Z trudem, ale koniec końców jakoś udało jej się usiąść na podłodze, dyszała przez usta nie mogąc złapać oddechu, wiedziała, że była słaba, ale że aż tak? To nawet do niej było niepodobne... Dźwięki zza drzwi nie ustawał, a wręcz przeciwnie nasilał się co powodowało u niej bóle głowy. Ale przynajmniej temu komuś kto zaczął walić w te drzwi odzyskała przytomność. Cholera! Zamknęłam się w tej głupiej łazience! Przypomniała sobie zerkając kątem oka na swoją ranę, no tak! Przyszła się tu opatrzeć, a skończyło się na tym, że straciła przytomność na jakiś czas. Te drzwi... Muszę je otworzyć... Jakoś.
Nie miała siły, ale przynajmniej otworzy na tyle ją stać. Hehe bycie upartą osobą jednak ma jakieś swoje dobre strony. Jeżeli ktoś tam po drugiej, jakaś osoba, która się o nią martwi to... chociaż tyle może zrobić. Krew była zatamowana, ale nie mogła się na opierać na tej ręce, po pierwsze ból byłby nie do zniesienia, a po drugie... czując go ponownie mogłaby już się nie ocknąć gdyby faktycznie zemdlała. No to... do dzieła. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła to podparcie się zdrową ręką o najbliższą umywalkę bądź szafkę, która mogłaby być pod ręką i to dosłownie. Potem używając resztek sił podźwignęła się do góry, tak by móc uklęknąć, koordynacja ręka i noga nie należała do najłatwiejszych. Tak naprawdę to szło jej mozolnie, a oddech ani na chwilę nie zwolnił, ba! W pewnej momencie czuła jakby była na bezdechu. Uspokój! Ktoś tam jest! Ktoś... pewnie mi pomoże. Głęboki wdech i wydech, dam radę. Gdy jej ciało się uspokoiło, a oddech spowolnił, postanowiła podnieść się na nogi, miała tylko nadzieję, że szafki są na tyle niskie, że mogłaby się wspomóc łokciem prawej ręki co by dźwignąć się do pozycji stojącej. Tak szczerze tylko szafka trzymała ją w pozycji pionowej, jeden niewłaściwy ruch i jej ciało runęłoby na ziemię, a wtedy... Nawet ona nie wiedziała, czy byłaby w stanie wstać z ziemi. Ból prawej ręki był niczym przy tym co chciała zrobić, jednak nie dało się ukryć, że w momencie gdy się podnosiła je umysł został przyćmiony i na chwilę wszystko przed jej oczami stało się czarne. Jednak minęła długa i mozolna minuta nim jej wzrok powrócił. Trochę rozmazany, ale jednak wrócił, tyle dobrego...
Stojąc na nogach, była zgarbiona, ta pozycja pomagała jej utrzymać równowagę ciała. A gdy spojrzała w odbicie w lustrze dostrzegła jak bardzo zbladła, teraz nawet nie zważała na własny chłód ciała, teraz... po prostu go zignorowała. Spojrzała w stronę drzwi jest dobrze, jestem blisko, uda mi się, heh, przynajmniej dopóki po raz kolejny nie stracę przytomności. Oby do tego nie doszło. Nie chciała nikogo za bardzo martwić, to trochę żenująca sytuacja, sama się tutaj zamknęła i sama się teraz musi z tego gówna uwolnić. Powoli krok po kroku zbliżała się do drzwi, a gdy w końcu tam dotarła dłonią dotknęła drewniane drzwi, te drzwi są tak grube, że nikt sie przez nie nie przebije, nie ma szans.
-Prze....stań - I choć coś powiedziała z jej ust ledwo co wyszło jakieś słowo, była zdyszana, ciężko oddychała i w dodatku obraz przed oczami zaczął jej się rozmazywać. Uspokój się! Uspokój się! Wystarczy tylko jedno słowo. Tym razem upewniła się na sto procent, że nie dyszy, a oddech unormował się na tyle co by przemówić. Tylko jedno...
-PRZESTAŃ! - krzyknęła na tyle głośno ile miała sił w płucach, tak naprawdę nie czekała na to czy ten ktoś przestał, czy też nie. Kończył jej się czas. Od kluczyła się z łazienki i tworzyła je na oścież. Zrobiła jeden krok do przodu i... poczuła jak traci siły, a jej ciało bardzo szybko zostaje przyciągane w stronę ziemi. Zaczęła spadać, a jej gałki oczne prawdopodobnie przez parę sekund były całkiem białe, gdyż te drzwi otworzyła ostatkami sił jakie posiadała, a może to po prostu chęć przetrwania i przeżycia? Kto wie. Jedyne co teraz wiedziała to to, że spada i prawdopodobnie upadnie na ziemię, chyba, że ktoś ją złapie w locie, ale na to nawet nie liczyła. Jej plan się powiódł, otworzyła drzwi, a więc teraz pozostaje zostawić resztę w ich rękach. To najlepsze co mogła teraz zrobić...
W skrócie: Arisu wstała ostatkami sił otworzyła zamek w łazience, otworzyła drzwi na oścież, a po zrobieniu jednego kroku ponownie zaczęła tracić przytomność. Zaczęła spadać na ziemię, to czy ktoś ją złapie, czy spadnie na ziemię pozostaje decyzji mg.
To była chyba ten zapalnik, który spowodował, że jej oczy drgnęły i powoli zaczęły się otwierać. Zimno mi... Tak to była zdecydowanie pierwsza rzecz, którą poczuła gdy jej wstępne ocknięcie się rozpoczęło. Było jej zimno... w sumie wszędzie na każdym kawałku jej ciała. Pytanie brzmiało czy to przez tylko te ranę, czy wszystkie inne rzeczy jakie działy się po drodze? Nie wiedziała i nie było sensu się teraz nad tym zastanawiać. Gdy jej powieki otworzyły się wcale nie było lepiej, pomieszczenie było całe zamazane, a gdy ruszyła głową, zaczęło wirować wszystko dookoła niej. Podniosła swoją lewą rękę powoi i mocno ociężale, do tej jednej czynności musiała zużyć naprawdę sporo energii, a tak przynajmniej sądziła. Swoją rękę położyła na głowie z nadzieją, że to coś jej pomoże. Niestety tak się nie stało. A w dodatku ten odgłos zaczął nabierać na sile. Spojrzała w tamtą stronę dopiero gdy cały pokój przestał się ruszać. Trzeźwość umysłowa też wracała jakby w zwolnionym tempie, ciężko było jej teraz połączyć wątki. Oparła lewą dłoń na zimnych kafelkach i postarała się podnieść do siadu. Było zimno, była wycieńczona i w dodatku bez większej siły w mięśniach.
Ktoś tu próbuje się dostać? Czyżby to był... golas? Przeszło jej przez myśli. Myślenie było naprawdę trudne w tej sytuacji, bo z jej perspektywy wszystko dziwnie zwolniło i wyglądało na dość rozmazane. Z trudem, ale koniec końców jakoś udało jej się usiąść na podłodze, dyszała przez usta nie mogąc złapać oddechu, wiedziała, że była słaba, ale że aż tak? To nawet do niej było niepodobne... Dźwięki zza drzwi nie ustawał, a wręcz przeciwnie nasilał się co powodowało u niej bóle głowy. Ale przynajmniej temu komuś kto zaczął walić w te drzwi odzyskała przytomność. Cholera! Zamknęłam się w tej głupiej łazience! Przypomniała sobie zerkając kątem oka na swoją ranę, no tak! Przyszła się tu opatrzeć, a skończyło się na tym, że straciła przytomność na jakiś czas. Te drzwi... Muszę je otworzyć... Jakoś.
Nie miała siły, ale przynajmniej otworzy na tyle ją stać. Hehe bycie upartą osobą jednak ma jakieś swoje dobre strony. Jeżeli ktoś tam po drugiej, jakaś osoba, która się o nią martwi to... chociaż tyle może zrobić. Krew była zatamowana, ale nie mogła się na opierać na tej ręce, po pierwsze ból byłby nie do zniesienia, a po drugie... czując go ponownie mogłaby już się nie ocknąć gdyby faktycznie zemdlała. No to... do dzieła. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła to podparcie się zdrową ręką o najbliższą umywalkę bądź szafkę, która mogłaby być pod ręką i to dosłownie. Potem używając resztek sił podźwignęła się do góry, tak by móc uklęknąć, koordynacja ręka i noga nie należała do najłatwiejszych. Tak naprawdę to szło jej mozolnie, a oddech ani na chwilę nie zwolnił, ba! W pewnej momencie czuła jakby była na bezdechu. Uspokój! Ktoś tam jest! Ktoś... pewnie mi pomoże. Głęboki wdech i wydech, dam radę. Gdy jej ciało się uspokoiło, a oddech spowolnił, postanowiła podnieść się na nogi, miała tylko nadzieję, że szafki są na tyle niskie, że mogłaby się wspomóc łokciem prawej ręki co by dźwignąć się do pozycji stojącej. Tak szczerze tylko szafka trzymała ją w pozycji pionowej, jeden niewłaściwy ruch i jej ciało runęłoby na ziemię, a wtedy... Nawet ona nie wiedziała, czy byłaby w stanie wstać z ziemi. Ból prawej ręki był niczym przy tym co chciała zrobić, jednak nie dało się ukryć, że w momencie gdy się podnosiła je umysł został przyćmiony i na chwilę wszystko przed jej oczami stało się czarne. Jednak minęła długa i mozolna minuta nim jej wzrok powrócił. Trochę rozmazany, ale jednak wrócił, tyle dobrego...
Stojąc na nogach, była zgarbiona, ta pozycja pomagała jej utrzymać równowagę ciała. A gdy spojrzała w odbicie w lustrze dostrzegła jak bardzo zbladła, teraz nawet nie zważała na własny chłód ciała, teraz... po prostu go zignorowała. Spojrzała w stronę drzwi jest dobrze, jestem blisko, uda mi się, heh, przynajmniej dopóki po raz kolejny nie stracę przytomności. Oby do tego nie doszło. Nie chciała nikogo za bardzo martwić, to trochę żenująca sytuacja, sama się tutaj zamknęła i sama się teraz musi z tego gówna uwolnić. Powoli krok po kroku zbliżała się do drzwi, a gdy w końcu tam dotarła dłonią dotknęła drewniane drzwi, te drzwi są tak grube, że nikt sie przez nie nie przebije, nie ma szans.
-Prze....stań - I choć coś powiedziała z jej ust ledwo co wyszło jakieś słowo, była zdyszana, ciężko oddychała i w dodatku obraz przed oczami zaczął jej się rozmazywać. Uspokój się! Uspokój się! Wystarczy tylko jedno słowo. Tym razem upewniła się na sto procent, że nie dyszy, a oddech unormował się na tyle co by przemówić. Tylko jedno...
-PRZESTAŃ! - krzyknęła na tyle głośno ile miała sił w płucach, tak naprawdę nie czekała na to czy ten ktoś przestał, czy też nie. Kończył jej się czas. Od kluczyła się z łazienki i tworzyła je na oścież. Zrobiła jeden krok do przodu i... poczuła jak traci siły, a jej ciało bardzo szybko zostaje przyciągane w stronę ziemi. Zaczęła spadać, a jej gałki oczne prawdopodobnie przez parę sekund były całkiem białe, gdyż te drzwi otworzyła ostatkami sił jakie posiadała, a może to po prostu chęć przetrwania i przeżycia? Kto wie. Jedyne co teraz wiedziała to to, że spada i prawdopodobnie upadnie na ziemię, chyba, że ktoś ją złapie w locie, ale na to nawet nie liczyła. Jej plan się powiódł, otworzyła drzwi, a więc teraz pozostaje zostawić resztę w ich rękach. To najlepsze co mogła teraz zrobić...
W skrócie: Arisu wstała ostatkami sił otworzyła zamek w łazience, otworzyła drzwi na oścież, a po zrobieniu jednego kroku ponownie zaczęła tracić przytomność. Zaczęła spadać na ziemię, to czy ktoś ją złapie, czy spadnie na ziemię pozostaje decyzji mg.
- @Beerus
- Liczba postów : 63
Join date : 17/07/2021
Age : 33
Re: Restauracja McDonald's
Pon Wrz 06, 2021 6:39 pm
Mg mode
Ratownicy stanęli z boku, widząc iż młodociany osobnik zaczyna wbijać się w drzwi z bara. Już pierwsze uderzenie spowodowało, że drzwi zaczęły pękać i zawiasy powoli odrywały się od ramy. Kto by pomyślał, że młodzika ma tyle siły? No na pewno nie ratownicy, którzy byli w szoku. No ale mniejsza, bo w momencie gdy Arisu odzyskała przytomność i chciała się wydrzeć. Co prawda nie udało się zbytnio głośno, gdyż nie miała tyle sił po przebudzeniu. Jednak powoli zaczęła się zbierać by otworzyć drzwi, co było błędem. Ponieważ Samael przy ponownej próbie wywarzenia drzwi, nie napotkał już takiego oporu. Wręcz wpadł wraz z drzwiami na Arisu, coś strasznego można było powiedzieć. Drzwi odleciały na bok, tak samo jak i dziewczyna. Dodatkowo sam chłopak wpadł jeszcze w Aris, ostatecznie na tyle dobrze się ułożyło że chłopak w locie obrócił się wraz z koleżanką i on zarył plecami w umywalkę. Tak więc ku szczęściu, tylko ponownie rana się otworzyła. Natomiast sam Samael nabawił się dość mocnych ran od potłuczonej umywalki. Ratownicy przez chwilę nieogarnięcia, szybko się obudzili i ruszyli do środka. Wpierw delikatnie i powoli wyciągnęli Arisu oraz natychmiastowo przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Czyli sporo bandaży i uciskanie rany, którą widocznie będzie trzeba zszyć.
- Zabieramy ją do szpitala!
Odpowiedział jeden ratownik, po czym rozłożyli łóżeczko medyczne i tam położyli dziewczynę. Następnie przeszli do Samaela, który miał ciut poharatane plecy. Tam wpadło trochę wody utlenionej, która w kontakcie ze skórą zadała spory ból oraz bandaże.
- Tego też zabieramy.
Dodał inny ratownik i po chwili obydwoje znalazło się w karetce. Sam dziadzia który z wami był, zabrał się innym pojazdem. Tak czy siak, wszyscy zostaliście zgarnięci do szpitala.
OOC:
Arisu: Rana znów otwarta.
Samael: Kilka ran kłutych w plecach.
z/t - Pisać tutaj.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach