- @Beerus
- Liczba postów : 63
Join date : 17/07/2021
Age : 33
Szpital Oragne.
Pon Wrz 06, 2021 6:39 pm
Niewielki szpital, który znajduje się w centrum miasta Orange. Posiada podstawowe zaopatrzenie, kilkanaście pokoi i dwie sale operacyjne. Znajduje się tutaj także: Recepcja, archiwa, poradnia lekarska oraz bar mleczny.
Karetka przyjechała dość szybko z Mcdonalda, z dwójką pacjentów których szybko zabrali na salę operacyjną. Arisu trafiła do jednej, gdzie rozpoczęto zszywanie rany. Samael do drugiej, gdzie w sumie dostał też kilka szwów. Po kilkunastu minutach, obydwoje wylądowali w jednym pokoju. Dostaliście wygodne łóżka, mieliście telewizor i nawet dziadka który w końcu za wami podążał. Zasiadł sobie wygodnie na krzesełku obok okna i ze spokojem odetchnął.
- Rany julek, po tym dniu cieszę się że nie dostałem zawału.
Odparł zmęczony, następnie spojrzał na was.
- Dobrze, że reagują tutaj szybko. Musicie teraz dać sobie odpocząć, żeby wasze rany się zgoiły.
OOC:
Arisu: Rany zszyte
Samael: Rany zszyte
Mg mode
Karetka przyjechała dość szybko z Mcdonalda, z dwójką pacjentów których szybko zabrali na salę operacyjną. Arisu trafiła do jednej, gdzie rozpoczęto zszywanie rany. Samael do drugiej, gdzie w sumie dostał też kilka szwów. Po kilkunastu minutach, obydwoje wylądowali w jednym pokoju. Dostaliście wygodne łóżka, mieliście telewizor i nawet dziadka który w końcu za wami podążał. Zasiadł sobie wygodnie na krzesełku obok okna i ze spokojem odetchnął.
- Rany julek, po tym dniu cieszę się że nie dostałem zawału.
Odparł zmęczony, następnie spojrzał na was.
- Dobrze, że reagują tutaj szybko. Musicie teraz dać sobie odpocząć, żeby wasze rany się zgoiły.
OOC:
Arisu: Rany zszyte
Samael: Rany zszyte
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Wto Wrz 07, 2021 8:53 pm
Ku zaskoczeniu chłopaka, jego pierwsza szarża poskutkowała całkiem solidnym pęknięciem w drzwiach. Jednakże, to nie wystarczyło, aby wyważyć drzwi, młodzienieć musiał raz jeszcze dokonać szarży. W momencie, w którym jego ciało ponownie spotkało się z drzwiami, wleciał on do pomieszczenia, ostatecznie wpadając na szatynkę, z którą obrócił się w locie, tylko po to, aby sekundę później wpaść na jakiś obiekt. Poczuł on potworny ból, który dobiegał z kilku miejsc z jego pleców. Czuł się tak, jakby ktoś wbił mu coś głęboko w plecy. Bardzo głęboko. Kiedy brunet już upadł na glebę, z jego gardła wydobył się odgłos bólu, niemniej jednak starał się wytrzymać. Zacisnął zęby, zamknął oczy. W tej chwili nie miał już nawet pojęcia, co się dzieje. Nie był w stanie skupić się na niczym innym. Jego cała uwaga była skupiona wokół tegoż bólu, który aktualnie nawiedzał jego ciało. Nagle i niespodziewanie wokół niego zebrało się kilku mężczyzn, którzy wcześniej próbowali dostać się do środka tegoż pomieszczenia. Tym razem jednak byli skupieni na naszym bohaterze. Po kilku chwilach poczuł on ponownie ogromny ból, a z jego gardła kolejny raz wydobył się odgłos cierpienia.
Tak czy siak, po paru minutach, chłopak będąc obandażowanym, trafił do jakiegoś dziwnego, dużego pojemnika, którym gdzieś był transportowany. Kobieta także znajdowała się tutaj.
Po jakimś czasie oboje dotarli do jakiegoś ogromnego budynku, tylko po to, aby zostali rozdzieleni. Młodzieniec trafił do jakiegoś dziwnego pomieszczenia z różnymi, tajemniczymi rzeczami, których brunet nie był w stanie zidentyfikować.
Po bliżej nieokreślonym czasie, bohater nasz wylądował ponownie w jakimś pomieszczeniu, leżąc na łóżku. Jego wzrok powędrował na staruszka, który wraz z nim znajdował się tutaj. Był to dokładnie ten sam mężczyzna, z którym wcześniej siedział w poprzednim budynku. Zasugerował on naszemu bohaterowi oraz Arisu, iż powinni oni teraz skupić się na odpoczynku, aby ich rany mogły się zagoić. Cóż, miał on najprawdopodobniej rację. Niemniej jednak, w tym momencie, dla chłopaka jego własne rany wydawały się aktualnie tak mało nieistotne, a jego myśli krążyły wokół stanu zdrowia szatynki. Wzrok młodzieńca powędrował w stronę kobiety, która leżała na jednym z tych łóżek. Pomimo tego, iż wciąż czuł ból pochodzący z jego pleców, to zdecydowanie bardziej martwił się tym, jak czuła się Arisu.
- Hej, Arisu, wszystko w porządku?
Spoglądał na nia, czekając na odpowiedź.
Tak czy siak, po paru minutach, chłopak będąc obandażowanym, trafił do jakiegoś dziwnego, dużego pojemnika, którym gdzieś był transportowany. Kobieta także znajdowała się tutaj.
Po jakimś czasie oboje dotarli do jakiegoś ogromnego budynku, tylko po to, aby zostali rozdzieleni. Młodzieniec trafił do jakiegoś dziwnego pomieszczenia z różnymi, tajemniczymi rzeczami, których brunet nie był w stanie zidentyfikować.
Po bliżej nieokreślonym czasie, bohater nasz wylądował ponownie w jakimś pomieszczeniu, leżąc na łóżku. Jego wzrok powędrował na staruszka, który wraz z nim znajdował się tutaj. Był to dokładnie ten sam mężczyzna, z którym wcześniej siedział w poprzednim budynku. Zasugerował on naszemu bohaterowi oraz Arisu, iż powinni oni teraz skupić się na odpoczynku, aby ich rany mogły się zagoić. Cóż, miał on najprawdopodobniej rację. Niemniej jednak, w tym momencie, dla chłopaka jego własne rany wydawały się aktualnie tak mało nieistotne, a jego myśli krążyły wokół stanu zdrowia szatynki. Wzrok młodzieńca powędrował w stronę kobiety, która leżała na jednym z tych łóżek. Pomimo tego, iż wciąż czuł ból pochodzący z jego pleców, to zdecydowanie bardziej martwił się tym, jak czuła się Arisu.
- Hej, Arisu, wszystko w porządku?
Spoglądał na nia, czekając na odpowiedź.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Wto Wrz 07, 2021 9:32 pm
Jej świadomość chyba wyłączyła się w momencie gdy drzwi przed jej oczami się otworzyły, a jej ciało powędrowało do tyłu. A potem jedyne co czuła to coś ciepłego pod sobą, a potem to jedyne co dostrzegała przed oczami to ciemność. Nie wiedziała ile czasu minęło odkąd opuściła łazienkę, ale zapewne sporo.
Ocknęła się dopiero w ciepłym łóżku, przez chwilę zawahała się, czy powinna otworzyć oczy, ale kiedy w końcu to zrobiła obraz przed jej oczami był zamazany więc musiała minąć dłuższa chwila nim jej wzrok przyzwyczai się do nowego toczenia. Odetchnęła z ulgą widząc znajome ściany pokoju szpitalnego, nie wędrowała tu za często, ale przynajmniej wiedziała gdzie trafiła. Wzrokiem powoli wędrowała po szpitalu przynajmniej na tyle ile pozwoliła jej pozycja leżąca aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na twarzy Samaela gdy zadał jej pytanie jak się czuje.
- Mhm, jestem osłabiona, ale tak poza tym, jest... nieźle - odezwała się po chwili odwracając głowę w poszukiwaniu staruszka. Miała iść tylko zmienić bandaż i zaraz wrócić, ale jednak plany się zmieniły. Dalej była osłabiona, a w dodatku nie mogła sobie pozwolić na taką kolejną wpadkę, coś zrobili z jej raną zszyli czy coś, bo ciągnęła ją skóra gdy ją mocniej poruszała. I choć dalej czuła zimno oraz dreszcze na ciele to koc, którym aktualnie była przykryta dawało jej wystarczająco ciepła by nie zamarzła. Pewnie dali jej jakieś kroplówki czy coś innego by ją nawodnić. Wolała uniknąć wstawania i nadwyrężania swojego ciała. Westchnęła ciężko oraz głęboko i zamknęła oczy.
- Przepraszam, że narobiłam wam tyle zmartwień - powiedziała w końcu nieco załamanym tonem. Nie chciała być dla nich kłopotem, ale co się stało to się nie odstanie. Mimo wszystko dalej była człowiekiem jej rany nie regenerowały się za szybko, a więc i pewnie parę dni zejdzie jej zregenerowanie sił jak i zrost rany na jej prawym ramieniu.
Ocknęła się dopiero w ciepłym łóżku, przez chwilę zawahała się, czy powinna otworzyć oczy, ale kiedy w końcu to zrobiła obraz przed jej oczami był zamazany więc musiała minąć dłuższa chwila nim jej wzrok przyzwyczai się do nowego toczenia. Odetchnęła z ulgą widząc znajome ściany pokoju szpitalnego, nie wędrowała tu za często, ale przynajmniej wiedziała gdzie trafiła. Wzrokiem powoli wędrowała po szpitalu przynajmniej na tyle ile pozwoliła jej pozycja leżąca aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na twarzy Samaela gdy zadał jej pytanie jak się czuje.
- Mhm, jestem osłabiona, ale tak poza tym, jest... nieźle - odezwała się po chwili odwracając głowę w poszukiwaniu staruszka. Miała iść tylko zmienić bandaż i zaraz wrócić, ale jednak plany się zmieniły. Dalej była osłabiona, a w dodatku nie mogła sobie pozwolić na taką kolejną wpadkę, coś zrobili z jej raną zszyli czy coś, bo ciągnęła ją skóra gdy ją mocniej poruszała. I choć dalej czuła zimno oraz dreszcze na ciele to koc, którym aktualnie była przykryta dawało jej wystarczająco ciepła by nie zamarzła. Pewnie dali jej jakieś kroplówki czy coś innego by ją nawodnić. Wolała uniknąć wstawania i nadwyrężania swojego ciała. Westchnęła ciężko oraz głęboko i zamknęła oczy.
- Przepraszam, że narobiłam wam tyle zmartwień - powiedziała w końcu nieco załamanym tonem. Nie chciała być dla nich kłopotem, ale co się stało to się nie odstanie. Mimo wszystko dalej była człowiekiem jej rany nie regenerowały się za szybko, a więc i pewnie parę dni zejdzie jej zregenerowanie sił jak i zrost rany na jej prawym ramieniu.
- @Beerus
- Liczba postów : 63
Join date : 17/07/2021
Age : 33
Re: Szpital Oragne.
Sro Wrz 08, 2021 5:24 pm
Mg mode
Dziadzia spoglądał na was, był nawet lekko zadowolony ze wszystko wyszło jakoś w miarę w porządku. Jednak sam teraz nie wiedział co ze sobą zrobić, po całym zajściu.
- Przysporzyłem wam problemów, zapewne RR będzie i was szukać.
Zaczął mówić, jednak po chwili wstał i skierował się powoli do wyjścia.
- Zamierzam się na razie ukryć w mieście, tutaj jest bezpieczniej. A wy musicie na tą chwilę zadbać o swoje zdrowie, może się jeszcze spotkamy.
Dodał, po czym ukłonił się nisko i opuścił pomieszczenie pozostawiając waszą dwójkę. Zaraz po dziadku zawitał lekarz, który wpatrzony był w kilka kartek papieru.
- No więc zajęliśmy się waszymi ranami jak tylko potrafiliśmy, powinny teraz ładnie się zagoić. Jednak musicie odpocząć z dzień lub dwa, inaczej może być problem. Polecam wam zostać na noc, jutro będziecie mogli spokoje się wypisać.
Rzekł lekarz, po czym opuścił pokój. No gdyby nie patrzeć, zza oknem już się powoli ściemniało. Teraz zależało od was co zrobicie.
OOC:
- Koniec przygody. - Jeżeli chcecie kontynuować, piszcie na pw.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Czw Wrz 09, 2021 2:45 am
Na pytanie zadane przez chłopaka, kobieta odpowiedziała, iż czuje się całkiem dobrze. Wyglądało więc na to, że nie doznała poważnych obrażeń. Całe szczęście. Młodzieniec mógł odetchnąć z ulgą. Cieszył się, że nic poważnego jej się nie stało.
- Cieszę się, że nic Ci się nie jest.
Przecież ona mogła umrzeć! Tak się nie stało, na całe szczęście. Podczas wymawiania tych słów, na twarzy bruneta zagościł uśmiech.
Po paru chwilach, szatynka zaczęła przepraszać za swoje zachowanie. Cóż, bohater nasz nie był w stanie się na nią złościć, tak więc nie miał zamiaru pouczać w jakikolwiek sposób Arisu. Zresztą, przeprosiła za swe zachowanie, to się liczyło.
- W porządku, najważniejsze, że nic Ci się nie stało.
Wtem wzrok chłopaka znalazł się na staruszku, który zasugerował, iż Czerwona Wstęga może teraz zechcieć poszukiwać także i bruneta oraz szatynki, biorąc pod uwagę dzisiejsze wydarzenia. Było to bardzo prawdopodobne. Skoro młodzieniec i kobieta zniszczyli tamte roboty to najpewniej znaleźli się już na celowniku tej armii. Niemniej jednak, bohater nasz nie zamierzał wycofywać się ze swych postanowień. Skoro podjął się wcześniej pokonania Czerwonej Wstęgi to zamierzał to zrobić. Musiał jednak stać się silniejszy. Skoro ten mężczyzna uważał, iż RR mogło skrywać o wiele mocniejszy arsenał to chłopak musiał przygotować się, aby móc sprostać temu wyzwaniu. Staruszek zaś poinformował naszych bohaterów, iż zamierza ukryć się w mieście, póki co. Według niego, miało być tu bezpieczniej.
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś z panem spotkam. Będę wtedy o wiele silniejszy!
Powiedział, kiedy starzec się z nimi żegnał. Tuż po tym, jak staruszek opuścił pomieszczenie, do środka wszedł kolejny, nieznany młodzieńcowi, mężczyzna. Był on chyba kimś w rodzaju medyka. Zaproponował on, aby nasi bohaterowie pozostali na noc, w celu zgojenia swych ran. Cóż, brunet nie zamierzał protestować. Wciąż odczuwał ból, tak więc wizja opuszczenia tego budynku, nie napawała go zbyt dużym optymizmem. Dnia jutrzejszego najpewniej będzie czuł się znacznie lepiej.
- Ja zostaję. Prześpię się do jutra, pewnie poczuję się wtedy lepiej.
Rzekł w stronę kobiety, zastanawiając się przy okazji nad pewną kwestią. Młodzieniec doskonale pamiętał, jak to szatynka unosiła się na jego oczach nad ziemią, tak na prawdę bez żadnych problemów. Była chyba nawet w stanie tworzyć jakieś dziwne fale uderzeniowe. Może młodzieniec mógłby ją poprosić o pomoc w opanowaniu tych dziwnych sztuczek magicznych? Może byłaby skłonna go nauczyć tego? Gdyby się nauczył czegoś takiego to mógłby stać się się o wiele silniejszy.
- Hej, Arisu, widziałem wcześniej, że potrafisz latać i tworzyć jakieś takie dziwne fale uderzeniowe.
Poczekał, aż ta wypowie się na ten temat, jednakże, nawet gdyby nic nie powiedziała, to chłopak zamierzał kontynuować swoją wypowiedź.
- Czy mogłabyś mnie nauczyć tego wszystkiego? Chcę się zmierzyć z tą całą armią Czerwonej Wstęgi, więc muszę stać się silniejszy.
- Cieszę się, że nic Ci się nie jest.
Przecież ona mogła umrzeć! Tak się nie stało, na całe szczęście. Podczas wymawiania tych słów, na twarzy bruneta zagościł uśmiech.
Po paru chwilach, szatynka zaczęła przepraszać za swoje zachowanie. Cóż, bohater nasz nie był w stanie się na nią złościć, tak więc nie miał zamiaru pouczać w jakikolwiek sposób Arisu. Zresztą, przeprosiła za swe zachowanie, to się liczyło.
- W porządku, najważniejsze, że nic Ci się nie stało.
Wtem wzrok chłopaka znalazł się na staruszku, który zasugerował, iż Czerwona Wstęga może teraz zechcieć poszukiwać także i bruneta oraz szatynki, biorąc pod uwagę dzisiejsze wydarzenia. Było to bardzo prawdopodobne. Skoro młodzieniec i kobieta zniszczyli tamte roboty to najpewniej znaleźli się już na celowniku tej armii. Niemniej jednak, bohater nasz nie zamierzał wycofywać się ze swych postanowień. Skoro podjął się wcześniej pokonania Czerwonej Wstęgi to zamierzał to zrobić. Musiał jednak stać się silniejszy. Skoro ten mężczyzna uważał, iż RR mogło skrywać o wiele mocniejszy arsenał to chłopak musiał przygotować się, aby móc sprostać temu wyzwaniu. Staruszek zaś poinformował naszych bohaterów, iż zamierza ukryć się w mieście, póki co. Według niego, miało być tu bezpieczniej.
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś z panem spotkam. Będę wtedy o wiele silniejszy!
Powiedział, kiedy starzec się z nimi żegnał. Tuż po tym, jak staruszek opuścił pomieszczenie, do środka wszedł kolejny, nieznany młodzieńcowi, mężczyzna. Był on chyba kimś w rodzaju medyka. Zaproponował on, aby nasi bohaterowie pozostali na noc, w celu zgojenia swych ran. Cóż, brunet nie zamierzał protestować. Wciąż odczuwał ból, tak więc wizja opuszczenia tego budynku, nie napawała go zbyt dużym optymizmem. Dnia jutrzejszego najpewniej będzie czuł się znacznie lepiej.
- Ja zostaję. Prześpię się do jutra, pewnie poczuję się wtedy lepiej.
Rzekł w stronę kobiety, zastanawiając się przy okazji nad pewną kwestią. Młodzieniec doskonale pamiętał, jak to szatynka unosiła się na jego oczach nad ziemią, tak na prawdę bez żadnych problemów. Była chyba nawet w stanie tworzyć jakieś dziwne fale uderzeniowe. Może młodzieniec mógłby ją poprosić o pomoc w opanowaniu tych dziwnych sztuczek magicznych? Może byłaby skłonna go nauczyć tego? Gdyby się nauczył czegoś takiego to mógłby stać się się o wiele silniejszy.
- Hej, Arisu, widziałem wcześniej, że potrafisz latać i tworzyć jakieś takie dziwne fale uderzeniowe.
Poczekał, aż ta wypowie się na ten temat, jednakże, nawet gdyby nic nie powiedziała, to chłopak zamierzał kontynuować swoją wypowiedź.
- Czy mogłabyś mnie nauczyć tego wszystkiego? Chcę się zmierzyć z tą całą armią Czerwonej Wstęgi, więc muszę stać się silniejszy.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Czw Wrz 09, 2021 4:57 am
Cała ta sytuacja była co najmniej kłopotliwa i nie była jej na na rękę. Nie podobało jej się to. Ugh. Spojrzała na dziadka i skinęła głową na zgodę, a więc teraz ja mogę ich być celem? Masakra. To była ostatnia rzecz o której pomyślała w tej chwili. W sumie myślenie w takim osłabionym stanie też nie należało do najlżejszych. Miała ciężkie powieki chce mi się spać i to najchętniej by teraz uczyniła gdyby nie fakt, że golas zaczął do niej mówić. I to po raz pierwszy to nie ona była tą gadułą, ha! Zamknęła oczy pozwalając odpocząć swoim powiekom. Jej ciało też z pewnością potrzebuje dobrego odpoczynku, nie chciało jej się ruszać żadną częścią ciała. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wzmocnienie swojego ciała i ducha. Trzeba się przygotować na najbliższe starcie z nieznajomą organizacją. I trzeba skopać im porządnie dupska.
- Aż tak się o mnie martwiłeś? - rzekła przez chwilę milcząc o analizując jego słowa we własnych myślach. Byłby w stanie wywarzyć drzwi? Być może. Nie znała jego zdolności bojowych więc w takich sytuacjach mogłoby się wydarzyć tak naprawdę wszystko. A same zdarzenia łazienkowe pamięta jak przez mgłę.
- Ja się stąd nie wybieram, póki się porządnie nie wyśpię. A ciało mam za słabe by gdzieś iść - westchnęła ciężko zrezygnowana. Ostrożnie obróciła swoje ciało na lewy bok uważając by prawa strona została nienaruszona. Już dość miała bólu na dziś, robi sobie od tego wolne do odwołania. Chyba, że sama sobie znowu coś zrobi, a tego sobie nie życzy ani nikomu innemu z jej najbliższego otoczenia.
Kiedy chłopak zaczął opowiadać o jej umiejętnościach latania jak i Magic Wave, otworzyła prawe oko by na niego spojrzeć. To brzmiało jak propozycja. Jednak koniec końców nie wiedziała, czy to co umie ona, czy on również to potrafi. Nie wiedziała ile jest osób takich jak ona i czy w ogóle gdzieś ktoś taki istnieje jeszcze więc wolała się wstrzymać z nauką takich technik osobom, które te umiejętności może koniec końców okazać się bezużyteczne w walce. Zamknęła oczy i zmarszczyła brwi. Zaczęła myśleć. Więc nim odpowiedziała minęła naprawdę dłuższa chwila i można byłoby pomyśleć, że zasnęła, jednak o dziwo tak się nie stało.
- Pierwszą i najistotniejszą rzeczą jaką trzeba ustalić między nami jest Twoje imię. A raczej jego brak. Moim pierwszym warunkiem jest to abyś wymyślił sobie jakieś tymczasowe imię, ksywkę, cokolwiek chcesz. Po drugie, Twoje ubrania. Powinieneś je mieć, a nie kurtkę związaną na biodrach. A po trzecie... Z wszystkich technik jakie umiem najbardziej opłaca mi się nauczyć się ciebie latania. Przyda ci się w przyszłości. Czy umowa między nami stoi? - Tak naprawdę nie powiedziała nic odkrywczego. Są to jedynie słowa, które już wcześniej mówiła tylko, że teraz mogła to wszystko skleić w jedno sensowne zdanie. Mogła go nauczać to prawda jednak ma swoje wymagania, które należałoby spełnić.
- Co do imienia dam Ci tyle czasu ile będziesz chciał. Jeżeli będziesz gotowy to wtedy się możesz do mnie zgłosić o trening latania - dodała po chwili namysłu. Zmęczona zamknęła oczy i jednocześnie poczuła jak je ciało się rozluźnia. Była o tym wręcz przekonana, że kiedy tylko ta rozmowa się zakończy zapadnie w baardzo długo i głęboki sen by zregenerować swoje siły do granic możliwości. Oby jej marzenie dotyczące tego snu się spełniły. W sumie to jedyna rzecz o której teraz marzyła.
- Aż tak się o mnie martwiłeś? - rzekła przez chwilę milcząc o analizując jego słowa we własnych myślach. Byłby w stanie wywarzyć drzwi? Być może. Nie znała jego zdolności bojowych więc w takich sytuacjach mogłoby się wydarzyć tak naprawdę wszystko. A same zdarzenia łazienkowe pamięta jak przez mgłę.
- Ja się stąd nie wybieram, póki się porządnie nie wyśpię. A ciało mam za słabe by gdzieś iść - westchnęła ciężko zrezygnowana. Ostrożnie obróciła swoje ciało na lewy bok uważając by prawa strona została nienaruszona. Już dość miała bólu na dziś, robi sobie od tego wolne do odwołania. Chyba, że sama sobie znowu coś zrobi, a tego sobie nie życzy ani nikomu innemu z jej najbliższego otoczenia.
Kiedy chłopak zaczął opowiadać o jej umiejętnościach latania jak i Magic Wave, otworzyła prawe oko by na niego spojrzeć. To brzmiało jak propozycja. Jednak koniec końców nie wiedziała, czy to co umie ona, czy on również to potrafi. Nie wiedziała ile jest osób takich jak ona i czy w ogóle gdzieś ktoś taki istnieje jeszcze więc wolała się wstrzymać z nauką takich technik osobom, które te umiejętności może koniec końców okazać się bezużyteczne w walce. Zamknęła oczy i zmarszczyła brwi. Zaczęła myśleć. Więc nim odpowiedziała minęła naprawdę dłuższa chwila i można byłoby pomyśleć, że zasnęła, jednak o dziwo tak się nie stało.
- Pierwszą i najistotniejszą rzeczą jaką trzeba ustalić między nami jest Twoje imię. A raczej jego brak. Moim pierwszym warunkiem jest to abyś wymyślił sobie jakieś tymczasowe imię, ksywkę, cokolwiek chcesz. Po drugie, Twoje ubrania. Powinieneś je mieć, a nie kurtkę związaną na biodrach. A po trzecie... Z wszystkich technik jakie umiem najbardziej opłaca mi się nauczyć się ciebie latania. Przyda ci się w przyszłości. Czy umowa między nami stoi? - Tak naprawdę nie powiedziała nic odkrywczego. Są to jedynie słowa, które już wcześniej mówiła tylko, że teraz mogła to wszystko skleić w jedno sensowne zdanie. Mogła go nauczać to prawda jednak ma swoje wymagania, które należałoby spełnić.
- Co do imienia dam Ci tyle czasu ile będziesz chciał. Jeżeli będziesz gotowy to wtedy się możesz do mnie zgłosić o trening latania - dodała po chwili namysłu. Zmęczona zamknęła oczy i jednocześnie poczuła jak je ciało się rozluźnia. Była o tym wręcz przekonana, że kiedy tylko ta rozmowa się zakończy zapadnie w baardzo długo i głęboki sen by zregenerować swoje siły do granic możliwości. Oby jej marzenie dotyczące tego snu się spełniły. W sumie to jedyna rzecz o której teraz marzyła.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 10, 2021 10:09 am
- Przecież mogłaś umrzeć! Jak miałem się nie martwić?
Rzekł, odpowiadając na pytanie kobiety. Być może ona nie rozumiała tego wszystkiego, lecz dla chłopaka logicznym było, aby jej pomóc. Być może kobieta nie rozumiała, dlaczego młodzieniec postąpił właśnie w taki, a nie w inny sposób, lecz dla niego było to oczywiste. W każdym razie, szatynka także nie zamierzała dzisiejszego dnia opuszczać tegoż budynku. Według niej, jej ciało było zbyt osłabione, aby mogła sobie pozwolić na jakąkolwiek podróż, nawet taką najkrótszą.
Nim Arisu zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie bruneta, które dotyczyło nauki tamtych magicznych sztuczek, minęła naprawdę długa chwila. Była ona na tyle długa, iż bohater nasz zaczął sądzić, że szatynka najzwyczajniej w świecie zasnęła. Rany, przecież miała ona odpowiedzieć na jego pytanie, a nie iść tak po prostu spać. Chłopak doszedł do wniosku, iż obudzi ją, lecz w dość niecodzienny sposób. W momencie, w którym brunet już miał zacząć krzyczeć (tak, miało to na celu obudzenie Arisu, według naszego bohatera był to bardzo zabawny pomysł), kobieta zaczęła mówić. Postawiła ona pewne warunki brunetowi. Warunki, które musiał spełnić on, aby móc zostać dopuszczonym do poznania sekretów tych magicznych sztuk. Pierwszym warunkiem było wymyślenie przez bohatera naszego imienia swego. Drugim warunkiem miało być zdobycie ubrań przez chłopaka. Miał on znaleźć sobie jakieś ubrania, ponieważ szatynka uważała, iż kurtka związana wokół bioder nie jest odpowiednim "ubiorem". Kolejną, a zarazem ostatnią kwestią - która jednak nie była już warunkiem - była możliwość nauczenia bruneta przez osobę szatynki, tylko i wyłącznie latania, które miało być najwidocznie jedyną rzeczą, która mogłaby okazać się dla niego przydatna. No dobra, zacznijmy więc od samego początku. Czemu musiał spełnić on jakieś warunki? Dlaczego musiał najpierw zrobić coś, a dopiero potem mógł otrzymać to, co go interesowało? Nie mógł zostać zabrany na naukę od razu? Nie mogli oni pominąć tych wszystkich głupot i skupić się na tym, co było ważne? Cholera, dlaczego chłopak musiał akurat teraz wymyślić dla siebie jakieś tymczasowe imię? Brunet westchnął, po czym spojrzał w sufit.
- Dlaczego muszę wymyślić sobie imię właśnie teraz? Nie możesz mnie zacząć uczyć tego od razu?
W momencie, w którym chłopak usłyszał o kurtce, którą związał sobie wokół talii, wręcz natychmiast podniósł się. Chciał on oddać tę kurtkę jej właścicielowi. Jednakże, w tej właśnie chwili, poczuł on ponownie ogromny ból, który dobiegał z jego pleców. Ból był tak koszmarny, iż zmusił go do ponownego położenia się na łożu. Brunet zacisnął zęby. Doszedł do wniosku, iż nie da on rady dziś zwrócić tej kurtki. Będzie on musiał w przyszłości to zrobić. Jasna cholera, nie dość, że bohater nasz musiał wymyślić sobie jakieś imię, to jeszcze musiał sobie znaleźć ubrania. Skąd on miał wziąć teraz ubrania?
- Arisu, przecież ja nie mam żadnych pieniędzy. Skąd mam wziąć ubrania?
Zapytał, spoglądając na nią. Miał nadzieję, iż szatynka ulituje się nad nim i odstąpi od tegoż jednego warunku. Młodzieniec nie rozumiał także tego, dlaczego szatynka nie mogła go nauczyć pozostałych umiejętności, które ona potrafiła. Dlaczego mogła ona go tylko i wyłącznie latania nauczyć? Przecież taka fala uderzeniowa mogła również przydać się brunetowi.
- Dlaczego nie możesz mnie nauczyć też tej fali uderzeniowej?
Przecież dzięki tej fali, nasz bohater mógł stać się o wiele bardziej problematycznym przeciwnikiem dla RR.
Rzekł, odpowiadając na pytanie kobiety. Być może ona nie rozumiała tego wszystkiego, lecz dla chłopaka logicznym było, aby jej pomóc. Być może kobieta nie rozumiała, dlaczego młodzieniec postąpił właśnie w taki, a nie w inny sposób, lecz dla niego było to oczywiste. W każdym razie, szatynka także nie zamierzała dzisiejszego dnia opuszczać tegoż budynku. Według niej, jej ciało było zbyt osłabione, aby mogła sobie pozwolić na jakąkolwiek podróż, nawet taką najkrótszą.
Nim Arisu zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie bruneta, które dotyczyło nauki tamtych magicznych sztuczek, minęła naprawdę długa chwila. Była ona na tyle długa, iż bohater nasz zaczął sądzić, że szatynka najzwyczajniej w świecie zasnęła. Rany, przecież miała ona odpowiedzieć na jego pytanie, a nie iść tak po prostu spać. Chłopak doszedł do wniosku, iż obudzi ją, lecz w dość niecodzienny sposób. W momencie, w którym brunet już miał zacząć krzyczeć (tak, miało to na celu obudzenie Arisu, według naszego bohatera był to bardzo zabawny pomysł), kobieta zaczęła mówić. Postawiła ona pewne warunki brunetowi. Warunki, które musiał spełnić on, aby móc zostać dopuszczonym do poznania sekretów tych magicznych sztuk. Pierwszym warunkiem było wymyślenie przez bohatera naszego imienia swego. Drugim warunkiem miało być zdobycie ubrań przez chłopaka. Miał on znaleźć sobie jakieś ubrania, ponieważ szatynka uważała, iż kurtka związana wokół bioder nie jest odpowiednim "ubiorem". Kolejną, a zarazem ostatnią kwestią - która jednak nie była już warunkiem - była możliwość nauczenia bruneta przez osobę szatynki, tylko i wyłącznie latania, które miało być najwidocznie jedyną rzeczą, która mogłaby okazać się dla niego przydatna. No dobra, zacznijmy więc od samego początku. Czemu musiał spełnić on jakieś warunki? Dlaczego musiał najpierw zrobić coś, a dopiero potem mógł otrzymać to, co go interesowało? Nie mógł zostać zabrany na naukę od razu? Nie mogli oni pominąć tych wszystkich głupot i skupić się na tym, co było ważne? Cholera, dlaczego chłopak musiał akurat teraz wymyślić dla siebie jakieś tymczasowe imię? Brunet westchnął, po czym spojrzał w sufit.
- Dlaczego muszę wymyślić sobie imię właśnie teraz? Nie możesz mnie zacząć uczyć tego od razu?
W momencie, w którym chłopak usłyszał o kurtce, którą związał sobie wokół talii, wręcz natychmiast podniósł się. Chciał on oddać tę kurtkę jej właścicielowi. Jednakże, w tej właśnie chwili, poczuł on ponownie ogromny ból, który dobiegał z jego pleców. Ból był tak koszmarny, iż zmusił go do ponownego położenia się na łożu. Brunet zacisnął zęby. Doszedł do wniosku, iż nie da on rady dziś zwrócić tej kurtki. Będzie on musiał w przyszłości to zrobić. Jasna cholera, nie dość, że bohater nasz musiał wymyślić sobie jakieś imię, to jeszcze musiał sobie znaleźć ubrania. Skąd on miał wziąć teraz ubrania?
- Arisu, przecież ja nie mam żadnych pieniędzy. Skąd mam wziąć ubrania?
Zapytał, spoglądając na nią. Miał nadzieję, iż szatynka ulituje się nad nim i odstąpi od tegoż jednego warunku. Młodzieniec nie rozumiał także tego, dlaczego szatynka nie mogła go nauczyć pozostałych umiejętności, które ona potrafiła. Dlaczego mogła ona go tylko i wyłącznie latania nauczyć? Przecież taka fala uderzeniowa mogła również przydać się brunetowi.
- Dlaczego nie możesz mnie nauczyć też tej fali uderzeniowej?
Przecież dzięki tej fali, nasz bohater mógł stać się o wiele bardziej problematycznym przeciwnikiem dla RR.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 10, 2021 11:57 am
-Ano mogłam umrzeć to prawda, mam sporo szczęścia w swoim życiu - odetchnęła pod nosem dalej mając zamknięte oczy. Rozmowa z nim bardziej ją rozbudziła, no przynajmniej na tyle, że chwilowo zażegnała problem ze spaniem. Otworzyła oczy i wyciągnęła się używając do tego tylko lewego ramienia, nawet jakieś kości jej postrzelały o niebo lepiej. Stawiane przez niej warunki nie były robione aby mu zrobić psikusa, ale po to żeby lepiej zrozumiał, że dalej jest tutaj na planecie Ziemia, a do tego trzeba się zaadaptować. Jak do każdej innej sytuacji, która się nam przydarza w życiu. On sam chyba jeszcze nie zrozumiał w jakiej sytuacji się znalazł, a więc Arisu chciała mu to wyjaśnić, ale zanim to nastąpiło obróciła się na plecy i nieco poprawiła swój koc. A następnie gdy otworzyła powieki spoglądała na sufit przed jej oczami, dopiero po chwili zawahania się spojrzała w jego kierunku.
-Pragnę Ci przypomnieć, że jesteś ranny - Widząc jak wstaje, właśnie o to jej chodziło o ten ból, który właśnie teraz odczuwał. -Jesteś tutaj na Ziemi, a więc powinieneś się dostosować do tego jak działa ten świat. Ale Twoim aktualnym priorytetem jest odpoczynek, coś Ci się stało w plecy i nie wiem dokładnie kiedy to się stało, ale potrzebujesz odpoczynku. Mamy szwy i pewnie dopiero po tygodniu je ściągną - Ciągnęła swój monolog i rana jakiś czas brała głębsze oddechy co by mówić dalej -Zregenerujesz siły i odpoczniesz, nam obojgu ściągną szwy i wtedy można pomyśleć o wspólnym treningu - Co jak co, ale odpoczynek to też jakiś swego sposób na trening tylko innego rodzaju, ciało też potrzebuje odpoczynku. Gdy wspomniał o ubraniach westchnęła. -Już zapomniałeś? Mówiłam, że mam w swoim domu jakieś stare ubrania dam Ci je, ale to czy skorzystasz z mojej pomocy zależy wyłącznie od Ciebie - dodała po chwili i zamknęła oczy chcąc pozbierać myśli. Co jak co, ale myślenie w tej chwili przychodziło jej o niebo lepiej niż przed chwilą, widać jej ciało też odpoczęło przez co myślenie stało sie nieco lżejsze.
-Nie wiem jakim typem bojowym jesteś, nie wiem, czy jesteś magiem, wojownikiem czy uj wie kim. Mogę zaryzykować i CIe nauczyć, ale z drugiej strony jeżeli jesteś wojownikiem, a ja magiem, nauczę Cię swojej techniki to i tak się jej nie nauczysz, to się mija z celem, rozumiesz? Dlatego mogę Cię jedynie nauczyć latania, jest praktyczna jak i dla mnie jak i dla Ciebie. Dlatego też nie chce ryzykować ucząc cię czegoś co może nie wypalić. - A gdy w końcu skończyła mówić poczuła jak jej serce zaczęło mocniej bić. Zmęczyła się tylko rozmową? To słabo, ale jest lepiej niż było, tam w łazience, a więc powoli, krok po kroczku i na pewno wyzdrowieje w swoim osobistym czasie. na czas regeneracji nie mogła nic poradzić.
- A i jeszcze jedno, masz gdzie zamieszkać? Jeżeli nie to u mnie się coś znajdę, a jedyny powód dlatego chce to zrobić to ta Twoja rana, trzeba będzie ją doglądać i pewnie co jakiś sprawdzać, czy szwy są na miejscu, a w szpitalu... w szpitalu takiego czegoś nie dostaniesz, ale jak mówiłam wcześniej decyzję zostawiam Ci, wybierz co chcesz, uszanuje każde zdanie - Zamknęła usta na sam koniec czując, że powiedziała tak naprawdę wszystko co jej leżało na sercu, więc teraz wszystko pozostaje w rękach chłopaka. A! W sumie o jednej rzeczy zapomniała, o tych ludziach, którzy mają ich niby szukać. Nie znają ich wyglądu, więc możliwe, że przez jakiś czas będą bezpieczni u niej w domu. W razie co znajdzie się kryjówkę tymczasową albo coś w tym guście, teraz nie miała siły za wiele się nad tym zastanawiać. Zbyt duża ilość myśli ją męczyła i powodowało, że układała w głowie scenariusze, a to było niedobre. Jedyne o czym teraz powinna pomyśleć to sen i o sobie samej, w końcu sama sobie tego piwa nawarzyła więc teraz jakoś musi z tym żyć. A więc i musi sobie dać ten czas na odpoczynek w swoim łóżku, to najlepsze co teraz zrobi, a on... On sam zdecyduje co chce zrobić, nic na siłę robić nie będzie i uszanuje to co sam postanowi, nie chce mu wchodzić specjalnie w paradę.
-Pragnę Ci przypomnieć, że jesteś ranny - Widząc jak wstaje, właśnie o to jej chodziło o ten ból, który właśnie teraz odczuwał. -Jesteś tutaj na Ziemi, a więc powinieneś się dostosować do tego jak działa ten świat. Ale Twoim aktualnym priorytetem jest odpoczynek, coś Ci się stało w plecy i nie wiem dokładnie kiedy to się stało, ale potrzebujesz odpoczynku. Mamy szwy i pewnie dopiero po tygodniu je ściągną - Ciągnęła swój monolog i rana jakiś czas brała głębsze oddechy co by mówić dalej -Zregenerujesz siły i odpoczniesz, nam obojgu ściągną szwy i wtedy można pomyśleć o wspólnym treningu - Co jak co, ale odpoczynek to też jakiś swego sposób na trening tylko innego rodzaju, ciało też potrzebuje odpoczynku. Gdy wspomniał o ubraniach westchnęła. -Już zapomniałeś? Mówiłam, że mam w swoim domu jakieś stare ubrania dam Ci je, ale to czy skorzystasz z mojej pomocy zależy wyłącznie od Ciebie - dodała po chwili i zamknęła oczy chcąc pozbierać myśli. Co jak co, ale myślenie w tej chwili przychodziło jej o niebo lepiej niż przed chwilą, widać jej ciało też odpoczęło przez co myślenie stało sie nieco lżejsze.
-Nie wiem jakim typem bojowym jesteś, nie wiem, czy jesteś magiem, wojownikiem czy uj wie kim. Mogę zaryzykować i CIe nauczyć, ale z drugiej strony jeżeli jesteś wojownikiem, a ja magiem, nauczę Cię swojej techniki to i tak się jej nie nauczysz, to się mija z celem, rozumiesz? Dlatego mogę Cię jedynie nauczyć latania, jest praktyczna jak i dla mnie jak i dla Ciebie. Dlatego też nie chce ryzykować ucząc cię czegoś co może nie wypalić. - A gdy w końcu skończyła mówić poczuła jak jej serce zaczęło mocniej bić. Zmęczyła się tylko rozmową? To słabo, ale jest lepiej niż było, tam w łazience, a więc powoli, krok po kroczku i na pewno wyzdrowieje w swoim osobistym czasie. na czas regeneracji nie mogła nic poradzić.
- A i jeszcze jedno, masz gdzie zamieszkać? Jeżeli nie to u mnie się coś znajdę, a jedyny powód dlatego chce to zrobić to ta Twoja rana, trzeba będzie ją doglądać i pewnie co jakiś sprawdzać, czy szwy są na miejscu, a w szpitalu... w szpitalu takiego czegoś nie dostaniesz, ale jak mówiłam wcześniej decyzję zostawiam Ci, wybierz co chcesz, uszanuje każde zdanie - Zamknęła usta na sam koniec czując, że powiedziała tak naprawdę wszystko co jej leżało na sercu, więc teraz wszystko pozostaje w rękach chłopaka. A! W sumie o jednej rzeczy zapomniała, o tych ludziach, którzy mają ich niby szukać. Nie znają ich wyglądu, więc możliwe, że przez jakiś czas będą bezpieczni u niej w domu. W razie co znajdzie się kryjówkę tymczasową albo coś w tym guście, teraz nie miała siły za wiele się nad tym zastanawiać. Zbyt duża ilość myśli ją męczyła i powodowało, że układała w głowie scenariusze, a to było niedobre. Jedyne o czym teraz powinna pomyśleć to sen i o sobie samej, w końcu sama sobie tego piwa nawarzyła więc teraz jakoś musi z tym żyć. A więc i musi sobie dać ten czas na odpoczynek w swoim łóżku, to najlepsze co teraz zrobi, a on... On sam zdecyduje co chce zrobić, nic na siłę robić nie będzie i uszanuje to co sam postanowi, nie chce mu wchodzić specjalnie w paradę.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 10, 2021 4:43 pm
Kobieta zasugerowała, że chłopak powinien dostosować się do obyczajów panujących na Ziemi skoro już na niej się znalazł. No i posiadanie imienia niewątpliwie było jednym z takich obyczajów panujących na tej planetce. Niemniej jednak, młodzieniec powinien się skupić na odpoczynku, ponieważ jego plecy zostały ranne. Wyglądało na to, że szatynka nie miała pojęcia co stało się podczas ich pobytu w poprzednim budynku, tak więc najpewniej nawet nie wiedziała, że ktoś próbował się dostać do niej, gdy ta zamknęła się w jakimś pomieszczeniu. Chyba musiała stracić przytomność w tamtym czasie. Tak, to by wiele wyjaśniało. W sumie to, gdy oboje przemieszczali się w tamtym wielkim pojemniku to Arisu wydawała się jakaś taka... nieobecna.
- Musiałaś stracić przytomność, gdy wyważyłem tamte drzwi. Pewnie dlatego nie wiesz, co się później stało.
Zaczął mówić, kiedy tylko kobieta zakończyła swą wypowiedź.
- Nie wiem co to było, ale uderzyłem w jakąś dziwną rzecz, przez co musiała się rozbić na kilka kawałków. Te kawałki najpewniej wbiły się w moje plecy.
Wyjaśnił, po czym zaczął zastanawiać się nad pewną sprawą. Kobieta przed chwilą poinformowała młodzieńca, że zostały im obojgu założone jakieś "szwy", które miałyby im zostać zdjęte dopiero po tygodniu. Tygodniu. Tak więc brunet miałby czekać cały tydzień, aż zostaną mu ściągnięte te całe szwy i dopiero wtedy miałby rozpocząć naukę? Że co!? Czemu miał czekać tak długo?! Czemu musiał być ograniczony przez jakieś głupie szwy?!
- Po tygodniu!?
W tej właśnie chwili bohater nasz ponownie zerwał się z łóżka, nie dowierzając temu, co słyszy, lecz znów poczuł ten sam, koszmarny ból. Chłopak wytrzeszczył oczy tak bardzo, że można było mieć wrażenie, iż za chwilę wyskoczą one z oczodołów. On sam zaś, ponownie wylądował na łóżku.
- Z-Zapomniałem całkowicie o tym...
Wyszeptał, spoglądając chwilę później w stronę szatynki.
- Dlaczego musimy czekać cały tydzień? Dlaczego muszę czekać, aż ściągną mi te szwy? Czy one są naprawdę takie ważne?
Nie chciał czekać tak długo. Chciał zacząć działać jak najszybciej. Przecież im dłużej zwlekał, to Czerwona Wstęga otrzymywała tylko więcej czasu, który mogła wykorzystać na dalsze sianie terroru. Młodzieniec nie chciał leżeć z założonymi rękoma z myślą, iż niewinni ludzie mogą cierpieć. Spojrzał w sufit, zaciskając prawą pięść.
- Po prostu nie mogę tu tak po prostu leżeć z myślą, że ta cała Czerwona Wstęga może krzywdzić niewinnych ludzi.
Kilka chwil później Arisu wspomniała, że posiada w swoim domu jakieś ubrania, które mogłaby oddać naszemu bohaterowi, jeżeli tylko ten by chciał. Całkowicie o tym zapomniał. Zapomniał on, iż jakiś czas temu złożyła ona mu taką propozycję. Cóż, chłopak byłby jej bardzo wdzięczny, gdyby faktycznie mu ona takowe ubrania przekazała. Przynajmniej wtedy nikt by nie zwracał uwagi na jego dżdżownicę. Na twarzy chłopaka zagościł uśmiech. Cieszył się, że szatynka chciała mu pomóc.
- Skoro na Ziemii nosi się ubrania to bardzo chciałbym dostać jakieś. Może wtedy nikt nie zwracałby uwagi na moją parówę, hehe.
Okazało się, iż istniało coś takiego jak typ bojowy, który definiował to, czy dana osoba była wojownikiem, bądź magiem. Mogły istnieć także inne typy, lecz Arisu nic na ten temat nie wiedziała. Niemniej jednak, wyglądało na to, iż tamta dziwna fala uderzeniowa, którą posługiwała się kobieta, była zdolnością zarezerwowaną tylko i wyłącznie dla magów. Jednakże, istniały zdolności, których mógł się nauczyć każdy bez względu na to, jakim typem bojowym był. Latanie było jedną z takich zdolności. Pytanie zatem brzmiało - jak młodzieniec mógłby ustalić jakim typem bojowym on sam był?
- No, ale skąd wiadomo, że ja jestem typem wojownika, a nie właśnie magiem? Jak można to ustalić?
Na pewno istniał jakiś sposób, dzięki któremu można było ustalić to. Musiał istnieć sposób sprawdzenia tego typu bojowego, aby każdy mógł wiedzieć, na czym powinien się skoncentrować.
Sekundę później kobieta zapytała bruneta czy ten posiadał w zasadzie jakiś dom lub miejsce, w którym mógłby mieszkać. Jeżeli takowego nie posiadał to mógł zamieszkać u szatynki. Cóż, nawet gdyby nasz bohater taki dom posiadał to nie był w stanie sobie przypomnieć nic na ten temat. Tak więc wyglądało na to, że był on w najzwyczajniej w świecie bezdomny.
- Nie przypominam sobie, abym posiadał jakiś dom, więc najwidoczniej jestem bezdomny.
Na całe szczęście, Arisu ponownie wyciągnęła pomocną dłoń w stronę chłopaka. Na twarzy młodzieńca ponownie zagościł uśmiech. Było to bardzo miłe z jej strony. Na buzi bruneta zagościły rumieńce, a on sam zaś odwrócił głowę w bok.
- Dziękuję, że chcesz mi pomóc... to bardzo miłe...
No, ale może mógłby jej się po tym wszystkim jakoś odwdzięczyć? Przecież nie chciał, aby to wyglądało tak, że ją wykorzystuje. Przecież chciała dać mu ubrania i dach nad głową.
- Może mógłbym Ci się potem jakoś odwdzięczyć?
Bohater nasz podczas wypowiadania tych słów wciąż spoglądał gdzieś w bok.
- Musiałaś stracić przytomność, gdy wyważyłem tamte drzwi. Pewnie dlatego nie wiesz, co się później stało.
Zaczął mówić, kiedy tylko kobieta zakończyła swą wypowiedź.
- Nie wiem co to było, ale uderzyłem w jakąś dziwną rzecz, przez co musiała się rozbić na kilka kawałków. Te kawałki najpewniej wbiły się w moje plecy.
Wyjaśnił, po czym zaczął zastanawiać się nad pewną sprawą. Kobieta przed chwilą poinformowała młodzieńca, że zostały im obojgu założone jakieś "szwy", które miałyby im zostać zdjęte dopiero po tygodniu. Tygodniu. Tak więc brunet miałby czekać cały tydzień, aż zostaną mu ściągnięte te całe szwy i dopiero wtedy miałby rozpocząć naukę? Że co!? Czemu miał czekać tak długo?! Czemu musiał być ograniczony przez jakieś głupie szwy?!
- Po tygodniu!?
W tej właśnie chwili bohater nasz ponownie zerwał się z łóżka, nie dowierzając temu, co słyszy, lecz znów poczuł ten sam, koszmarny ból. Chłopak wytrzeszczył oczy tak bardzo, że można było mieć wrażenie, iż za chwilę wyskoczą one z oczodołów. On sam zaś, ponownie wylądował na łóżku.
- Z-Zapomniałem całkowicie o tym...
Wyszeptał, spoglądając chwilę później w stronę szatynki.
- Dlaczego musimy czekać cały tydzień? Dlaczego muszę czekać, aż ściągną mi te szwy? Czy one są naprawdę takie ważne?
Nie chciał czekać tak długo. Chciał zacząć działać jak najszybciej. Przecież im dłużej zwlekał, to Czerwona Wstęga otrzymywała tylko więcej czasu, który mogła wykorzystać na dalsze sianie terroru. Młodzieniec nie chciał leżeć z założonymi rękoma z myślą, iż niewinni ludzie mogą cierpieć. Spojrzał w sufit, zaciskając prawą pięść.
- Po prostu nie mogę tu tak po prostu leżeć z myślą, że ta cała Czerwona Wstęga może krzywdzić niewinnych ludzi.
Kilka chwil później Arisu wspomniała, że posiada w swoim domu jakieś ubrania, które mogłaby oddać naszemu bohaterowi, jeżeli tylko ten by chciał. Całkowicie o tym zapomniał. Zapomniał on, iż jakiś czas temu złożyła ona mu taką propozycję. Cóż, chłopak byłby jej bardzo wdzięczny, gdyby faktycznie mu ona takowe ubrania przekazała. Przynajmniej wtedy nikt by nie zwracał uwagi na jego dżdżownicę. Na twarzy chłopaka zagościł uśmiech. Cieszył się, że szatynka chciała mu pomóc.
- Skoro na Ziemii nosi się ubrania to bardzo chciałbym dostać jakieś. Może wtedy nikt nie zwracałby uwagi na moją parówę, hehe.
Okazało się, iż istniało coś takiego jak typ bojowy, który definiował to, czy dana osoba była wojownikiem, bądź magiem. Mogły istnieć także inne typy, lecz Arisu nic na ten temat nie wiedziała. Niemniej jednak, wyglądało na to, iż tamta dziwna fala uderzeniowa, którą posługiwała się kobieta, była zdolnością zarezerwowaną tylko i wyłącznie dla magów. Jednakże, istniały zdolności, których mógł się nauczyć każdy bez względu na to, jakim typem bojowym był. Latanie było jedną z takich zdolności. Pytanie zatem brzmiało - jak młodzieniec mógłby ustalić jakim typem bojowym on sam był?
- No, ale skąd wiadomo, że ja jestem typem wojownika, a nie właśnie magiem? Jak można to ustalić?
Na pewno istniał jakiś sposób, dzięki któremu można było ustalić to. Musiał istnieć sposób sprawdzenia tego typu bojowego, aby każdy mógł wiedzieć, na czym powinien się skoncentrować.
Sekundę później kobieta zapytała bruneta czy ten posiadał w zasadzie jakiś dom lub miejsce, w którym mógłby mieszkać. Jeżeli takowego nie posiadał to mógł zamieszkać u szatynki. Cóż, nawet gdyby nasz bohater taki dom posiadał to nie był w stanie sobie przypomnieć nic na ten temat. Tak więc wyglądało na to, że był on w najzwyczajniej w świecie bezdomny.
- Nie przypominam sobie, abym posiadał jakiś dom, więc najwidoczniej jestem bezdomny.
Na całe szczęście, Arisu ponownie wyciągnęła pomocną dłoń w stronę chłopaka. Na twarzy młodzieńca ponownie zagościł uśmiech. Było to bardzo miłe z jej strony. Na buzi bruneta zagościły rumieńce, a on sam zaś odwrócił głowę w bok.
- Dziękuję, że chcesz mi pomóc... to bardzo miłe...
No, ale może mógłby jej się po tym wszystkim jakoś odwdzięczyć? Przecież nie chciał, aby to wyglądało tak, że ją wykorzystuje. Przecież chciała dać mu ubrania i dach nad głową.
- Może mógłbym Ci się potem jakoś odwdzięczyć?
Bohater nasz podczas wypowiadania tych słów wciąż spoglądał gdzieś w bok.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 10, 2021 5:13 pm
Była wręcz o tym przekonana, że to pracownicy tego budynku chcą się dostać do środka albo ratownicy. Jednak nawet przez myśl nie przeszło jej to, iż to on tam się próbował dostać do wnętrza toalety. Te słowa ewidentnie spowodowały, że otworzyła oczy szeroko ze zdumienia. A następnie spojrzała na chłopaka trochę temu nie dowierzając, że aż tak bardzo mu zależało mu na jej życiu. Dziwne, ale w sumie to się cieszę, że to on mnie stamtąd wydostał. Uśmiechnęła się pod nosem czując narastające rumieńce na policzkach.
- Dziękuję za to co zrobiłeś, doceniam to - To było zdecydowanie więcej niż mogła sobie wyobrazić. Pytanie brzmiało co by się stało gdyby nie wydostali ją stamtąd na czas? Naprawdę mogłaby odejść z tego świata? Teraz się o tym nie przekona, ale to całkiem prawdopodobny scenariusz zważając, że było bardzo źle z nią.
- Wbrew pozorom to te szwy są ważne, bo wtedy rana się zagoi. Więc musisz być cierpliwy, a ta cnota koniec końców czasami bywa naprawdę przydatna. Jeżeli się nadwyrężysz szwy się rozejdą albo pękną i dadzą ci wtedy nowe. Więc chyba lepiej poczekać tydzień i mieć to z głowy? - W tej chwili czuła się niczym nauczyciel, pouczając dziecko w szkole. Śmieszne uczucie, nigdy nikogo nie uczyła, ale jeżeli chodzi o jego to... Przychodziło jej to z łatwością. Ciekawe uczucie.
- No to gdy nas wypuszczą zapraszam do mnie - odrzekła z uśmiechem pod nosem. Przynajmniej jedna rzecz była już ustalona, to już coś.
- Z tego co do tej pory zauważyłam preferujesz walkę wręcz lubisz się popisywać swoją siłą z tego wnioskuję, że jesteś wojownikiem. Ja... U mnie jest wręcz odwrotnie, nie mam siły fizycznej, a i za samą walka w sobie nie przepadam. Walczę gdy zmusi mnie do tego sytuacja, tak jak było to ze staruszkiem. Moje moce uaktywniły się jakiś czas temu i większość z nich jest średnio lub dalekodystansowych i są to ataki magiczne. To jest moja teoria z tego co sama widziałam na własne oczy. - Umiejętności obserwacji różnych osób czy rzeczy teraz bardzo się jej przydaje. Umie to wykorzystać w praktyce i nawet tę wiedzę komuś przekazać. Plus dla niej.
- No to na jakiś czas zamieszkamy razem a co do odwdzięczenia się to... To chce Ci podziękować za uratowanie mojego życia - Podniosła ostrożnie swoje ciało z łóżka i zsunęła nogi na ziemię. Upewniła się, że nie kreci jej się w głowie, a następnie wstała na równe nogi. Pierwsze kroki były dość niestabilne, ale z każdym krokiem szło jej coraz lepiej, a i w tym samym czasie dużo pewniej stała na podłodze. Stanęła przy łóżku chłopaka i spojrzała na niego, a potem swoją ranę. Czuła, że się rumieni, a mimo to kącik jej ust podniósł się do uśmiechu. Pochyliła się nad chłopakiem, a następnie ucałowała jego czoło trzymając swoje usta na jego czole parę sekund i gdy się oddaliła ujęła jego dłoń i lekko ścisnęła.
- Gdyby nie Ty... Pewnie by mnie już tu nie było. Teraz to ja jestem coś ci winna kolego - I choć była to dla niej kłopotliwa sytuacja to z jej ust nie znikał uśmiech. Była mu wdzięczna jak nikt inny za uratowanie jej własnego życia. Tylko teraz nie wiedziała jak mu ma za to podziękować. I jej policzki w tym momencie mocno się zaróżowiły z zakłopotania.
- Dziękuję za to co zrobiłeś, doceniam to - To było zdecydowanie więcej niż mogła sobie wyobrazić. Pytanie brzmiało co by się stało gdyby nie wydostali ją stamtąd na czas? Naprawdę mogłaby odejść z tego świata? Teraz się o tym nie przekona, ale to całkiem prawdopodobny scenariusz zważając, że było bardzo źle z nią.
- Wbrew pozorom to te szwy są ważne, bo wtedy rana się zagoi. Więc musisz być cierpliwy, a ta cnota koniec końców czasami bywa naprawdę przydatna. Jeżeli się nadwyrężysz szwy się rozejdą albo pękną i dadzą ci wtedy nowe. Więc chyba lepiej poczekać tydzień i mieć to z głowy? - W tej chwili czuła się niczym nauczyciel, pouczając dziecko w szkole. Śmieszne uczucie, nigdy nikogo nie uczyła, ale jeżeli chodzi o jego to... Przychodziło jej to z łatwością. Ciekawe uczucie.
- No to gdy nas wypuszczą zapraszam do mnie - odrzekła z uśmiechem pod nosem. Przynajmniej jedna rzecz była już ustalona, to już coś.
- Z tego co do tej pory zauważyłam preferujesz walkę wręcz lubisz się popisywać swoją siłą z tego wnioskuję, że jesteś wojownikiem. Ja... U mnie jest wręcz odwrotnie, nie mam siły fizycznej, a i za samą walka w sobie nie przepadam. Walczę gdy zmusi mnie do tego sytuacja, tak jak było to ze staruszkiem. Moje moce uaktywniły się jakiś czas temu i większość z nich jest średnio lub dalekodystansowych i są to ataki magiczne. To jest moja teoria z tego co sama widziałam na własne oczy. - Umiejętności obserwacji różnych osób czy rzeczy teraz bardzo się jej przydaje. Umie to wykorzystać w praktyce i nawet tę wiedzę komuś przekazać. Plus dla niej.
- No to na jakiś czas zamieszkamy razem a co do odwdzięczenia się to... To chce Ci podziękować za uratowanie mojego życia - Podniosła ostrożnie swoje ciało z łóżka i zsunęła nogi na ziemię. Upewniła się, że nie kreci jej się w głowie, a następnie wstała na równe nogi. Pierwsze kroki były dość niestabilne, ale z każdym krokiem szło jej coraz lepiej, a i w tym samym czasie dużo pewniej stała na podłodze. Stanęła przy łóżku chłopaka i spojrzała na niego, a potem swoją ranę. Czuła, że się rumieni, a mimo to kącik jej ust podniósł się do uśmiechu. Pochyliła się nad chłopakiem, a następnie ucałowała jego czoło trzymając swoje usta na jego czole parę sekund i gdy się oddaliła ujęła jego dłoń i lekko ścisnęła.
- Gdyby nie Ty... Pewnie by mnie już tu nie było. Teraz to ja jestem coś ci winna kolego - I choć była to dla niej kłopotliwa sytuacja to z jej ust nie znikał uśmiech. Była mu wdzięczna jak nikt inny za uratowanie jej własnego życia. Tylko teraz nie wiedziała jak mu ma za to podziękować. I jej policzki w tym momencie mocno się zaróżowiły z zakłopotania.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 10, 2021 8:52 pm
Kobieta podziękowała chłopakowi za to, że dzięki niemu - w jakimś stopniu - udało się uratować jej życie. W momencie, w którym młodzieniec spojrzał na nią, dostrzegając, iż na jej twarzy zaczynają pojawiać się rumieńce, on sam również zaczął rumienić się, odwracając przy tym głowę w drugą stronę.
- W p-porządku, nie m-musisz mi dziękować. Z-Zrobiłem to, b-bo potrzebowałaś p-pomocy.
Przecież nie musiała mu ona dziękować. Zrobił to, bo mogłoby jej się przytrafić coś o wiele gorszego niż tylko utrata krwi. No, a przecież nikt by czegoś takiego nie chciał.
Wyglądało na to, iż te szwy, które szatynka i młodzieniec mieli założone, były bardzo ważne, ponieważ bez nich, ich rany mogłyby się nie zagoić. Co więcej, gdyby brunetowi przyszło do głowy nadwyrężyć swe mięśnie to szwy mogłyby się rozejść bądź pęknąć, przez co medyk musiałby mu założyć nowe. Ehh... cóż za upierdliwy stan rzeczy. Brunet po prostu nie mógł trafić gorzej. Westchnął, spoglądając w sufit, sekundę później zamknął swe oczy.
- To takie upierdliwe...
Pomimo tego, iż chciał on działać to nie mógł. Chciał powstrzymać ten cały proceder, a był zmuszony siedzieć na tyłku. To było takie niesprawiedliwe. Dlaczego on musiał siedzieć, a Ci źli mogli robić to, co im się podobało?
- To niesprawiedliwe... - w tym momencie otworzył swe oczy - Dlaczego nam się to przytrafiło, a Ci źli ludzie mogą sobie chodzić na wolności?
Chciałby on zmienić taki stan rzeczy, lecz aktualnie nie był w stanie.
Wracając do tematu typu bojowego. Kobieta zaczęła przedstawiać swą teorię odnośnie tego zagadnienia naszemu bohaterowi. Możliwe, iż osoby, które wolały walkę wręcz, lubiły popisywać się swą siłą, były typem wojownika. Magowie zaś mieli być osobami, które nie posiadały zbyt dużej siły fizycznej, nie przepadały za walką. Możliwe, iż moce magów musiały same się uaktywnić. Z tego też względu istniały zdolności, które mogły być wytrenowane przez osoby z konkretnego typu. Istniały jednak zdolności, które mogły zostać wytrenowane przez każdego, niezależnie od typu bojowego, np.: latanie. Według tej teorii, chłopak należeć miał do pierwszego typu, zaś szatynka, do drugiego. Może i ta teoria była w pewnym sensie trafna, lecz zwrócmy uwagę na to, że może i jakiś czas temu brunet popisywał się swoją siłą, lecz zrobił to w zasadzie tylko dlatego, aby przypodobać się szatynce. Nie miał on także zbyt dużych możliwości, aby spróbować walki na długi dystans, ponieważ jego próba zaatakowania kamieniami tamtego robota nie dała mu w zasadzie nic. Dlatego też, chłopak nie miał innego wyjścia jak najzwyczajniej w świecie uderzyć swego oponenta. A w zasadzie to wszystkich oponentów, którzy przeciwko niemu wystąpili. Teoria ta posiadała więc trochę niedociągnięć. Czy istniał więc inny sposób, aby określić typ bojowy młodzieńca? Nie wiadomo.
Arisu zaczęła się podnosić z łóżka, uprzednio informując bruneta, iż chciałaby ona mu podziękować za uratowanie swego życia. O czym ona mówiła? Przecież bohater nasz już jej powiedział, że nie musi ona mu dziękować za to.
- Huh? Przecież nie musisz mi dziękować za pomoc. Już Ci mówiłem, że zrobiłem to dlatego, bo potrzebowałaś pomocy.
O dziwo jednak, kobieta zaczęła podnosić się, ostatecznie wstając z łóżka po kilku chwilach. Po wykonaniu paru kroków, szatynka znajdowała się tuż obok łóżka bruneta.
- Huh?
Zaczął czuć się dość niepewnie. Znajdowała się bardzo blisko niego, spoglądając na niego tymi pięknymi, piwnymi oczami, a z twarzy jej nie znikał uśmiech. W momencie, w którym spojrzał jej w oczy, a ich spojrzenia ostatecznie spotkały się, ten tylko odwrócił speszony wzrok w bok, dostrzegając przez krótką chwilę rumieńce na twarzy kobiety.
- R-rany... m-mogłabyś powiedzieć o c-co chodzi.
W tej chwili, w tej właśnie chwili chłopak poczuł coś. Poczuł jak coś dotknęło jego czoła. Kątem oka spojrzał w tamtym kierunku, a to, co zobaczył, wstrząsnęło nim dogłębnie. Czegoś takiego nie widział ani nie doświadczył nigdy w swym życiu. Oto Arisu stała pochylona nad nim, całując jego czoło. Całując je! O Boże, czy to działo się naprawdę!? A może był to tylko sen? Czy on na pewno został pocałowany przez tę kobietę? A może już doznaje jakichś omamów? Z całą pewnością wszystko to działo się naprawdę. Wraz z chwilą, w której dotarło do niego, co się stało, i że nie był to sen, jego twarz zaczęła pokrywać się głęboką czerwienią. Jego szczęka opadła tak bardzo, że mógłby nią spróbować dotknąć swych nóg, a oczy mogłyby wyskoczyć mu z oczodołów. To, co stało się chwilę później, tylko dolało oliwy do ognia. Wraz z chwilą, w której brunet uświadomił sobie, że szatynka złapała go za rękę, jego umysł najzwyczajniej w świecie już nie wytrzymał. Tego było po prostu za dużo. Jego mózg przestał ogarniać aktualną sytuację, a twarz naszego bohatera była już tak czerwona, jakby płonęła od środka żywym ogniem. Kilka sekund później z obojga uszu młodzieńca zaczęły wydobywać się pokaźne kłęby dymu. Absolutnie nie spodziewał się czegoś takiego. Był po prostu nieprzygotowany do tego. Zresztą... w jaki sposób miał się do czegoś takiego przygotować? Przecież nigdy w życiu by się nie spodziewał, że jakaś kobieta go pocałuje.
- W p-porządku, nie m-musisz mi dziękować. Z-Zrobiłem to, b-bo potrzebowałaś p-pomocy.
Przecież nie musiała mu ona dziękować. Zrobił to, bo mogłoby jej się przytrafić coś o wiele gorszego niż tylko utrata krwi. No, a przecież nikt by czegoś takiego nie chciał.
Wyglądało na to, iż te szwy, które szatynka i młodzieniec mieli założone, były bardzo ważne, ponieważ bez nich, ich rany mogłyby się nie zagoić. Co więcej, gdyby brunetowi przyszło do głowy nadwyrężyć swe mięśnie to szwy mogłyby się rozejść bądź pęknąć, przez co medyk musiałby mu założyć nowe. Ehh... cóż za upierdliwy stan rzeczy. Brunet po prostu nie mógł trafić gorzej. Westchnął, spoglądając w sufit, sekundę później zamknął swe oczy.
- To takie upierdliwe...
Pomimo tego, iż chciał on działać to nie mógł. Chciał powstrzymać ten cały proceder, a był zmuszony siedzieć na tyłku. To było takie niesprawiedliwe. Dlaczego on musiał siedzieć, a Ci źli mogli robić to, co im się podobało?
- To niesprawiedliwe... - w tym momencie otworzył swe oczy - Dlaczego nam się to przytrafiło, a Ci źli ludzie mogą sobie chodzić na wolności?
Chciałby on zmienić taki stan rzeczy, lecz aktualnie nie był w stanie.
Wracając do tematu typu bojowego. Kobieta zaczęła przedstawiać swą teorię odnośnie tego zagadnienia naszemu bohaterowi. Możliwe, iż osoby, które wolały walkę wręcz, lubiły popisywać się swą siłą, były typem wojownika. Magowie zaś mieli być osobami, które nie posiadały zbyt dużej siły fizycznej, nie przepadały za walką. Możliwe, iż moce magów musiały same się uaktywnić. Z tego też względu istniały zdolności, które mogły być wytrenowane przez osoby z konkretnego typu. Istniały jednak zdolności, które mogły zostać wytrenowane przez każdego, niezależnie od typu bojowego, np.: latanie. Według tej teorii, chłopak należeć miał do pierwszego typu, zaś szatynka, do drugiego. Może i ta teoria była w pewnym sensie trafna, lecz zwrócmy uwagę na to, że może i jakiś czas temu brunet popisywał się swoją siłą, lecz zrobił to w zasadzie tylko dlatego, aby przypodobać się szatynce. Nie miał on także zbyt dużych możliwości, aby spróbować walki na długi dystans, ponieważ jego próba zaatakowania kamieniami tamtego robota nie dała mu w zasadzie nic. Dlatego też, chłopak nie miał innego wyjścia jak najzwyczajniej w świecie uderzyć swego oponenta. A w zasadzie to wszystkich oponentów, którzy przeciwko niemu wystąpili. Teoria ta posiadała więc trochę niedociągnięć. Czy istniał więc inny sposób, aby określić typ bojowy młodzieńca? Nie wiadomo.
Arisu zaczęła się podnosić z łóżka, uprzednio informując bruneta, iż chciałaby ona mu podziękować za uratowanie swego życia. O czym ona mówiła? Przecież bohater nasz już jej powiedział, że nie musi ona mu dziękować za to.
- Huh? Przecież nie musisz mi dziękować za pomoc. Już Ci mówiłem, że zrobiłem to dlatego, bo potrzebowałaś pomocy.
O dziwo jednak, kobieta zaczęła podnosić się, ostatecznie wstając z łóżka po kilku chwilach. Po wykonaniu paru kroków, szatynka znajdowała się tuż obok łóżka bruneta.
- Huh?
Zaczął czuć się dość niepewnie. Znajdowała się bardzo blisko niego, spoglądając na niego tymi pięknymi, piwnymi oczami, a z twarzy jej nie znikał uśmiech. W momencie, w którym spojrzał jej w oczy, a ich spojrzenia ostatecznie spotkały się, ten tylko odwrócił speszony wzrok w bok, dostrzegając przez krótką chwilę rumieńce na twarzy kobiety.
- R-rany... m-mogłabyś powiedzieć o c-co chodzi.
W tej chwili, w tej właśnie chwili chłopak poczuł coś. Poczuł jak coś dotknęło jego czoła. Kątem oka spojrzał w tamtym kierunku, a to, co zobaczył, wstrząsnęło nim dogłębnie. Czegoś takiego nie widział ani nie doświadczył nigdy w swym życiu. Oto Arisu stała pochylona nad nim, całując jego czoło. Całując je! O Boże, czy to działo się naprawdę!? A może był to tylko sen? Czy on na pewno został pocałowany przez tę kobietę? A może już doznaje jakichś omamów? Z całą pewnością wszystko to działo się naprawdę. Wraz z chwilą, w której dotarło do niego, co się stało, i że nie był to sen, jego twarz zaczęła pokrywać się głęboką czerwienią. Jego szczęka opadła tak bardzo, że mógłby nią spróbować dotknąć swych nóg, a oczy mogłyby wyskoczyć mu z oczodołów. To, co stało się chwilę później, tylko dolało oliwy do ognia. Wraz z chwilą, w której brunet uświadomił sobie, że szatynka złapała go za rękę, jego umysł najzwyczajniej w świecie już nie wytrzymał. Tego było po prostu za dużo. Jego mózg przestał ogarniać aktualną sytuację, a twarz naszego bohatera była już tak czerwona, jakby płonęła od środka żywym ogniem. Kilka sekund później z obojga uszu młodzieńca zaczęły wydobywać się pokaźne kłęby dymu. Absolutnie nie spodziewał się czegoś takiego. Był po prostu nieprzygotowany do tego. Zresztą... w jaki sposób miał się do czegoś takiego przygotować? Przecież nigdy w życiu by się nie spodziewał, że jakaś kobieta go pocałuje.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 10, 2021 10:05 pm
Uśmiechnęła się sama do siebie, niby tylko podziękowania, ale dla niej to naprawdę była sprawa ważna, w końcu to ona sama sobie to zrobiła, a on ją uratował. A więc było to coś więcej niż wyciągniecie ręki do drugiej osobie, nigdy wcześniej takiego czegoś nie doświadczyła więc dziwnie się z tym czuła. To były same pozytywne emocje, które aktualnie odczuwała. Za bardzo nie umiała ich teraz omówić, ale może to teraz nie było takie ważna co obecność tego chłopaka. Dziwne, cieszyła sie, że go poznała. Zabawna sytuacja, zważając, że na początku to ona robiła za tą złą. No trochę teraz się z tym źle czuje.
- Gdy oboje wyzdrowiejemy to damy im popalić - odrzekła chichocząc i puściła mu oczko rozbawiona. Może jeszcze nie mają żadnej wielkiej armii czy czołgów albo Bóg jeden wie co oni mogą mieć w swoim arsenale.
Nie sądziła, że chłopak będzie aż tak zarumieniony po tym skromnym pocałunku, coś tam pamiętała, że się rumienił jak na nią spoglądał, lecz w ciągu dnia wyleciało jej to z głowy. Teraz przynajmniej mogła podziwiać jego reakcje w pełnej klasie i zmieniające się kolory na jego policzkach, które po chwili wywołały u niej chichot. Zasłoniła usta dłonią i zakaszlałaby nieco spoważnieć.
- Chyba nie pytałam, ale... ile masz lat? Bo patrząc na budowę ciała to powiedziałabym, że więcej niż ja - To dość mocno ją ciekawiło, choć nie było u niej jakoś na liście priorytetowej. -Wybacz nie sądziłam, że jesteś tak wstydliwy względem kobiet, może następnym razem cię ostrzegę czy coś - dodała chichocząc. Obróciła się na pięcie plecami do chłopaka i następnie jak gdyby nigdy nic wróciła na swoje łóżko. Przysiadła na nim i ręką po dotykała bandaż, jest dobrze zrobiony, więc wszystko powinno dobrze się zagoić, naprawdę miała taką nadzieję, a w dodatku zostaje opcja treningu z chłopakiem, nie miała zielonego pojęcia jak go poprowadzić. Nigdy tego nie robiła, miała mętlik w głowie. Może powinna opracować jakiś plan co powinna wtedy mówić? Albo zrobić sobie listę? W sumie każda opcja jest dobra by jakoś z niej wybrnąć. Usiadła po turecku na łóżku i owinęła kocem swoje nogi i talie. Zaśmiała się cicho pod nosem widząc całą purpurową twarz chłopaka, wyglądał naprawdę słodko i jednocześnie zabawnie. Reakcja godna młodego chłopaka, który jeszcze nie miał styczności z żadną kobietą na swojej drodze życiowej.
- Gdy oboje wyzdrowiejemy to damy im popalić - odrzekła chichocząc i puściła mu oczko rozbawiona. Może jeszcze nie mają żadnej wielkiej armii czy czołgów albo Bóg jeden wie co oni mogą mieć w swoim arsenale.
Nie sądziła, że chłopak będzie aż tak zarumieniony po tym skromnym pocałunku, coś tam pamiętała, że się rumienił jak na nią spoglądał, lecz w ciągu dnia wyleciało jej to z głowy. Teraz przynajmniej mogła podziwiać jego reakcje w pełnej klasie i zmieniające się kolory na jego policzkach, które po chwili wywołały u niej chichot. Zasłoniła usta dłonią i zakaszlałaby nieco spoważnieć.
- Chyba nie pytałam, ale... ile masz lat? Bo patrząc na budowę ciała to powiedziałabym, że więcej niż ja - To dość mocno ją ciekawiło, choć nie było u niej jakoś na liście priorytetowej. -Wybacz nie sądziłam, że jesteś tak wstydliwy względem kobiet, może następnym razem cię ostrzegę czy coś - dodała chichocząc. Obróciła się na pięcie plecami do chłopaka i następnie jak gdyby nigdy nic wróciła na swoje łóżko. Przysiadła na nim i ręką po dotykała bandaż, jest dobrze zrobiony, więc wszystko powinno dobrze się zagoić, naprawdę miała taką nadzieję, a w dodatku zostaje opcja treningu z chłopakiem, nie miała zielonego pojęcia jak go poprowadzić. Nigdy tego nie robiła, miała mętlik w głowie. Może powinna opracować jakiś plan co powinna wtedy mówić? Albo zrobić sobie listę? W sumie każda opcja jest dobra by jakoś z niej wybrnąć. Usiadła po turecku na łóżku i owinęła kocem swoje nogi i talie. Zaśmiała się cicho pod nosem widząc całą purpurową twarz chłopaka, wyglądał naprawdę słodko i jednocześnie zabawnie. Reakcja godna młodego chłopaka, który jeszcze nie miał styczności z żadną kobietą na swojej drodze życiowej.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Sob Wrz 11, 2021 9:49 pm
Kobieta chciała przekonać chłopaka, aby ten jednak wstrzymał się z treningiem póki oboje nie wyzdrowieją, póki ich szwy nie zostaną ściągnięte, lecz młodzieniec nie był zbytnio przekonany, co do jej słów. Może i miała ona rację, lecz dla bruneta było to wszystko po prostu uciążliwe. Ciężko byłoby mu się pogodzić z siedzeniem na tyłku w takiej sytuacji. W sytuacji, w której zdawał sobie sprawę, że gdzieś tam działała armia, której celem było sianie zwykłego terroru.
- Czy naprawdę muszę się wstrzymać z treningiem przez ten tydzień? Może istnieje jakiś sposób, aby rosnąć w siłę bez nadwyrężania moich mięśni?
Wciąż zastanawiał się czy mógł coś zdziałać. Zastanawiał się czy był w stanie obejść ten problem w jakikolwiek sposób. Spojrzał w sufit, szukając rozwiązania, lecz nic mu aktualnie nie przychodziło do głowy. Nic to, może wkrótce wpadnie na jakiś pomysł?
Nie sądził, że szatynka posunie się do czegoś takiego. Wciąż był w niemałym szoku po doświadczeniu tego pocałunku. Przez cały ten czas leżał w bezruchu, będąc cały czerwony na twarzy oraz wciąż zastanawiając się nad tym, czy to, co faktycznie się stało, było prawdą czy może snem. Dopiero po chwili, kiedy Arisu zaczęła go pytać o jego wiek, ten zabrał głos. Nie patrzył jednak w stronę kobiety, jego wzrok powędrował znów w bok. Na jego buzi wciąż widniała czerwona barwa.
- W-Wybacz, ale t-tego też n-nie p-pamiętam.
Skoro nie pamiętał własnego imienia to nie powinno się oczekiwać od niego, iż będzie pamietał ile dokładnie lat posiadał. Może posiadał ich więcej niż szatynka? Skoro uważała ona, iż bohater nasz wyglądał na starszego od niej to może faktycznie miał tych lat więcej?
- S-Skoro wyglądam na s-starszego to m-może po p-prostu mam więcej l-lat?
Być może właśnie taka była odpowiedź na to pytanie? Ciężko było jednak stwierdzić to.
Tak czy siak, chłopak doszedł do wniosku, że w tym momencie chyba będzie najlepiej zapaść w sen. Doszedł do wniosku, iż dzisiaj wydarzyło się już wystarczająco wiele i będzie lepiej, jeżeli dzień ten się już po prostu skończy. Jego powieki zaczęły stopniowo opadać.
- No dobra, jutro pomyślę nad swoim tymczasowym imieniem.
- Czy naprawdę muszę się wstrzymać z treningiem przez ten tydzień? Może istnieje jakiś sposób, aby rosnąć w siłę bez nadwyrężania moich mięśni?
Wciąż zastanawiał się czy mógł coś zdziałać. Zastanawiał się czy był w stanie obejść ten problem w jakikolwiek sposób. Spojrzał w sufit, szukając rozwiązania, lecz nic mu aktualnie nie przychodziło do głowy. Nic to, może wkrótce wpadnie na jakiś pomysł?
Nie sądził, że szatynka posunie się do czegoś takiego. Wciąż był w niemałym szoku po doświadczeniu tego pocałunku. Przez cały ten czas leżał w bezruchu, będąc cały czerwony na twarzy oraz wciąż zastanawiając się nad tym, czy to, co faktycznie się stało, było prawdą czy może snem. Dopiero po chwili, kiedy Arisu zaczęła go pytać o jego wiek, ten zabrał głos. Nie patrzył jednak w stronę kobiety, jego wzrok powędrował znów w bok. Na jego buzi wciąż widniała czerwona barwa.
- W-Wybacz, ale t-tego też n-nie p-pamiętam.
Skoro nie pamiętał własnego imienia to nie powinno się oczekiwać od niego, iż będzie pamietał ile dokładnie lat posiadał. Może posiadał ich więcej niż szatynka? Skoro uważała ona, iż bohater nasz wyglądał na starszego od niej to może faktycznie miał tych lat więcej?
- S-Skoro wyglądam na s-starszego to m-może po p-prostu mam więcej l-lat?
Być może właśnie taka była odpowiedź na to pytanie? Ciężko było jednak stwierdzić to.
Tak czy siak, chłopak doszedł do wniosku, że w tym momencie chyba będzie najlepiej zapaść w sen. Doszedł do wniosku, iż dzisiaj wydarzyło się już wystarczająco wiele i będzie lepiej, jeżeli dzień ten się już po prostu skończy. Jego powieki zaczęły stopniowo opadać.
- No dobra, jutro pomyślę nad swoim tymczasowym imieniem.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Sob Wrz 11, 2021 10:36 pm
Zamknęła oczy przysłuchując się jego słowom i w sumie jedyne co zrobiła to wzruszyła ramionami z obojętnienia, jednak po chwili niemal tego pożałowała, bo na jej twarzy pojawił sie grymas bólu. Do diabła z tą raną, niech się goi szybciej. Może cierpliwość to nie jej dobra strona, ale przynajmniej w ważnych momentach potrafiła jakoś to w sobie uaktywnić na tyle długo ile będzie trzeba. Nie pamięta swojego imienia ani wieku, skąd on sie urwał, księżyca? Nic nie wie, nic nie pamięta. Na Ziemi tez nigdy nie był... Kłopotliwa sprawa.
-Po prostu mi odpowiesz jak Ci się przypomni, a skoro to wszystko to idę spać. Dobranoc padam na twarz - rzekla zdecydowanym tonem kładą się na plecy i przykrywając się po samą brodę, zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Jak nic nie pamięta to jak niby mam z nim pracować? Ciężka sprawa. No nic może innym razem będzie lepiej kto wie. Rozmyślanie nie miało sensu i tak. Teraz jedyne co jej pozostało to wyleczenie swoich ran i dojście do siebie. To jest ważne, trening może poczekać. I w dodatku nie może nadwyrężać swojego ramienia przez te parę dni mendoksai*. A w momencie gdy tylko poczuła ciepło koca a jej ciało się rozluźniło niemal natychmiast zasnęła snem głębokim oddając się w ręce Morfeusza i spać tak zamierzała do samego ranka.
*rzeczy, które sa kłopotliwe do zrobienia
-Po prostu mi odpowiesz jak Ci się przypomni, a skoro to wszystko to idę spać. Dobranoc padam na twarz - rzekla zdecydowanym tonem kładą się na plecy i przykrywając się po samą brodę, zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Jak nic nie pamięta to jak niby mam z nim pracować? Ciężka sprawa. No nic może innym razem będzie lepiej kto wie. Rozmyślanie nie miało sensu i tak. Teraz jedyne co jej pozostało to wyleczenie swoich ran i dojście do siebie. To jest ważne, trening może poczekać. I w dodatku nie może nadwyrężać swojego ramienia przez te parę dni mendoksai*. A w momencie gdy tylko poczuła ciepło koca a jej ciało się rozluźniło niemal natychmiast zasnęła snem głębokim oddając się w ręce Morfeusza i spać tak zamierzała do samego ranka.
*rzeczy, które sa kłopotliwe do zrobienia
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Pon Wrz 13, 2021 11:26 am
Kobieta postanowiła się wykazać cierpliwością (o której wcześniej mówiła chłopakowi), dochodząc do wniosku, iż nie będzie na niego naciskać, tylko poczeka, aż ten przypomni sobie ile lat posiadał. Było to miłe z jej strony. Dzięki jej postawie, brunet nie musiał sobie, aż tak zawracać głowy tym zagadnieniem. Zresztą, nawet, gdyby bardzo chciał sobie przypomnieć ile lat faktycznie miał na karku to jego próba i tak nic by nie dała. Aktualnie wszelkie próby przypomnienia sobie czegokolwiek, były w zasadzie bez sensu, po prostu do niczego nie prowadziły. Poza tym, istniały o wiele ważniejsze pytania niż to, ile lat posiadał nasz bohater. Na przykład, skąd chłopak w ogóle pochodził? Skoro wylądował on na tej planecie w nieznanych mu okolicznościach, to gdzie mieszkał wcześniej? Może pochodził z innej planety? Skoro nie był w stanie rozpoznać wielu rzeczy, które dotychczas spotkał na tej planetce to może on najzwyczajniej w świecie zamieszkiwał inną planetę? Albo może jego pamięć jest na tyle dziurawa, że nie jest w stanie przypomnieć sobie, iż kiedyś, z jakimś przedmiotem miał już do czynienia? Jednakże, niektóre przedmioty był w stanie rozpoznać, tak więc może nie była to wina jego pamięci? Może po prostu na swojej planetce nie spotkał się z tymi konkretnymi przedmiotami? Cóż, odpowiedź na te oraz inne pytania najprawdopodobniej zbyt szybko nie pojawi się, o ile w ogóle, któregoś dnia chłopak wszystko przypomni sobie. Nie musi on sobie, rzecz jasna, wszystkiego przypomnieć od razu, co raczej i tak nie byłoby możliwe. Najpewniej będzie on mógł jedynie otrzymywać swe wspomnienia w drobnych kawałkach, co wydawało się być i tak dość optymistyczną wizją przyszłości.
- D-Dobranoc, Arisu.
Szatynka stwierdziła, iż jest już to dobra pora, aby udała się na spoczynek. Młodzieniec także zamierzał przespać się, aby zregenerować swe siły. Po pewnym czasie, gdy zamknął oczy, zapadł w sen.
Po bliżej nieokreślonym czasie, obudził się, lecz nie otworzył od razu oczu. Zastanawiał się ile czasu minęło podczas jego snu. W momencie, w którym już podniósł powieki, do jego źrenic dotarło światło słońca.
- D-Dobranoc, Arisu.
Szatynka stwierdziła, iż jest już to dobra pora, aby udała się na spoczynek. Młodzieniec także zamierzał przespać się, aby zregenerować swe siły. Po pewnym czasie, gdy zamknął oczy, zapadł w sen.
Po bliżej nieokreślonym czasie, obudził się, lecz nie otworzył od razu oczu. Zastanawiał się ile czasu minęło podczas jego snu. W momencie, w którym już podniósł powieki, do jego źrenic dotarło światło słońca.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Pon Wrz 13, 2021 11:47 am
Nie pamiętała nic w trakcie snu, ciemność przed oczami widziała, możliwe, że była to lepsza opcja niż przypominanie sobie wszystkiego od początku. Obudziła się nad ranem zapewne koło godziny ósmej gdy podawali już śniadanie. Z początku wiadomo nie ogarnęła gdzie była i w ogóle, ale po chwili gdy wszystko ułożyło jej się w jedną całość odetchnęła z ulgą. Poszła do toalety załatwić poranne potrzeby, przy okazji później umyła twarz i inne części ciała. W sumie to nawet się nie mogła doczekać by wrócić do domu i do swojego własnego łóżka, to nawet był wyczekiwany moment w jej życiu.
Gdy wróciła do sali zasiadła na łóżku i dostrzegła śniadanie. Usiadła na łóżku i przez chwilę przyglądała się całemu posiłkowi [<- klik w link]. Głównym posiłkiem był omlet jajeczny z ketchupem, po prawej stronie znajdował się talerzyk z grejfrutem, kiwi i pomarańczą, coś co przypominało rosół. Po lewej był makaron z sałatką oraz jakaś kulka ziemniaczana, a do tego wszystkiego kubek herbaty. W trakcie spożywania posiłku spoglądała na chłopaka, mało sama o nim wiedziała, ale on sam o sobie chyba też za wiele nie wiedział więc chcąc nie chcąc oboje byli w kropce. No nic na to nie poradzą. Jakoś sobie trzeba poradzić i bez takich informacji. Gdy zjadła i się posiliła, usiadła po turecku na łóżku i oparła się o chłodną ścianę, splotła dłonie między swoje nogi i siedziała tak zamyślona zastanawiając się nad bliżej nieokreślonymi rzeczami.
Gdy wróciła do sali zasiadła na łóżku i dostrzegła śniadanie. Usiadła na łóżku i przez chwilę przyglądała się całemu posiłkowi [<- klik w link]. Głównym posiłkiem był omlet jajeczny z ketchupem, po prawej stronie znajdował się talerzyk z grejfrutem, kiwi i pomarańczą, coś co przypominało rosół. Po lewej był makaron z sałatką oraz jakaś kulka ziemniaczana, a do tego wszystkiego kubek herbaty. W trakcie spożywania posiłku spoglądała na chłopaka, mało sama o nim wiedziała, ale on sam o sobie chyba też za wiele nie wiedział więc chcąc nie chcąc oboje byli w kropce. No nic na to nie poradzą. Jakoś sobie trzeba poradzić i bez takich informacji. Gdy zjadła i się posiliła, usiadła po turecku na łóżku i oparła się o chłodną ścianę, splotła dłonie między swoje nogi i siedziała tak zamyślona zastanawiając się nad bliżej nieokreślonymi rzeczami.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Sro Wrz 15, 2021 9:53 am
Gdy już obudził się, zauważył, że kobieta jeszcze spała.
- No dobrze... miałem się zastanowić nad swoim imieniem.
Pomyślał, rozpoczynając poszukiwania swego imienia. Musiał przyznać, iż zadanie to nie należało do najłatwiejszych. Nie był w stanie wymyślić niczego sensownego, fajnego, co by mu się podobało. Kilka sekund później został wyrwany ze swych rozmyślań przez jakąś kobietę, która wkroczyła do jego pokoju. Towarzyszył jej jakiś dziwny, mały wóz, na którym znajdowały się tacki, a na tackach talerze. Na talerzach tych były podawane posiłki. Chłopak usiadł na łóżku, tym razem jednak ból nie zmusił go do powrócenia do poprzedniej pozycji. Fakt, wciąż odczuwał ból, lecz nie był on, aż tak silny, aby nie był w stanie przebywać w tej pozycji.
- Dzień dobry, Arisu.
Rzekł, kiedy tylko zauważył szatynkę, która właśnie wstawała ze swego łóżka. Opuściła ona pokój, kierując się w tylko znanym sobie kierunku. Tak więc, chłopak pozostał sam, lecz nim to nastąpiło, kobieta, która wkroczyła wcześniej do pokoju, pozostawiła tacki dla młodzieńca oraz szatynki, po czym wyszła z pomieszczenia.
- Co to jest?
Brunet zaczął przyglądać się całemu posiłkowi. Nie miał pojęcia czym to było. Pierwszy raz na oczy widział takie jedzenie. Czy na pewno było ono dla niego bezpieczne? Czy nie zaszkodziłoby ono mu? Czy nie dozna on później jakichś problemów gastrycznych? Nie był on pewny, co do tego posiłku. Z każdą chwilą jednak odczuwał coraz to większy głód. Niemniej jednak, nie był w stanie przekonać się, co do tego jedzenia.
Kiedy Arisu powróciła do pokoju, mogła zauważyć, jak chłopak siedział obok swej tacki z jedzeniem, nawet nie dotykając dotychczas swojego posiłku, a tylko trzymając się za brzuch. Głód, który odczuwał on, był już dość spory, tak więc zastanawiał się czy faktycznie nie spróbować tego, co zostało przyrządzone przez jakiegoś kucharza. Jednakże, to, co go faktycznie przekonało do wzięcia pierwszego kęsa, był fakt, iż szatynka nawet się nie zastanawiała nad tą sprawą, a od razu przeszła do jedzenia posiłku.
- Nawet smaczne.
Stwierdził, kiedy zakosztował pierwszego kęsu na tej planecie, choć pierwsza próba była dość ryzykowna. Nieśmiało włożył jedzenie do swych ust, będąc pozytywnie zaskoczonym. Mógł więc bez żadnych obaw zabrać się za pałaszowanie reszty jedzonka.
- No dobrze... miałem się zastanowić nad swoim imieniem.
Pomyślał, rozpoczynając poszukiwania swego imienia. Musiał przyznać, iż zadanie to nie należało do najłatwiejszych. Nie był w stanie wymyślić niczego sensownego, fajnego, co by mu się podobało. Kilka sekund później został wyrwany ze swych rozmyślań przez jakąś kobietę, która wkroczyła do jego pokoju. Towarzyszył jej jakiś dziwny, mały wóz, na którym znajdowały się tacki, a na tackach talerze. Na talerzach tych były podawane posiłki. Chłopak usiadł na łóżku, tym razem jednak ból nie zmusił go do powrócenia do poprzedniej pozycji. Fakt, wciąż odczuwał ból, lecz nie był on, aż tak silny, aby nie był w stanie przebywać w tej pozycji.
- Dzień dobry, Arisu.
Rzekł, kiedy tylko zauważył szatynkę, która właśnie wstawała ze swego łóżka. Opuściła ona pokój, kierując się w tylko znanym sobie kierunku. Tak więc, chłopak pozostał sam, lecz nim to nastąpiło, kobieta, która wkroczyła wcześniej do pokoju, pozostawiła tacki dla młodzieńca oraz szatynki, po czym wyszła z pomieszczenia.
- Co to jest?
Brunet zaczął przyglądać się całemu posiłkowi. Nie miał pojęcia czym to było. Pierwszy raz na oczy widział takie jedzenie. Czy na pewno było ono dla niego bezpieczne? Czy nie zaszkodziłoby ono mu? Czy nie dozna on później jakichś problemów gastrycznych? Nie był on pewny, co do tego posiłku. Z każdą chwilą jednak odczuwał coraz to większy głód. Niemniej jednak, nie był w stanie przekonać się, co do tego jedzenia.
Kiedy Arisu powróciła do pokoju, mogła zauważyć, jak chłopak siedział obok swej tacki z jedzeniem, nawet nie dotykając dotychczas swojego posiłku, a tylko trzymając się za brzuch. Głód, który odczuwał on, był już dość spory, tak więc zastanawiał się czy faktycznie nie spróbować tego, co zostało przyrządzone przez jakiegoś kucharza. Jednakże, to, co go faktycznie przekonało do wzięcia pierwszego kęsa, był fakt, iż szatynka nawet się nie zastanawiała nad tą sprawą, a od razu przeszła do jedzenia posiłku.
- Nawet smaczne.
Stwierdził, kiedy zakosztował pierwszego kęsu na tej planecie, choć pierwsza próba była dość ryzykowna. Nieśmiało włożył jedzenie do swych ust, będąc pozytywnie zaskoczonym. Mógł więc bez żadnych obaw zabrać się za pałaszowanie reszty jedzonka.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Sro Wrz 15, 2021 10:56 pm
Podniosła wzrok na chłopaka gdy się z nią przywitał, zmrużyła oczy trochę znużona i nieogarnięta. - Dobry - mrukneła biorąc do rąk kubek z herbatą, dobrze, że nie był aż tak gorący przez co nie oparzyła sobie rąk.
Wyglądało na to, że miała kilka dni wyciągnięte z życia, tak to by chociaż potrenowała, a tak to trochę może być nudno, aczkolwiek będzie mogła sobie polatać, ale nie wiedziała gdzie. Wolała miejscówkę w której będzie mało ludzi, a w mieście o takie miejsce jest strasznie trudno. Westchnęła zrezygnowana pod nosem i upiła kilka łyków herbaty.
Po jakimś czasie do sali wszedł ten sam lekarz, co poprzednio jedynie wspominając, że wypis mogą dostać już od godziny dwunastej w południe. A więc zostało im parę godzin, a jedynym kreatywnym zajęciem było patrzenie na ściany, okna albo na chłopaka. Gdyby miała wybierać wybrałaby ostatnią opcje, ale koniec końców to i tak siedziała pod ścianą znudzona i jednocześnie zmęczona nawet nie bardzo wiedziała od czego. W gruncie rzeczy była zamyślona wspominając poprzedni dzień od treningu aż po miejsce, którym zemdlała. Zastanawiała się, czy coś mogłaby zrobić inaczej, lepiej, jednak teraz nic nie przychodziło jej do głowy. Może tak miało być? Oparła głowę o ścianę zamykając oczy, chyba bez sensu się nad tym zastanawiała, bo to i tak do niczego ją nie zaprowadzi.
Wyglądało na to, że miała kilka dni wyciągnięte z życia, tak to by chociaż potrenowała, a tak to trochę może być nudno, aczkolwiek będzie mogła sobie polatać, ale nie wiedziała gdzie. Wolała miejscówkę w której będzie mało ludzi, a w mieście o takie miejsce jest strasznie trudno. Westchnęła zrezygnowana pod nosem i upiła kilka łyków herbaty.
Po jakimś czasie do sali wszedł ten sam lekarz, co poprzednio jedynie wspominając, że wypis mogą dostać już od godziny dwunastej w południe. A więc zostało im parę godzin, a jedynym kreatywnym zajęciem było patrzenie na ściany, okna albo na chłopaka. Gdyby miała wybierać wybrałaby ostatnią opcje, ale koniec końców to i tak siedziała pod ścianą znudzona i jednocześnie zmęczona nawet nie bardzo wiedziała od czego. W gruncie rzeczy była zamyślona wspominając poprzedni dzień od treningu aż po miejsce, którym zemdlała. Zastanawiała się, czy coś mogłaby zrobić inaczej, lepiej, jednak teraz nic nie przychodziło jej do głowy. Może tak miało być? Oparła głowę o ścianę zamykając oczy, chyba bez sensu się nad tym zastanawiała, bo to i tak do niczego ją nie zaprowadzi.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 17, 2021 8:41 am
Chłopak właśnie kończył spożywać swój posiłek, znajdując się w pozytywnym nastroju. Miał nadzieję, iż później nie będzie żałował swojej decyzji związanej z tym jedzonkiem. Jak na razie nic nie wskazywało na to, aby żarełko to mogłoby mu zaszkodzić w jakikolwiek sposób. Niemniej jednak, nie minęło zbyt dużo czasu od wzięcia pierwszego kęsu.
Nie było do końca wiadomo ile czasu minęło odkąd młodzieniec zaspokoił swój głód, kiedy nagle do pomieszczenia wszedł tamten medyk, który pojawił się dzień wcześniej w tym pokoju. Przekazał on brunetowi oraz kobiecie, iż od godziny dwunastej będą mogli otrzymać oni wypis. Czym był ten wypis? No i czemu dopiero o tej konkretnej godzinie będą mogli otrzymać go? Bohater nasz spojrzał się na szatynkę.
- Czym jest ten cały "wypis" i czemu dopiero o tej konkretnej godzinie będziemy mogli go otrzymać?
Niezależnie jednak o tego czy chłopak otrzymał odpowiedź na swe pytanie, bądź nie, postanowił on podnieść się ze swego łóżka. Skierował on swe kroki ku wyjściu z pokoju, znajdując się po kilku chwilach na dość długim korytarzu. Korytarz ten był naprawdę długi, młodzieniec miał wrażenie, że nie miał on końca. Jednakże, czemu brunet tutaj w ogóle przyszedł? Szukał on inspiracji. Miał nadzieję, iż podczas przemierzania tego korytarza, wydarzy się coś, co pomoże mu w wyborze jego imienia. Tak czy siak, podczas jego spaceru przez korytarz, mógł on obserwować różne drzwi, które pojawiały się po obu stronach ścian tegoż korytarza. Drzwi prowadziły do innych pomieszczeń z pacjentami. Znajdowały się tutaj także zamknięte drzwi oraz krzesła, które były postawione naprzeciw tym drzwiom. Dokąd prowadziły one? Co znajdowało się w środku? Co ciekawe, obok drzwi znajdowała się jakaś niewielka tabliczka z imieniem oraz z... drugim imieniem? Ten konkretny pokój chyba należał do jakiegoś medyka czy kogoś w tym rodzaju.
- Wciąż nic...
Stwierdził. Nadal nie był w stanie odnaleźć właściwego imienia dla samego siebie.
Nie było do końca wiadomo ile czasu minęło odkąd młodzieniec zaspokoił swój głód, kiedy nagle do pomieszczenia wszedł tamten medyk, który pojawił się dzień wcześniej w tym pokoju. Przekazał on brunetowi oraz kobiecie, iż od godziny dwunastej będą mogli otrzymać oni wypis. Czym był ten wypis? No i czemu dopiero o tej konkretnej godzinie będą mogli otrzymać go? Bohater nasz spojrzał się na szatynkę.
- Czym jest ten cały "wypis" i czemu dopiero o tej konkretnej godzinie będziemy mogli go otrzymać?
Niezależnie jednak o tego czy chłopak otrzymał odpowiedź na swe pytanie, bądź nie, postanowił on podnieść się ze swego łóżka. Skierował on swe kroki ku wyjściu z pokoju, znajdując się po kilku chwilach na dość długim korytarzu. Korytarz ten był naprawdę długi, młodzieniec miał wrażenie, że nie miał on końca. Jednakże, czemu brunet tutaj w ogóle przyszedł? Szukał on inspiracji. Miał nadzieję, iż podczas przemierzania tego korytarza, wydarzy się coś, co pomoże mu w wyborze jego imienia. Tak czy siak, podczas jego spaceru przez korytarz, mógł on obserwować różne drzwi, które pojawiały się po obu stronach ścian tegoż korytarza. Drzwi prowadziły do innych pomieszczeń z pacjentami. Znajdowały się tutaj także zamknięte drzwi oraz krzesła, które były postawione naprzeciw tym drzwiom. Dokąd prowadziły one? Co znajdowało się w środku? Co ciekawe, obok drzwi znajdowała się jakaś niewielka tabliczka z imieniem oraz z... drugim imieniem? Ten konkretny pokój chyba należał do jakiegoś medyka czy kogoś w tym rodzaju.
- Wciąż nic...
Stwierdził. Nadal nie był w stanie odnaleźć właściwego imienia dla samego siebie.
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Pią Wrz 17, 2021 12:19 pm
- Czysta formalność dla samego szpitala, a takie godziny sobie szpital ustawił, że może wypuszczać pacjentów, ale kto wie, może nas wypuści wcześniej - odpowiedziała bez otwierania powiek. Jedno oko otworzyła dopiero gdy chłopak zszedł z łóżka i poszedł korytarzem. Arisu w tym samym czasie dopiła całą resztę herbaty, odstawiła na tackę z jedzeniem i ułożyła się plecami na łóżku, skoro i tak nie miała co robić to sobie leżała, koniec końców znowu chciało jej się spać, a więc nie zamierzała się spierać z tym uczuciem.
Po krótkim czasie zapadła w lekki, choć czujny sen, dodatkowa ilość snu pomoże jej zregenerować siły. Niby spała, ale słyszała każde głośniejsze kaszlnięcie czy zamykane drzwi na korytarzu i niekiedy usłyszała laczki zapewne jakiejś pielęgniarki, która chodziła od pomieszczenia do pomieszczenia. Lewą rękę położyła sobie na oczach co by zrobiło się ciemniej, a przez co może nie będzie się rozpraszać przez inne dźwięki, co koniec końców nic nie pomagało. Leżenie w szpitalu jest bez sensu westchnęła zrezygnowana, ale to nic, jeszcze parę godzin i wyjdzie z tego miejsca, a tyle jest w stanie znieść. Po jakimś czasie nawet wierciła się po łóżku, ale to nic nie dawało. Ostatecznie w końcu wstała z łózka i podeszła do okna szpitalnego i otworzyła je wciągając do płuc świeże powietrze, oparła się zdrowym ramieniem o kawałek zimnego kamienia, prawym ramieniem zaś ruszała powoli, ciągnęły ją szwy, ale nie bolało jakoś za mocno, grunt by ręka była sprawna, a wszystko jakoś samo się ułoży.
Po krótkim czasie zapadła w lekki, choć czujny sen, dodatkowa ilość snu pomoże jej zregenerować siły. Niby spała, ale słyszała każde głośniejsze kaszlnięcie czy zamykane drzwi na korytarzu i niekiedy usłyszała laczki zapewne jakiejś pielęgniarki, która chodziła od pomieszczenia do pomieszczenia. Lewą rękę położyła sobie na oczach co by zrobiło się ciemniej, a przez co może nie będzie się rozpraszać przez inne dźwięki, co koniec końców nic nie pomagało. Leżenie w szpitalu jest bez sensu westchnęła zrezygnowana, ale to nic, jeszcze parę godzin i wyjdzie z tego miejsca, a tyle jest w stanie znieść. Po jakimś czasie nawet wierciła się po łóżku, ale to nic nie dawało. Ostatecznie w końcu wstała z łózka i podeszła do okna szpitalnego i otworzyła je wciągając do płuc świeże powietrze, oparła się zdrowym ramieniem o kawałek zimnego kamienia, prawym ramieniem zaś ruszała powoli, ciągnęły ją szwy, ale nie bolało jakoś za mocno, grunt by ręka była sprawna, a wszystko jakoś samo się ułoży.
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Nie Wrz 19, 2021 4:28 pm
Wyglądało na to, iż ten cały wypis decydował o tym, kiedy oraz o której godzinie, pacjenci mogli opuścić szpital, choć szpital nie musiał trzymać się tych sztywnych ram, które zostały ustalone wcześniej.
Chłopak wciąż przemierzał szpitalny korytarz, lecz póki co nie mógł być zadowolony ze swych poszukiwań. Wyruszył on w tę krótką podróż, aby poszukać dla siebie jakiejś inspiracji, lecz na nic się to jak na razie zdało. Młodzieniec doszedł do wniosku, że wróci do swojego pokoju, aby znów położyć się na łóżku. Wyglądało na to, iż tym razem nie udało mu się odnaleźć imienia.
- To o wiele trudniejsze niż myślałem.
Westchnął. Domyślał się, że zadanie, przed którym stanął mogło być nieco trudne, lecz nie spodziewał się, iż będzie ono, aż tak ciężkie. Myślał, że wymyślenie dla siebie imienia nie będzie niczym trudnym, a było zupełnie na odwrót. Nie był w stanie wpaść na nic, co by wpasowało się w jego gust. Wyglądało więc na to, iż jego poszukiwania wydłużą się nieco. Oczywiście brunet nie był zadowolony z tego, lecz chyba nie był w stanie wpłynąć na to. Tak czy siak, ponownie wkroczył on do pomieszczenia, które opuścił nie tak dawno temu, kierując swek kroki ku łóżku, które należało do niego (przynajmniej aktualnie). Zauważył, że szatynka właśnie stała przy oknie. Bohater nasz usiadł na łożu, spoglądając na kobietę.
- Nie jestem w stanie wymyślić żadnego, fajnego imienia w tym szpitalu. Mam nadzieję, że gdy już wyjdziemy z niego to będzie mi łatwiej znaleźć jakieś.
Może świat zewnętrzny okaże się nieco bardziej inspirujący dla chłopaka?
Chłopak wciąż przemierzał szpitalny korytarz, lecz póki co nie mógł być zadowolony ze swych poszukiwań. Wyruszył on w tę krótką podróż, aby poszukać dla siebie jakiejś inspiracji, lecz na nic się to jak na razie zdało. Młodzieniec doszedł do wniosku, że wróci do swojego pokoju, aby znów położyć się na łóżku. Wyglądało na to, iż tym razem nie udało mu się odnaleźć imienia.
- To o wiele trudniejsze niż myślałem.
Westchnął. Domyślał się, że zadanie, przed którym stanął mogło być nieco trudne, lecz nie spodziewał się, iż będzie ono, aż tak ciężkie. Myślał, że wymyślenie dla siebie imienia nie będzie niczym trudnym, a było zupełnie na odwrót. Nie był w stanie wpaść na nic, co by wpasowało się w jego gust. Wyglądało więc na to, iż jego poszukiwania wydłużą się nieco. Oczywiście brunet nie był zadowolony z tego, lecz chyba nie był w stanie wpłynąć na to. Tak czy siak, ponownie wkroczył on do pomieszczenia, które opuścił nie tak dawno temu, kierując swek kroki ku łóżku, które należało do niego (przynajmniej aktualnie). Zauważył, że szatynka właśnie stała przy oknie. Bohater nasz usiadł na łożu, spoglądając na kobietę.
- Nie jestem w stanie wymyślić żadnego, fajnego imienia w tym szpitalu. Mam nadzieję, że gdy już wyjdziemy z niego to będzie mi łatwiej znaleźć jakieś.
Może świat zewnętrzny okaże się nieco bardziej inspirujący dla chłopaka?
- Arisu
- Liczba postów : 40
Join date : 13/08/2021
Age : 30
Re: Szpital Oragne.
Nie Wrz 19, 2021 7:10 pm
Gdy chłopak wróci do pomieszczenia spojrzała na niego kącikiem oka by po chwili obrócić się tak by zasiąść tyłkiem na parapecie o ile był na tyle szeroki co by jej tyłek się tam zmieścił, a następnie wzrokiem zerkała za okno szukając nie wiadomo czego.
-Nikt Ci nie każe wymyślać imienia z dnia na dzień przecież, może być ksywka czy coś podobnego - odezwała się zamyślona i jednocześnie trochę zmęczona. Niby była zmęczona, ale nie na tyle mocno co by usnąć w łóżku szpitalnym dlatego też siedziała tak oparta o ścianę z zamkniętymi oczami i po prostu wdychała świeże powietrze.
Nie było co robić więc większość czasu albo siedziała, albo chodziła po pokoju lub ogólnie korytarzu tak bez celu w tą i spowrotem. Nie mogła znaleźć sobie tutaj miejsca ani na niczym też nie mogła się skupić co było zapewne widać jak na gołej dłoni. Lubiła szpitale, ale na krótki okres czasu przez co nie czuła się tu za bardzo komfortowo było to wyczuwalne przez cały ten okres, dopóki lekarz nie oznajmił, że to czas wyjścia z tego budynku, dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. A gdy siedziała na swoim łóżku szpitalnym czekała jedynie na papiery by móc je odebrać, a potem już tylko pójść w swoją stronę, a mianowicie do domu, a tego o dziwo nie mogła się doczekać i chciała też zjeść coś porządnego, bo niby śniadanie było dobre i syte, ale po paru godzinach znowu burczało jej w brzuchu. Zdecydowanie potrzebowała domowego obiadku i gorącego rosołku co doda jej sił.
Każdy z nich Arisu, czyli i chłopak dostali do rak kartę informacyjną na temat ran i ogólnie streszczenie tego co im zrobili, czyli założyli szwy i że za tydzień powinni się stawić znowu w spzitalu by je ściągnąć. Arisu wzięła swoją kartkę do reki spojrzała na nią i kiwnęła głową, a gdy doktor zniknął złożyła papier na cztery i wcisnęła do swojej kieszeni.
-Gotowy? Umieram z głodu, mam nadzieję, że w domu coś jest, bo zgłodniałam. Masz na coś ochotę? - spytała wstając z łózka i kierując się do drzwi, a potem do wyjścia z budynku by koniec końców skierować swoje nogi do własnego mieszkania.
z/t dla siebie i dla Samaela
-Nikt Ci nie każe wymyślać imienia z dnia na dzień przecież, może być ksywka czy coś podobnego - odezwała się zamyślona i jednocześnie trochę zmęczona. Niby była zmęczona, ale nie na tyle mocno co by usnąć w łóżku szpitalnym dlatego też siedziała tak oparta o ścianę z zamkniętymi oczami i po prostu wdychała świeże powietrze.
Nie było co robić więc większość czasu albo siedziała, albo chodziła po pokoju lub ogólnie korytarzu tak bez celu w tą i spowrotem. Nie mogła znaleźć sobie tutaj miejsca ani na niczym też nie mogła się skupić co było zapewne widać jak na gołej dłoni. Lubiła szpitale, ale na krótki okres czasu przez co nie czuła się tu za bardzo komfortowo było to wyczuwalne przez cały ten okres, dopóki lekarz nie oznajmił, że to czas wyjścia z tego budynku, dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. A gdy siedziała na swoim łóżku szpitalnym czekała jedynie na papiery by móc je odebrać, a potem już tylko pójść w swoją stronę, a mianowicie do domu, a tego o dziwo nie mogła się doczekać i chciała też zjeść coś porządnego, bo niby śniadanie było dobre i syte, ale po paru godzinach znowu burczało jej w brzuchu. Zdecydowanie potrzebowała domowego obiadku i gorącego rosołku co doda jej sił.
Każdy z nich Arisu, czyli i chłopak dostali do rak kartę informacyjną na temat ran i ogólnie streszczenie tego co im zrobili, czyli założyli szwy i że za tydzień powinni się stawić znowu w spzitalu by je ściągnąć. Arisu wzięła swoją kartkę do reki spojrzała na nią i kiwnęła głową, a gdy doktor zniknął złożyła papier na cztery i wcisnęła do swojej kieszeni.
-Gotowy? Umieram z głodu, mam nadzieję, że w domu coś jest, bo zgłodniałam. Masz na coś ochotę? - spytała wstając z łózka i kierując się do drzwi, a potem do wyjścia z budynku by koniec końców skierować swoje nogi do własnego mieszkania.
z/t dla siebie i dla Samaela
- Samael
- Liczba postów : 31
Join date : 17/08/2021
Re: Szpital Oragne.
Wto Wrz 21, 2021 1:00 pm
Dziewczyna poinformowała chłopaka, że ten nie musiał wymyślać sobie od razu imienia. Mógł zacząć od ksywy, dzięki której można byłoby w prostrzy sposób zwracać się do niego. To jednak wcale nie ułatwiało zadania młodzieńcowi. Znalezienie ksywy, która by mu odpowiadała, było dla niego w zasadzie tak samo trudne, jak wymyślenie imienia. Westchnął.
- Gdyby tylko wymyślenie ksywy było prostrze niż wymyślenie imienia...
Po wypowiedzeniu tych słów, brunet położył się na łóżku, początkowo wpatrując się w sufit. Starał się wciąż wymyślić jakieś imię dla siebie, lecz nadal nie mógł na nic wpaść. Nawet nie zastanawiał się nad ksywą, bo i tak nie wymyśliłby niczego. Bohater nasz postanowił więc zasnąć, mając nadzieję, że kiedy już obudzi się to medyk poinformuje go, iż może opuścić ten budynek.
Po bliżej nieokreślonym czasie, chłopak został wybudzony ze snu. W momencie, w którym podniósł swe powieki, przed jego oczami pojawił się już dobrze znany mu medyk. Poinformował on młodzieńca oraz kobietę, iż już za kilka chwil oboje będą mogli opuścić szpital. Brunetowi chyba było tak naprawdę wszystko jedno, gdzie znajdował się. Miejsce pobytu nie miało dla niego tak naprawdę znaczenia. Skoro i tak nie mógł trenować przez te głupie szwy to równie dobrze mógłby siedzieć tutaj przez cały ten czas. Nawet jeśli miałby on się teraz udać z szatynką do jej domu to tam i tak musiałby przez ten cały czas uważać na te szwy. Tak czy siak, bohater nasz oraz Arisu otrzymali jakieś karty, które zostały im przekazane przez tamtego medyka. Na karcie należącej do bruneta widniało kilka informacji opisanych w dużym skrócie. Były tam opisane jego rany, założenie mu szwów oraz to, iż miał wstawić się w tym szpitalu za tydzień, aby szwy zostały mu zdjęte. Bohater nasz złożył kartę na dwie części, spoglądając po chwili na kobietę. Zapytała ona czy chłopak miał może ochotę coś zjeść, kiedy już znajdą się w jej domu. Cóż, aktualnie młodzieniec nie czuł zbyt dużego głodu, tak więc może dopiero za jakiś czas skusi się na jakiś posiłek.
- Może później, na razie nie jestem zbyt głodny.
Odpowiedział, podnosząc się z łóżka tylko po to, aby ostatecznie z niego wstać, kierując swe kroki w tym samym kierunku, co szatynka.
[z/t] razem z Arisu.
- Gdyby tylko wymyślenie ksywy było prostrze niż wymyślenie imienia...
Po wypowiedzeniu tych słów, brunet położył się na łóżku, początkowo wpatrując się w sufit. Starał się wciąż wymyślić jakieś imię dla siebie, lecz nadal nie mógł na nic wpaść. Nawet nie zastanawiał się nad ksywą, bo i tak nie wymyśliłby niczego. Bohater nasz postanowił więc zasnąć, mając nadzieję, że kiedy już obudzi się to medyk poinformuje go, iż może opuścić ten budynek.
Po bliżej nieokreślonym czasie, chłopak został wybudzony ze snu. W momencie, w którym podniósł swe powieki, przed jego oczami pojawił się już dobrze znany mu medyk. Poinformował on młodzieńca oraz kobietę, iż już za kilka chwil oboje będą mogli opuścić szpital. Brunetowi chyba było tak naprawdę wszystko jedno, gdzie znajdował się. Miejsce pobytu nie miało dla niego tak naprawdę znaczenia. Skoro i tak nie mógł trenować przez te głupie szwy to równie dobrze mógłby siedzieć tutaj przez cały ten czas. Nawet jeśli miałby on się teraz udać z szatynką do jej domu to tam i tak musiałby przez ten cały czas uważać na te szwy. Tak czy siak, bohater nasz oraz Arisu otrzymali jakieś karty, które zostały im przekazane przez tamtego medyka. Na karcie należącej do bruneta widniało kilka informacji opisanych w dużym skrócie. Były tam opisane jego rany, założenie mu szwów oraz to, iż miał wstawić się w tym szpitalu za tydzień, aby szwy zostały mu zdjęte. Bohater nasz złożył kartę na dwie części, spoglądając po chwili na kobietę. Zapytała ona czy chłopak miał może ochotę coś zjeść, kiedy już znajdą się w jej domu. Cóż, aktualnie młodzieniec nie czuł zbyt dużego głodu, tak więc może dopiero za jakiś czas skusi się na jakiś posiłek.
- Może później, na razie nie jestem zbyt głodny.
Odpowiedział, podnosząc się z łóżka tylko po to, aby ostatecznie z niego wstać, kierując swe kroki w tym samym kierunku, co szatynka.
[z/t] razem z Arisu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach