Dragon Ball PBF - Another Universe ~KAI~
ZAMKNIĘTE

Join the forum, it's quick and easy

Dragon Ball PBF - Another Universe ~KAI~
ZAMKNIĘTE

Go down
@Vados
@Vados
Liczba postów : 86
Join date : 17/07/2021

Wioska Moori Empty Wioska Moori

Sro Lip 21, 2021 11:33 pm
Wioska, której "sołtysem" jest niejaki Moori. Jest on jednym z najstarszych Nameczan zamieszkujących tę planetę, oczywiście nie wliczając do tego ich Saichoro. Populacja tego osiedla nie wygląda zaskakująco, gdyż jedynie mieszka tutaj 11 osób.
Prócz budynków mieszkalnych, znajdują się tu także pola uprawne, na których posadzone są rośliny.
Murishippo
Murishippo
Liczba postów : 14
Join date : 13/08/2021

Wioska Moori Empty Re: Wioska Moori

Wto Sie 31, 2021 2:14 pm
Murishippo siedział na kamieniu niedaleko wioski. Zamyślony gładził źdźbła trawy końcówką ogona. Niedawno otrzymał swój strój do treningu i właśnie zastanawiał się dlaczego. Przecież to nie miało żadnego sensu. Po co ktoś taki jak on miał trenować? Przecież mieli wojowników i to nieporównywalnie lepszych od niego.
-Przy takim Nailu, jestem jak taki malutki robaczek przy wielkim dinozaurze - mruknął.
-Och nie doceniasz się! - zawołał przechodzący niedaleko Nameczanin. Musiał mieć niezwykle dobry słuch, że to usłyszał. - Nie jak malutki robaczek, bardziej jak mała żabka. - zaśmiał się.
-Czy już całe Namek wie, że nie lubi żab? - pomyślał.
-Wielka różnica - powiedział na głos - żaba czy robaczek i jedno i drugie wielki dinozaur zdepcze jednym paznokciem.
-Mała żabka też może się przydać, może akurat wielki dinozaur będzie się jej bał? - Nameczanin nabijał się z niego dalej. - Idziesz dziś na pole? - spytał po chwili.
-Później - rzucił krótko Murishippo. Chciał teraz pobyć sam i pomyśleć, ale najwidoczniej to miejsce nie było wystarczająco oddalone. Postanowił odlecieć nieco dalej od wioski. Wstał, zebrał energię... i nic się nie stało. Spróbował jeszcze raz. I znów to samo. Wszystko przez ten głupi ciężki strój...
Nigdy nie latał jakoś wybitnie. Ale bez niego mógłby bez problemu odlecieć z dala od wioski. Myślał nawet, żeby go zdjąć, ale skoro Guru chciał, żeby go nosił, to należało go nosić.
Usiadł ponownie i zastanawiał się co począć. Nagle jego uwagę zwrócił ptak. Wylądował, przeszedł kawałek, ale widać coś go wystraszyło bo zrobił taki jakby przysiad, odbił się nogami, machnął skrzydłami i odleciał.
-Może to jest rozwiązanie? Wystarczy pomóc sobie nogami! - pomyślał.
Wstał, odszedł kawałek od kamienia. Chwilę zbierał się w sobie po czym z całej siły wybił się w górę z obu nóg jednocześnie starając się skorzystać z umiejętności latania.
Początek wyszedł planowo, dzięki wybiciu się nogami start był dużo łatwiejszy i udało wznieść się na kilka metrów w górę. Niestety był to koniec dobrych wiadomości. Murishippo całkowicie stracił równowagę, poleciał do tyłu, zrobił w powietrzu salto i wylądował na brzuchu. Oraz twarzy.
Szybko wstał i się otrzepał. Nie miał zamiaru poddać się tak łatwo.
Kolejny raz wybił się już znacznie słabiej. Tylko na tyle, żeby umożliwić sobie start. Lekko podskakiwał, unosił się przez chwilę pół metra nad ziemią i po kilku sekundach lądował.
Po kilkunastu takich próbach stwierdził, że należy przejść do czegoś trudniejszego, no i bardziej przydatnego. Z unoszenia się w miejscu nad ziemią wiele pożytku nie ma.
Tym razem wzbił się nieco wyżej i spróbował poruszać na boki. Początkowo szło całkiem nieźle, trochę w prawo, trochę w lewo, prędkość i dystans były niewielkie, więc był wstanie wszystko kontrolować. Niestety, gdy tylko trochę przyśpieszył stracił częściowo kontrolę. Dalej kontrolował wysokość lotu, ale jego kierunku i szybkości już nie. Próbując zebrać więcej energii, żeby odzyskać kontrole jedynie przyśpieszył, na domiar złego obrócił się tyłem do kierunku lotu. Próbował się uspokoić i odzyskać kontrolę, ale nie na wiele się to zdało.
-Uważaj! - zawołał pracujący na polu Nameczanin, ten sam, którego spotkał wcześniej. Nawet nie wiedział kiedy wleciał na pole. Był teraz bokiem do kierunku lotu więc mógł obrócić głowę i zobaczyć dokąd zmierza.
Zmierzał wprost na młode drzewka Ajisa. Mógłby dodać energie i wznieść się wyżej, ale obawiał się, że zamiast wzlecieć w górę przyśpieszy ruch poziomy i zniszczy korony wszystkich drzewek. Zamiast tego podniósł więc tylko nogi i ogon do góry. Z duszą na ramieniu przeleciał nad całym rządkiem. Na szczęście żadnego nie uszkodził.
Po przeleceniu nad wszystkimi wylądował i natychmiast się zachwiał. Zaczął lecieć na plecy i już by się wywrócił, gdyby instynktownie nie podparł się ogonem.

-Dobrze, że przyleciałeś pomóc - odezwał się Nameczanin - ale na przyszłość mógłbyś uważać.
-Tak... Pomogę... Tylko jeszcze nie teraz - odpowiedział zakłopotany Murishippo.
-To całe trenowanie i tak jest bez sensu - burknął Nameczanin - lepiej by było jakby wszyscy pomagali w polu.
-Tak, tak masz rację - odparł Murishippo szybko się oddalając. Odbił się i odleciał machając na pożegnanie, ale nie patrząc w stronę rozmówcy.

Trening opisowy 1
Murishippo
Murishippo
Liczba postów : 14
Join date : 13/08/2021

Wioska Moori Empty Re: Wioska Moori

Wto Sie 31, 2021 4:32 pm
trening opisowy 2

Odleciał spory kawałek dalej i kontynuował swój trening. Teraz, kiedy już zrozumiał, że kluczowa sprawa to utrzymywanie równowagi za pomocą ogona szło znacznie łatwiej. Po kilku próbach nie miał już problemu z utrzymywaniem kierunku lotu, czy manewrami. Po kilku kolejnych był już wstanie swobodnie zmniejszać i zwiększać prędkość lotu.
Niestety tylko w ograniczonym stopniu. Sama szybkość lotu nie była powalająca. Podobnie pułap na który był wstanie się wznieść. Strój ciążył okropnie i nie pozwalał wzbić się wysoko, ani latać szybko.
Próbował nad tym pracować, wzbijał się w powietrze, latał chwile, po czym lądował i odpoczywał. Dzięki temu był wstanie za każdym razem latać trochę dłużej i nieco wyżej. Efekty go jednak nie satysfakcjonowały. Chciał latać w ciężkim stroju tak, jak bez niego. Tylko jak to osiągnąć?
Zastanawiał się nad tym dłuższą chwilę jednocześnie odpoczywając. Wreszcie postanowił wziąć bardzo długi i bardzo szybki rozbieg. Liczył, że taki start umożliwi mu zdecydowanie dłuższy i wyższy lot.
Szukał chwile odpowiedniego, płaskiego terenu po czym ruszył. Najpierw po prostu biegł, potem zrobił skok i wspomagał go umiejętnością lotu, tak, że wyszedł bardzo długi. Potem kolejny, jeszcze dłuższy i następny. Każdy kolejny był dłuższy, jednocześnie wzrastała też prędkość. Wreszcie odbił się z obu nóg oraz ogona prosto w górę. Włożył też w lot całą energię. Dawał z siebie wszystko.
Efekt przeszedł jego oczekiwania. Wystrzelił w górę z ogromną prędkością i choć czuł, że strój ciąży, to czuł też, że pokonał to ciążenie. Leciał wyżej i wyżej nie bacząc na zmęczenie. Wyżej, wyżej, jak najwyżej. Był coraz bardziej zmęczony, ale nie zwalniał, wręcz przeciwnie, przyśpieszał. Zaczęło mu się kręcić w głowie z wysiłku, ale nie dawał za wygraną, leciał wyżej i wyżej.
Nagle nie wiedzieć czemu strój zaczął się robić coraz cięższy. Nie było to jedynie złudzenie wywołane przez zmęczenie. On faktycznie robił się coraz cięższy. Zaczął pokrywać go lód, który nie tylko zwiększał ciężar, ale też krępował ruchy. Murishippo stracił przez to równowagę, a po chwili koncentrację. Przestał się wznosić, zaczął spadać.
Wpadł w panikę, nie wiedział co się dzieje. To jeszcze bardziej utrudniło koncentracje. Zaczął nerwowo poruszać kończynami, lód pękał i odpadał. Dodał do tego uderzenia rękami i ogonem w strój, żeby skruszyć resztę. Po chwili pozbył się całego oblodzenia. Teraz wystarczy tylko ponownie się skoncentrować, użyć umiejętności latania i bezpiecznie wylądować. Skoncentrował się i... Nic się nie wydarzyło. Był zbyt zmęczony i zbyt zdenerwowany by użyć umiejętności latania. Instynktownie ułożył się jak skoczek spadochronowy, żeby spowolnić lot. Próbował zebrać energię i skoncentrować się, ale nie wychodziło.
-Co jeśli jestem po prostu zbyt zmęczony? - pomyślał i jeszcze bardziej się wystraszył. Upadek z takiej wysokości nie mógł skończyć się dobrze.
Powierzchnia planety była coraz bliżej. Trzeba się uspokoić, skoncentrować i włączyć lot, na hamowanie robiło się zbyt późno, ale wystarczy polecieć poziomo, równoległe do powierzchni, tylko na tyle, żeby w nic nie uderzyć.
Zebrał się z całych sił i odpalił. W ostatnim momencie! Od zderzenia dzieliły go centymetry, poczuł nawet łaskotanie trawy na brzuchu, w momencie kiedy znajdował się najniżej. Było blisko, niemniej się udało.
-Hura! Udało się! - Zawołał głośno Murishippo po czym podniósł głowę. Zdążył tylko zasłonić ją rękami nim z wielkim impetem uderzył w górę, która przed nim wyrosła.

Przez dłuższą chwilę leżał w gruzach nie mając ani siły, ani chęci wstawać. Leżał w gruzie i pyle rozmyślając. Lot był właściwie dobry. To lądowanie stanowiło problem. To był pierwszy wniosek.
Całe problemy z lądowaniem były natomiast spowodowane przez zmęczenie oraz lód. Zaczął się nad tym zastanawiać i wydawało mu się, że odkrył coś niezwykłego. O ile strój pokrył się lodem o tyle jego ciało, chyba nie. Nasuwało się pytanie dlaczego? Czy po jakimś czasie ono też pokryłoby się lodem? Czy też nie?
Postanowił to sprawdzić. Odpoczął na tyle, żeby mieć dość sił po czym zdjął strój. W nim nie byłby wstanie wzlecieć tak wysoko jakby chciał, ale bez niego, to co innego.
Zebrał energię, wybił się i poleciał prosto w górę. Było nieporównanie łatwiej. Wydawało mu się, jakby nic nie ważył. Leciał wyżej i wyżej z wielką szybkością. Nic się jednak nie zmieniało. Postanowił lecieć jeszcze wyżej, tak wysoko jak tylko się da.
Wreszcie coś się zmieniło. Zaczęło robić się ciemno. To było dziwne, przecież na Namek zawsze był dzień... Spojrzał w dół. Widział Namek, a właściwie wielką zieloną kulę. Wyraźnie widział krzywiznę Planety. Wzleciał tak wysoko, że znalazł się w kosmosie, a mimo to nic się dla niego nie zmieniło. Ba latanie tutaj było nawet łatwiejsze. Przy powierzchni czuł, jak powietrze go spowalnia. Tutaj powietrza nie było. Nic go nie hamowało.
Niemniej coś mu w tym wszystkim nie pasowało. Po chwili namysłu zrozumiał co. Kiedyś Moori mówi mu i innym małym Nameczanom, żeby nie latali zbyt wysoko, bo to może się źle skończyć. Tymczasem on wzleciał tak wysoko i nic się nie stało. Na jego ciele nie było nawet śladu lodu, mimo że wcześniej cały strój pokrył się grubą jego warstwą. Dlaczego inni Nameczanie nie mogli się wznieść tak wysoko, a on mógł? Nie ważne jak długo o tym rozmyślał nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

Zawrócił w kierunku Namek i po długim, ale spokojnym locie, tym razem już bez komplikacji wylądował.
Murishippo
Murishippo
Liczba postów : 14
Join date : 13/08/2021

Wioska Moori Empty Re: Wioska Moori

Pon Wrz 13, 2021 10:44 pm
Choć początkowo miał zamiar wrócić do pomocy w polu postanowił, że na razie zajmie się czym innym.
Mianowicie chciał zacząć roznosić innym Nameczanom wodę. Mógłby się wydawać, że woda, to po prostu woda i każda jest taka sama. Nic bardziej mylnego! Nameczanie doskonale czuli smak wody i choć mogli pić każdą, to mieli swoje preferencje. Murishippo też je miał. Najbardziej smakowała mu woda z oddalonego kilka kilometrów od jego wioski źródełka. Dotarcie do niego nie było wielkim wyzwaniem, więc korzystał z niego często. Inni jednak nie mieli takiej możliwości. Wioski były od siebie znacznie oddalone, a nie wszyscy potrafili szybko latać, tak jak on. Zresztą nie każdy chciał się odrywać od swoich zajęć, żeby iść po zapas wody.
Roznoszenie tej wody mogło okazać się dobrym treningiem, a do tego sprawiłoby innym przyjemność.
Najpierw należało wziąć puste dzbany i je napełnić. Zadanie wydawałoby się łatwe, ale tylko pozornie. Chciał wziąć jak najwięcej, ale to nie było takie proste. Był niski, miał krótkie ręce i zwyczajnie nie by wstanie wziąć zbyt wiele. Dodatkowo wzięcie zbyt wiele na początek mogło się źle skończyć już przy źródełku. Nie trudno było zabrać puste dzbany. Napełnione już nie tak łatwo.
Ostatecznie postanowił wziąć siedem. Po dwa na każdą rękę oraz ogon, a jeden postawił sobie na głowę. Nie łatwo było utrzymać balans tak, żeby ten dzban nie spadł i często musiał sobie pomagać ogonem, kiedy naczynie zaczynało spadać.
Do źródełka udało się jednak dostać bez większych problemów, mimo że nie korzystał z umiejętności latania, a zwyczajnie biegł.
Po napełnieniu naczyń było już znacznie gorzej. Jak biec z takim ciężarem w dłoniach? Do tego dzban na głowie spadał znacznie szybciej.
Myślał, czy nie zostawić części, dzięki czemu byłoby łatwiej, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdził, że nie będzie się poddawał. Ruszył w kierunku wioski Tsuno. Szybko jednak pojawił się nowy, oczywisty problem. Wioska Tsuno była na innej wyspie. Trzeba było do niej przepłynąć. Tylko jak to zrobić? Jak utrzymać dzban na głowie podczas pływania?
Długo się nad tym zastanawiał i wreszcie stwierdził, że nie ma innego wyjścia. Sprawdził trzy razy, czy każdy dzban jest szczelnie zakorkowany, (w końcu gdyby do środka naleciała woda z oceanu to popsułaby cały smak) po czym po prostu chwycił siódmy dzban w zęby i wskoczył do wody.
Płynęło mu się źle. Bardzo źle. Praktycznie nie mógł korzystać z rąk, bo trzymał w nich dzbany. Podobnie było z ogonem, który w normalnych okolicznościach najbardziej pomagał w pływaniu. Mógł używać tylko nóg. Na domiar złego kark bolał niemiłosiernie od trzymanego w zębach dzbana.
Mimo wszystko płynął jednak wytrwale, w miarę możliwości korzystając z napotkanych wysepek. Biegło się wszak znacznie łatwiej niż pływało.
Po dotarciu do wioski Tsuno z radością pozbył się dwóch dzbanów wypełnionych wodą. Jednego z ogona, drugiego z głowy. Od tego ostatniego tak bolał go kark, że miał wrażenie iż zaraz głowa spadnie mu z szyi.
Na szczęście dalsza część drogi był znacznie łatwiejsza. Nie tylko nie musiał już balansować, żeby jeden z dzbanów nie spadł mu z głowy, nie tylko było lżej, bo pozbył się części ciężaru, ale też droga była znacznie przyjemniejsza. Większość przebiegała lądem.
W tej części podróży najbardziej zmęczyły się ręce. Machał nimi mocno podczas biegania, a w każdej miał aż po dwa dzbany.
Toteż gdy dotarł już do wioski Lug oddał im po jednym dzbanie trzymanym w rękach.
Podobnie jak w poprzedniej wiosce tu też jego przybycie było mile widziane. Było tu kilku smakoszy, którzy bardzo lubili wodę z jego źródełka.
Nie zabawił tu jednak długo. Szybko ruszył dalej, na pole treningowe.
Trasa, była nieco cięższa niż poprzednia, ale po pozbyciu się dwóch dzbanów było łatwiej, więc mimo wszystko dał radę.
Ćwiczący tutaj wojownicy nie byli wielkimi smakoszami wody. Byli natomiast wdzięczni, że mają czego się napić po ciężkim treningu.
Próbowali też namówić go na mały sparing, ale grzecznie odmówił. Wydawało mu się nawet, że nie byłby wstanie uderzyć innego Nameczanina. Nawet jeśli był to tylko sparing wydawało się to jakieś niewłaściwe... Walczyć z dinozaurem to nie to samo co walka z przedstawicielem tej samej rasy.
Ostatni dzban postanowił zanieść do Guru. Nie wiedział, czy Najstarszy Nameczanin lubi wodę z jego źródełka, ale nie zaszkodziło się dowiedzieć.
Podczas biegu trzymał ostatni dzban ogonem, przed co mógł biec bardzo szybko mimo zmęczenia. Kiedy natomiast przyszło do pływania chwycił dzban w lewą rękę i też szło całkiem sprawnie.
Po wyjściu na brzeg był bardzo zmęczony, ale zadowolony. Zostało tylko wdrapać się na górę i zanieść dzban Guru.
Do samego domu nie wchodził. Przed wejściem czekał już Nail. Oddał mu dzban i oparł się o ścianę chatki odpoczywając.
To wszystko nie byłoby takie trudne, gdyby nie ten ciężki strój. On sprawiał, że nawet najprostsze rzeczy były bardzo trudne.
Pocieszał się jednak, że za każdym kolejnym razem będzie łatwiej. Szybko jednak zorientował się, że jest w błędzie. Przecież teraz za każdym razem miał mniej dzbanów. Następnym razem będzie musiał zbierać te które teraz rozdał. Co prawda będzie wymieniał pełne na puste, ale cały czas będzie ich siedem. Będzie trudniej. Znacznie trudniej.

Trening opisowy 1.
Sponsored content

Wioska Moori Empty Re: Wioska Moori

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach