- Saint Sugar
- Liczba postów : 8
Join date : 09/08/2021
Saint Sugar
Wto Sie 31, 2021 9:49 pm
[Okolice Kukułkowa]
Głęboki wdech i już świeże powietrze z łatwością wtargnęło do systemu filtracyjnego, a następnie zostało poddane obróbce w syntetycznych płucach. Cukiereczek ubrana w ciemnoczerwony dres, wybiegła z domu na poranną przebieżkę. Idealna pogoda budziła pozytywne wibracje przy przepływie sygnałów neuralnych, a rozkoszny ozon zdradzał jeszcze ślady obecności po wczorajszej burzy.
W dół wielkiej rzeki rozciągała się równolegle dobrze udeptana droga. Kukułkowo miało tylko jeden rozsądny wyjazd z miasteczka, jeśli zapragnąłbyś użyć napędu kołowego, ale na szczęście większość mieszkańców posiadała własny samochód zdolny do jazdy o niskim locie.
- Hoooj! - krzyknęła unosząc prawą rękę ku górze, gdy mechaniczna gospodyni dostrzegła w oddali zaparkowany wóz policjanta. Biały pojazd poduszkowy przecięty jednym czarnym pasem na którym to uwieczniono biały tekst "Policja" właśnie stał zaparkowany na rozdrożu.
- No nie dobrze... - odparł starszy mężczyzna o niezadbanym zaroście i bujnych czarnych lokach ukrytych pod oficerską czapką, gdy przesiadując przed kierownicą majstrował coś w panelu kontrolnym. Na dobrze znany głos wychylił się za otwartych drzwi i spojrzał na nadbiegającą kobietę.
- Oh uszanowanie Panienko! - Uśmiechnął się, gdy żona doktora Flip Flapa zatrzymała się przed nim.
- Gapa ze mnie, ale nie dostałam takiej informacji - podrapała się po głowie, a jeśli ktokolwiek wiedział to z pewnością mąż, który ostatniej nocy zalał się w trupa. Miał co świętować po powrocie od wielkiego zlotu naukowców.
- Dawałem informacje Doktorowi, co za nieodpowiedzialny człowiek... - odburknął, gdy nagle ze stacji radiowej wbudowanej w pojeździe odezwało się kilka zniekształconych słów. Cukiereczek spojrzała z zaciekawieniem na czarną skrzynkę radia, które posiadało zaczep na niewielkich rozmiarów krótkofalówkę podpiętą kablem.
- Jakiś kłopot? - Spytała pełna entuzjazmu - Może dam radę pomóc!? - Na te słowa policjant się zarumienił, ale po jego oczach było widać, że wątpił by umiała naprawić urządzenie komunikacyjne.
- Mam zerwaną łączność z bazą w stolicy - po czym dodał z powagą - proszę niezwłocznie wracać do Kukułkowa! Ostatnio w okolicy kręci się sporo podejrzanych typów... - zamilkł, gdy nagle wskoczyła mu na kolana.
- Co...co...co Pani robi, tak nie można! - zaczął się pocić, aż musiał przetrzeć czoło chusteczką wyciągniętą z przedniej kieszeni kurty.
- Przechodzę, trzeba to w końcu naprawić, ja pomogę - odparła pozytywnie, kręcąc pupą, gdy przechodziła na drugie frontowe siedzenie.
- No... no cóż. - odciągnął kołnierz, bo właśnie kobieta po jego kolanach przeczłapała się na frontowe siedzenie pasażera.
- Nie wiem, jak pracę domowe mogą zaradzić na taki sprzęt...to jednak skomplikowana elektronika, o gdzieś mam instrukcje - zaczął szukać, ale krzywo na niego spojrzała, dając gliniarzowi do zrozumienia, że ma siedzieć cicho, poradzi sobie.
Cukiereczek rozpięła fragment dresu by wyciągnąć z wewnętrznej kieszeni śrubokręt, a następnie podważyła stacje by wyciągnąć ją z samochodowej kieszonki.
- Ugh... - Stróż prawa zasłonił dłonią wzrok, żeby nie patrzeć na detale. - To doktor uczy Panienkę naprawiania urządzeń? Taka żona to skarb! - przełamał ciszę, gdy Sugar zastanawiała się, jak urządzenie komunikacyjne właściwie funkcjonuje i w czym tkwił problem. Szereg różnokolorowych kabli, żadnych przypaleń, kondensatory w normie... minęło bagatela dziesięć minut by jasno mogła stwierdzić...
- Wszystko jest w porządku z radiem, nie widzę żadnych usterek - po czym zaczęła wciskać losowe przyciski, a kolejne szmery zaczęły wydobywać się z radia. -To delikatny sprzęt, proszę...ugh no nie wiem co jest przyczyną - odparł zakłopotany policjant.
- Lepiej Pani odwiozę do Kukułkowa, jak wspominałem jest ostatnio niebezpiecznie. Podejrzane grupy ludzi kręcą się po okolicy i ku przestrodze, lepiej się nie wychylać, ja wszystkim się zajmę! - Miał już odciągnąć dłoń Cukiereczka od stacji, kiedy nagle całkowicie zamilkła, a na ekranie pojawiły się linijki kodu.
- He? - zdziwił się, a ona naprędce mu wyjaśniła w przypływie ciekawości -oh! można programować tą stacje.
Spojrzała na niego zarumieniona, coś się święciło i wyraz twarzy Świętej wprowadzał mężczyznę w konflikt sprzecznych myśli.
- Możesz się odwrócić i nie patrzeć!? - zarumieniła się po tych słowach, a policjant stanął na baczność mając już nieprzyzwoity obraz przed oczami.
*Łup* -Aj aj aj! - myśl szybko przyćmił intensywny ból, gdy uderzył głową o sufit. -To ja może wyjdę.. jakby co to proszę...ekhem wołać.
Tak też uczynił i wysiadł z pojazdu. Cukiereczek nie mogła przecież pokazać mu, że ma do ciała wpięty kabel. Wyciągnęła go spod prawej piersi i podłączyła do radiostacji. Zaczęła zmieniać częstotliwości i modyfikować linie kodu, co zajęło niespełna pół godziny.
Nagle trzask - Szefie, póki co teren jest pod obserwacją i czekamy na dalsze rozkazy - męski głos wydobył się z radia. To nie była zdecydowanie odpowiedź ze stolicy, na jaką to policjant wyczekiwał. Zawisnął nad drzwiami i we dwójkę zaczęli się przysłuchiwać.
- Mamy zlikwidować gliniarza!? - Na złowieszcze pytanie owy stróż prawa ze kukułkowa wzdrygnął się i wskoczył naprędce do środka pojazdu.
- Jedziemy! Proszę zapiąć pasy! - Podniósł na Cukiereczka głos nie widząc, że naprędce schowała pod biustem już odpięte łącze. Obydwoje wrócili do miasteczka na pełnym gazie. Saint Sugar pożegnała się z policjantem, który odwiózł ją do mieszkanka. Nie bardzo rozumiała zaistniałej sytuacji, ale nie spodziewała się, że urządzenia komunikacyjne mogą być tak skomplikowane. Tyle frekwencji i otwartych kanałów, tyle możliwości na prywatną rozmowę z kimkolwiek, a wszystko to na daleką odległość. Sprawdziła dokładnie stacje, a i zawarte w niej programy. Wierzyła, że ze znalezieniem odpowiednich części i użyciem odpowiednich narzędzi, będzie mogła owe radio odtworzyć. Martwiła się jedynie, bo zaniepokojenie na twarzy dobrego znajomego, to mógł być zwiastun kłopotów. Wróciła do mieszkania i przebrała się, mimo wszystko zadowolona, że mogła pomóc.
Głęboki wdech i już świeże powietrze z łatwością wtargnęło do systemu filtracyjnego, a następnie zostało poddane obróbce w syntetycznych płucach. Cukiereczek ubrana w ciemnoczerwony dres, wybiegła z domu na poranną przebieżkę. Idealna pogoda budziła pozytywne wibracje przy przepływie sygnałów neuralnych, a rozkoszny ozon zdradzał jeszcze ślady obecności po wczorajszej burzy.
W dół wielkiej rzeki rozciągała się równolegle dobrze udeptana droga. Kukułkowo miało tylko jeden rozsądny wyjazd z miasteczka, jeśli zapragnąłbyś użyć napędu kołowego, ale na szczęście większość mieszkańców posiadała własny samochód zdolny do jazdy o niskim locie.
- Hoooj! - krzyknęła unosząc prawą rękę ku górze, gdy mechaniczna gospodyni dostrzegła w oddali zaparkowany wóz policjanta. Biały pojazd poduszkowy przecięty jednym czarnym pasem na którym to uwieczniono biały tekst "Policja" właśnie stał zaparkowany na rozdrożu.
- No nie dobrze... - odparł starszy mężczyzna o niezadbanym zaroście i bujnych czarnych lokach ukrytych pod oficerską czapką, gdy przesiadując przed kierownicą majstrował coś w panelu kontrolnym. Na dobrze znany głos wychylił się za otwartych drzwi i spojrzał na nadbiegającą kobietę.
- Oh uszanowanie Panienko! - Uśmiechnął się, gdy żona doktora Flip Flapa zatrzymała się przed nim.
- Cukiereczek:
- Gapa ze mnie, ale nie dostałam takiej informacji - podrapała się po głowie, a jeśli ktokolwiek wiedział to z pewnością mąż, który ostatniej nocy zalał się w trupa. Miał co świętować po powrocie od wielkiego zlotu naukowców.
- Dawałem informacje Doktorowi, co za nieodpowiedzialny człowiek... - odburknął, gdy nagle ze stacji radiowej wbudowanej w pojeździe odezwało się kilka zniekształconych słów. Cukiereczek spojrzała z zaciekawieniem na czarną skrzynkę radia, które posiadało zaczep na niewielkich rozmiarów krótkofalówkę podpiętą kablem.
- Jakiś kłopot? - Spytała pełna entuzjazmu - Może dam radę pomóc!? - Na te słowa policjant się zarumienił, ale po jego oczach było widać, że wątpił by umiała naprawić urządzenie komunikacyjne.
- Mam zerwaną łączność z bazą w stolicy - po czym dodał z powagą - proszę niezwłocznie wracać do Kukułkowa! Ostatnio w okolicy kręci się sporo podejrzanych typów... - zamilkł, gdy nagle wskoczyła mu na kolana.
- Co...co...co Pani robi, tak nie można! - zaczął się pocić, aż musiał przetrzeć czoło chusteczką wyciągniętą z przedniej kieszeni kurty.
- Przechodzę, trzeba to w końcu naprawić, ja pomogę - odparła pozytywnie, kręcąc pupą, gdy przechodziła na drugie frontowe siedzenie.
- No... no cóż. - odciągnął kołnierz, bo właśnie kobieta po jego kolanach przeczłapała się na frontowe siedzenie pasażera.
- Nie wiem, jak pracę domowe mogą zaradzić na taki sprzęt...to jednak skomplikowana elektronika, o gdzieś mam instrukcje - zaczął szukać, ale krzywo na niego spojrzała, dając gliniarzowi do zrozumienia, że ma siedzieć cicho, poradzi sobie.
Cukiereczek rozpięła fragment dresu by wyciągnąć z wewnętrznej kieszeni śrubokręt, a następnie podważyła stacje by wyciągnąć ją z samochodowej kieszonki.
- Ugh... - Stróż prawa zasłonił dłonią wzrok, żeby nie patrzeć na detale. - To doktor uczy Panienkę naprawiania urządzeń? Taka żona to skarb! - przełamał ciszę, gdy Sugar zastanawiała się, jak urządzenie komunikacyjne właściwie funkcjonuje i w czym tkwił problem. Szereg różnokolorowych kabli, żadnych przypaleń, kondensatory w normie... minęło bagatela dziesięć minut by jasno mogła stwierdzić...
- Wszystko jest w porządku z radiem, nie widzę żadnych usterek - po czym zaczęła wciskać losowe przyciski, a kolejne szmery zaczęły wydobywać się z radia. -To delikatny sprzęt, proszę...ugh no nie wiem co jest przyczyną - odparł zakłopotany policjant.
- Lepiej Pani odwiozę do Kukułkowa, jak wspominałem jest ostatnio niebezpiecznie. Podejrzane grupy ludzi kręcą się po okolicy i ku przestrodze, lepiej się nie wychylać, ja wszystkim się zajmę! - Miał już odciągnąć dłoń Cukiereczka od stacji, kiedy nagle całkowicie zamilkła, a na ekranie pojawiły się linijki kodu.
- He? - zdziwił się, a ona naprędce mu wyjaśniła w przypływie ciekawości -oh! można programować tą stacje.
Spojrzała na niego zarumieniona, coś się święciło i wyraz twarzy Świętej wprowadzał mężczyznę w konflikt sprzecznych myśli.
- Możesz się odwrócić i nie patrzeć!? - zarumieniła się po tych słowach, a policjant stanął na baczność mając już nieprzyzwoity obraz przed oczami.
*Łup* -Aj aj aj! - myśl szybko przyćmił intensywny ból, gdy uderzył głową o sufit. -To ja może wyjdę.. jakby co to proszę...ekhem wołać.
Tak też uczynił i wysiadł z pojazdu. Cukiereczek nie mogła przecież pokazać mu, że ma do ciała wpięty kabel. Wyciągnęła go spod prawej piersi i podłączyła do radiostacji. Zaczęła zmieniać częstotliwości i modyfikować linie kodu, co zajęło niespełna pół godziny.
Nagle trzask - Szefie, póki co teren jest pod obserwacją i czekamy na dalsze rozkazy - męski głos wydobył się z radia. To nie była zdecydowanie odpowiedź ze stolicy, na jaką to policjant wyczekiwał. Zawisnął nad drzwiami i we dwójkę zaczęli się przysłuchiwać.
- Mamy zlikwidować gliniarza!? - Na złowieszcze pytanie owy stróż prawa ze kukułkowa wzdrygnął się i wskoczył naprędce do środka pojazdu.
- Jedziemy! Proszę zapiąć pasy! - Podniósł na Cukiereczka głos nie widząc, że naprędce schowała pod biustem już odpięte łącze. Obydwoje wrócili do miasteczka na pełnym gazie. Saint Sugar pożegnała się z policjantem, który odwiózł ją do mieszkanka. Nie bardzo rozumiała zaistniałej sytuacji, ale nie spodziewała się, że urządzenia komunikacyjne mogą być tak skomplikowane. Tyle frekwencji i otwartych kanałów, tyle możliwości na prywatną rozmowę z kimkolwiek, a wszystko to na daleką odległość. Sprawdziła dokładnie stacje, a i zawarte w niej programy. Wierzyła, że ze znalezieniem odpowiednich części i użyciem odpowiednich narzędzi, będzie mogła owe radio odtworzyć. Martwiła się jedynie, bo zaniepokojenie na twarzy dobrego znajomego, to mógł być zwiastun kłopotów. Wróciła do mieszkania i przebrała się, mimo wszystko zadowolona, że mogła pomóc.
- Saint Sugar
- Liczba postów : 8
Join date : 09/08/2021
VV
Wto Sie 31, 2021 10:52 pm
[Rzeka nad Kukułkowem]
Słoneczko znajdowało się wysoko, a małe ludziki w dziwnych maskach przeciwgazowych zwisały na drzewach dobrze przystrzyżonych drzew. Korona tych drzew była gęsta u szczytu, a od pnia przez pierwsze parę metrów wysokości wszystkie gałęzie zostały ucięte. Cukiereczek miała wielkie plany na dzisiaj, bo oto zbliżał się kolejny festiwal rybny w Kukułkowie. Od wielu dni wyliczała tempo połowu ryb oraz ilość produkcji słynnych placków rybnych w wykonaniu gospodyń z jej mieszkańców. To miano przypadło jej również, jako nowa członkini tej zacnej, choć skromnej społeczności. Piekła wyjątkowo specyficzne placki, ale mdławy posmak zgorzkniałej ryby i niskosłodzonego ciasta znalazło małe grono entuzjastów... tylko zawsze pojawiał się ten...sam...problem.
- Połów ryb jest nieefektywny, nie mogę przegrać tegorocznego festiwalu tylko dlatego, bo nie miałam okazji zdobyć jakiejkolwiek świeżej ryby! - uderzała pięściami o stół w pełni niezadowolenia, że może przegrać walkowerem. Ostatnio pogoda wdawała się we znaki, nawet trąba powietrzna przeszła nad Kukułkowem i nie miała innej opcji, jak spędzić upojną noc ze swoim mężem, zamiast szukać dogodnej świeżej ryby do ciasta.
Na samą myśl, jak zaszalał ostatnio doktor, aż nabrała rumieńców. Doprawdy był to wspaniały i bardzo...energiczny mąż.
- Beep Boop masz jeszcze trochę czasu, więc opracuj jakiś plan! - Nie miała pojęcia, czemu nabrała ochoty na udawanie robota, ale krótkotrwały robotaniec rozruszał ją i napełnił pełną doża determinacji. Po serii maszynowych ruchów ubrała się w dogodny strój na ciepłe południe i wyskoczyła na zewnątrz do lokalnego rybaka. Potrzebowała sprzętu do połowu ryb, a gdzie nie lepiej wypożyczyć takowy, jak u rybaka...
- Tutaj czasem nie stał składzik!? - spytała rybaka, który zapalił fajkę. Mężczyzna ten stosunkowo wysoki i dobrze zbudowany, najmniej dwukrotnie ją przewyższał, a jego glaca lśniła w słońcu, jakby to pokryta została podwójną warstwą woskowiny.
- Yup - odburknął zaciągając się z fajki, drewno dębowe - Połów pierzastych ryb został wstrzymany, ale kto zdążył kupić ten kupił... - spojrzał się na nią, bo właśnie wyciągała portfel, ale jego wtrącona wypowiedź i przeczące ruchy głową oddały jasny przekaz.
- Nie ma ryb!? Jak... upiekę rybne ciasto? - Uśmiechnęła się szeroko, ale to było tylko sztuczne zatuszowanie jej narastającego gniewu. Nie mogła pozwolić sobie na to, że nie przyniesie na festiwal wspaniałego wypieku.
Wróciła do mieszkania, otworzyła delikatnie drzwi, a następnie z całej siły zatrzasnęła je za sobą w ramach odreagowania. Przeszła przez korytarz, omijając sypialnie. Zrobiła parę kroków wstecz i spojrzała na zalanego w trupa męża
-Wrócę do ciebie, jeszcze mam dość energii hihi... jak tylko wstaniesz... - odparła machając paluszkami w jego kierunku i mrużąc oczy, a następnie skierowała się w stronę garażu.
- Musi coś tu być! - a więc zaczęła grzebać pośród śmietnika starych części i nieprzydatnych na daną okoliczność narzędzi. Otwierała drewniane skrzynie wojskowe, w których znajdywała miedziane okablowanie, różnorodne rury od metalowych po plastikowe, uszczelki, śrubki, zakrętki, druty, płytki scalone... ale każdy z tych elementów choć miał pewną wartość twórczą, to przyglądając im się w dłoni zawsze dostawałą tą samą odpowiedź "Nie, to się nie nada".
- A to... - zdziwiła się przesuwając jedną z szaf, bowiem za nią znajdowała się mała wyrwa. Wyciągnęła śrubokręt i zaczęła podważać metalową klapę by odsłonić w całej okazałości ukryty składzik.
- Czy to są... - przyjrzała się dziwnym kostkom o formie przypominającej mydło, ale szybko zrozumiała po znakach na opakowaniu, że jest to substancja wybuchowa.
- Materiały wybuchowe... - wtedy ją olśniło, jednego z wieczorów oglądali stary serial, w którym mężczyzna używał lasek dynamitu do połowu ryb. Ryby od urazu z eksplozji wypływały na powierzchnie martwe. Potrzebowała jedynie urządzenia, które owe ryby pochwyci, co to by drobne, łuskowate ciałka nie zostały porwane przez nurt rzeki.
- To będzie udany połów! - krzyknęła rozradowana, trzymając w dłoni kostkę, która z łatwością mogłaby ją rozerwać na kawałki.
Nie znalazła jakiejkolwiek sieci by pochwycić ryby, ale znalazła wielką szpule drutu kolczastego. Postanowiła na tą okoliczność wypożyczyć samochód Doktora. Zajęło parę godzin, nim wszystko było gotowe do działania. Materiały wybuchowe zostały podpięte pod zapalnik o opóźnionym zapłonie, a żeby bezpiecznie mogła je wrzucać do wody bez ryzyka, że eksplodują po aktywacji. Zdjęła z głowy maskę spawalniczą i przyjrzała się drugiemu dziełu. Drut kolczasty w formie szpuli, podłączony był szeregiem rur do wysięgnika kontrolowanego pilotem. Zaś wysięgnik był przymocowany do bagażnika samochodu, byle tylko tylny bagażnik był otwarty. Po aktywacji pilotem, seria odpowiednio przyspawanych rur rozsunie się od siebie, tym samym rozciągając drut kolczasty. Następnie drugim przyciskiem myszy z pozycji horyzontalnej, obróci się na pozycje wertykalną by można było zanurzyć w wodzie. Miała nadzieje, że drut kolczasty pochwyci ciała ryb, które kolejnym przyciskiem zwinie szpule, tym samym więżąc wszystkie ryby.
- Do Flip Flapowego mobilu! - krzyknęła wskakując za kółko i wkładając do stacyjki zapożyczone klucze. Już miała wdepnąć gaz, kiedy to napotkała pierwszą przeszkodę. -No tak - rzekła wciskając na przycisk pilocika podpiętego pod kluczyki. Musiała w końcu otworzyć drzwi garażowe...
Podleciała nad rzekę i przystąpiła do działania. Rozpostarła bezproblemowo kolczatkę i zanurzyła ją mechanicznie w wodzie, a następnie wyciągnęła z pojazdu materiały wybuchowe. -Sezon na pierzaste ryby uważam za otwarty dla Świętej! - Krzyknęła, aktywując zapłon ładunku i rzucając go daleko w wodę. Następnie biegiem uciekła za okoliczny głaz... i czekała.
W oczekiwaniu, liczyła w głowie każdą sekundę. Powinno już dojść do eksplozji, więc wychyliła się za skały. Wtedy huk przeszył jej bębenki i potężny strumień wody wytrysnął ze rwącej rzeki.
- Udało się! - krzyknęła zadowolona, ale na owacje było za wcześnie. Musiała się upewnić, że martwe ryby wypłyną na wierzch i dadzą się złapać w rozstawione zasieki. Tak też się stało, kiedy po cierpliwym oczekiwaniu seria ryb wypłynęła na wierzch, a następnie w dół rzeki zatrzymały się tam, gdzie planowała. Przycisk pilota, kolczatka się zwija i pokiereszowane, po części rozerwane ryby trafiają do kosza. Później będzie się martwiła tym, jak je oczyścić zwłaszcza, kiedy mięso i flaki wypływały z ryb. Z pewnością niektóre z wodnych żyjątek nie nada się do użytku, jeśli to zostały uszkodzone organy do wydalania odpadów.
- Co się dzieje!? Atakują te bandziory! - na sygnale przyjechał policja, kiedy sezon łowiecki Cukiereczka trwał w najlepsze. Część mieszkańców również zeszła po okolicznych hałasach. - Zwariowałaś!? - podszedł spanikowany gliniarz, chyląc się i nerwowo spoglądając na około, kiedy kolejna eksplozja rozdarła ryby w rzece.
- Co Panienka wyprawia!? Proszę natychmiast przestać! - ale nim odpowiedziała, chaos potoczył się w swoim tempie. Parę motocyklistów przyjechało grożąc bronią, a że policjant był tylko jeden... nie mógł za wiele zaradzić na tak mocną i zabójczą argumentacje. Nieznany mężczyzna w kasku szarpnął za ramię Cukiereczka po czym związał tasiemką ręce za plecami i w pośpiechu zabrał.
- Przepraszam, Panowie też na ryby!? - zdziwiła się, ale już pokrótce zniknęli z oczu mieszkańców Kukułkowa, zostawiając ich w osłupieniu. Zaś Saint Sugar miała wiele pytań, na które nie mogła póki co znaleźć odpowiedzi. Nie rozumiała, że właśnie ta grupa mężczyzn na motocyklach, właśnie ją uprowadziła.
Słoneczko znajdowało się wysoko, a małe ludziki w dziwnych maskach przeciwgazowych zwisały na drzewach dobrze przystrzyżonych drzew. Korona tych drzew była gęsta u szczytu, a od pnia przez pierwsze parę metrów wysokości wszystkie gałęzie zostały ucięte. Cukiereczek miała wielkie plany na dzisiaj, bo oto zbliżał się kolejny festiwal rybny w Kukułkowie. Od wielu dni wyliczała tempo połowu ryb oraz ilość produkcji słynnych placków rybnych w wykonaniu gospodyń z jej mieszkańców. To miano przypadło jej również, jako nowa członkini tej zacnej, choć skromnej społeczności. Piekła wyjątkowo specyficzne placki, ale mdławy posmak zgorzkniałej ryby i niskosłodzonego ciasta znalazło małe grono entuzjastów... tylko zawsze pojawiał się ten...sam...problem.
- Połów ryb jest nieefektywny, nie mogę przegrać tegorocznego festiwalu tylko dlatego, bo nie miałam okazji zdobyć jakiejkolwiek świeżej ryby! - uderzała pięściami o stół w pełni niezadowolenia, że może przegrać walkowerem. Ostatnio pogoda wdawała się we znaki, nawet trąba powietrzna przeszła nad Kukułkowem i nie miała innej opcji, jak spędzić upojną noc ze swoim mężem, zamiast szukać dogodnej świeżej ryby do ciasta.
Na samą myśl, jak zaszalał ostatnio doktor, aż nabrała rumieńców. Doprawdy był to wspaniały i bardzo...energiczny mąż.
- Beep Boop masz jeszcze trochę czasu, więc opracuj jakiś plan! - Nie miała pojęcia, czemu nabrała ochoty na udawanie robota, ale krótkotrwały robotaniec rozruszał ją i napełnił pełną doża determinacji. Po serii maszynowych ruchów ubrała się w dogodny strój na ciepłe południe i wyskoczyła na zewnątrz do lokalnego rybaka. Potrzebowała sprzętu do połowu ryb, a gdzie nie lepiej wypożyczyć takowy, jak u rybaka...
- Tutaj czasem nie stał składzik!? - spytała rybaka, który zapalił fajkę. Mężczyzna ten stosunkowo wysoki i dobrze zbudowany, najmniej dwukrotnie ją przewyższał, a jego glaca lśniła w słońcu, jakby to pokryta została podwójną warstwą woskowiny.
- Yup - odburknął zaciągając się z fajki, drewno dębowe - Połów pierzastych ryb został wstrzymany, ale kto zdążył kupić ten kupił... - spojrzał się na nią, bo właśnie wyciągała portfel, ale jego wtrącona wypowiedź i przeczące ruchy głową oddały jasny przekaz.
- Nie ma ryb!? Jak... upiekę rybne ciasto? - Uśmiechnęła się szeroko, ale to było tylko sztuczne zatuszowanie jej narastającego gniewu. Nie mogła pozwolić sobie na to, że nie przyniesie na festiwal wspaniałego wypieku.
Wróciła do mieszkania, otworzyła delikatnie drzwi, a następnie z całej siły zatrzasnęła je za sobą w ramach odreagowania. Przeszła przez korytarz, omijając sypialnie. Zrobiła parę kroków wstecz i spojrzała na zalanego w trupa męża
-Wrócę do ciebie, jeszcze mam dość energii hihi... jak tylko wstaniesz... - odparła machając paluszkami w jego kierunku i mrużąc oczy, a następnie skierowała się w stronę garażu.
- Musi coś tu być! - a więc zaczęła grzebać pośród śmietnika starych części i nieprzydatnych na daną okoliczność narzędzi. Otwierała drewniane skrzynie wojskowe, w których znajdywała miedziane okablowanie, różnorodne rury od metalowych po plastikowe, uszczelki, śrubki, zakrętki, druty, płytki scalone... ale każdy z tych elementów choć miał pewną wartość twórczą, to przyglądając im się w dłoni zawsze dostawałą tą samą odpowiedź "Nie, to się nie nada".
- A to... - zdziwiła się przesuwając jedną z szaf, bowiem za nią znajdowała się mała wyrwa. Wyciągnęła śrubokręt i zaczęła podważać metalową klapę by odsłonić w całej okazałości ukryty składzik.
- Czy to są... - przyjrzała się dziwnym kostkom o formie przypominającej mydło, ale szybko zrozumiała po znakach na opakowaniu, że jest to substancja wybuchowa.
- Materiały wybuchowe... - wtedy ją olśniło, jednego z wieczorów oglądali stary serial, w którym mężczyzna używał lasek dynamitu do połowu ryb. Ryby od urazu z eksplozji wypływały na powierzchnie martwe. Potrzebowała jedynie urządzenia, które owe ryby pochwyci, co to by drobne, łuskowate ciałka nie zostały porwane przez nurt rzeki.
- To będzie udany połów! - krzyknęła rozradowana, trzymając w dłoni kostkę, która z łatwością mogłaby ją rozerwać na kawałki.
Nie znalazła jakiejkolwiek sieci by pochwycić ryby, ale znalazła wielką szpule drutu kolczastego. Postanowiła na tą okoliczność wypożyczyć samochód Doktora. Zajęło parę godzin, nim wszystko było gotowe do działania. Materiały wybuchowe zostały podpięte pod zapalnik o opóźnionym zapłonie, a żeby bezpiecznie mogła je wrzucać do wody bez ryzyka, że eksplodują po aktywacji. Zdjęła z głowy maskę spawalniczą i przyjrzała się drugiemu dziełu. Drut kolczasty w formie szpuli, podłączony był szeregiem rur do wysięgnika kontrolowanego pilotem. Zaś wysięgnik był przymocowany do bagażnika samochodu, byle tylko tylny bagażnik był otwarty. Po aktywacji pilotem, seria odpowiednio przyspawanych rur rozsunie się od siebie, tym samym rozciągając drut kolczasty. Następnie drugim przyciskiem myszy z pozycji horyzontalnej, obróci się na pozycje wertykalną by można było zanurzyć w wodzie. Miała nadzieje, że drut kolczasty pochwyci ciała ryb, które kolejnym przyciskiem zwinie szpule, tym samym więżąc wszystkie ryby.
- Do Flip Flapowego mobilu! - krzyknęła wskakując za kółko i wkładając do stacyjki zapożyczone klucze. Już miała wdepnąć gaz, kiedy to napotkała pierwszą przeszkodę. -No tak - rzekła wciskając na przycisk pilocika podpiętego pod kluczyki. Musiała w końcu otworzyć drzwi garażowe...
Podleciała nad rzekę i przystąpiła do działania. Rozpostarła bezproblemowo kolczatkę i zanurzyła ją mechanicznie w wodzie, a następnie wyciągnęła z pojazdu materiały wybuchowe. -Sezon na pierzaste ryby uważam za otwarty dla Świętej! - Krzyknęła, aktywując zapłon ładunku i rzucając go daleko w wodę. Następnie biegiem uciekła za okoliczny głaz... i czekała.
W oczekiwaniu, liczyła w głowie każdą sekundę. Powinno już dojść do eksplozji, więc wychyliła się za skały. Wtedy huk przeszył jej bębenki i potężny strumień wody wytrysnął ze rwącej rzeki.
- Udało się! - krzyknęła zadowolona, ale na owacje było za wcześnie. Musiała się upewnić, że martwe ryby wypłyną na wierzch i dadzą się złapać w rozstawione zasieki. Tak też się stało, kiedy po cierpliwym oczekiwaniu seria ryb wypłynęła na wierzch, a następnie w dół rzeki zatrzymały się tam, gdzie planowała. Przycisk pilota, kolczatka się zwija i pokiereszowane, po części rozerwane ryby trafiają do kosza. Później będzie się martwiła tym, jak je oczyścić zwłaszcza, kiedy mięso i flaki wypływały z ryb. Z pewnością niektóre z wodnych żyjątek nie nada się do użytku, jeśli to zostały uszkodzone organy do wydalania odpadów.
- Co się dzieje!? Atakują te bandziory! - na sygnale przyjechał policja, kiedy sezon łowiecki Cukiereczka trwał w najlepsze. Część mieszkańców również zeszła po okolicznych hałasach. - Zwariowałaś!? - podszedł spanikowany gliniarz, chyląc się i nerwowo spoglądając na około, kiedy kolejna eksplozja rozdarła ryby w rzece.
- Co Panienka wyprawia!? Proszę natychmiast przestać! - ale nim odpowiedziała, chaos potoczył się w swoim tempie. Parę motocyklistów przyjechało grożąc bronią, a że policjant był tylko jeden... nie mógł za wiele zaradzić na tak mocną i zabójczą argumentacje. Nieznany mężczyzna w kasku szarpnął za ramię Cukiereczka po czym związał tasiemką ręce za plecami i w pośpiechu zabrał.
- Przepraszam, Panowie też na ryby!? - zdziwiła się, ale już pokrótce zniknęli z oczu mieszkańców Kukułkowa, zostawiając ich w osłupieniu. Zaś Saint Sugar miała wiele pytań, na które nie mogła póki co znaleźć odpowiedzi. Nie rozumiała, że właśnie ta grupa mężczyzn na motocyklach, właśnie ją uprowadziła.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach