Dragon Ball PBF - Another Universe ~KAI~
ZAMKNIĘTE

Join the forum, it's quick and easy

Dragon Ball PBF - Another Universe ~KAI~
ZAMKNIĘTE

Go down
Snowy
Snowy
Liczba postów : 20
Join date : 06/08/2021

Gin Empty Gin

Pon Sie 09, 2021 9:51 pm
Na ratunek! Pustynna przygoda, która nie tak miała wyglądać.

Gin Samuel-inkilainen-laboratory

Za mało narzędzi, za mało urządzeń. Czasami Gin się zastanawiał, czy dobrze wybrał. Dostał co prawda własne laboratorium, miał nawet łóżko w kącie. Przynajmniej nie musiał teraz spać u rodziny, miał swoją długo wyczekiwaną wolność. No ale jakiś haczyk musiał być, w końcu wolności od tak się nie dostaje. A no jest mały haczyk, trzeba pokazywać iż coś się potrafi. Trzeba się rozwijać, tworzyć i wspinać się po szczeblach hierarchii naukowej.
- Eh, nie stworzę niczego z powietrza.
Odparł sam do siebie, po czym wstał od biurka i ruszył ku wyjściu. Trzeba wpierw załatwić jakieś graty, a później będziemy się zastanawiać co zrobić. Gdy już młodzik docierał do drzwi, domofon który miał przy nich  zaczął świecić na czerwono. Czyżby odwiedziny?
Po wciśnięciu guziczka, z domofonu dobiegł głos nieznajomego osobnika. - Umm pan Gin?
Spytał, na co chłopak odpowiedział tak. No to nieznajomy osobnik kontynuował i przekazał wiadomość, która brzmiała następująco - Potrzebny jest ktoś, kto będzie wstanie naprawić jeden z transporterów który zepsuł się na pustyni.
No cóż, widocznie ktoś musiał polecić Gin'a. W laboratorium jest mało typowych mechaników, większość to tylko naukowcy zajmujący się nie wiadomo czym.

Gin Sheikha-alshamsi-earthterr

Nie minęło kilka dobrych minut, nim grupka ratunkowa udała się na pustynię w poszukiwaniu zepsutego transportera. Grupka składała się z dwóch żołnierzy oraz kierowcy i oczywiście młodzika, cóż niezbyt dużo. Przez kawałek drogi Gin zastanawiał się nad jednym i miał ochotę zadać jedno lub dwa pytania, jednak wycieczka była tak przyjemna że przez chwilę po prostu odpłyną myślami. Jednak kiedy wrócił i był świadom zmarnowanego czasu rozmyślaniami, postanowił to troszkę nadrobić.
- Czy transporter nie powinien mieć mechanika na pokładzie?
Spytał, sam zagłębiając swoją pamięć w regulaminy i procedury. Zawszę jest, gdy pojazd transportowy opuszcza miasto by udać się na targ po większe zakupy. Ma na swoim pokładzie mechanika w razie awarii i to nie byle kogo, tylko już bardziej doświadczonego z zawodzie. Jeden z żołnierzy od razu odpowiedział, że dostali wiadomość o tym iż podczas wypadku mechanik miał wypadek i stracił przytomność. Oczywiście tutaj już wchodzą procedury, czyli innymi słowy trzeba tam jechać.
Nie ma jednak co narzekać, co prawda trochę gorąco ale jest fajnie. Dawno nie był na pustyni, ostatnim razem z ojcem na polowaniu na imigrantów. Przednia zabawa, oczywiście sarkazm.

Gin 92054f8b123df3a3a2eee1382fa3c1c9

Po trzydziestu minutach grupka ratowników dojechała na miejsce, gdzie znajdywał się ów transporter. Nie było ani komitetu powitalnego, ani nikogo w sumie. Może czekali w środku? W sumie tam jest klimatyzacja, nie ma co się grzać na słońcu.
- Rany, ktoś jeszcze używa tych staroci?
Wypowiedział się Gin, spoglądając na wprawie że relikt przeszłości. Był to jeden z pierwszych transportowców, które były wstanie poruszać się bezproblemowo po pustyni. Teraz te nowsze potrzebują równej drogi, jakby nie patrzeć droga do targu jeszcze nie skończona. Nie dziwota, że jeszcze z tego korzystają. Podchodząc bliżej pojazdu, młodzik zaczął go przeglądać. W tym momencie dwóch żołnierzyków udało się do środka, a sam kierowca wachlował się jakimś kawałkiem okładki.
Kilka szybkich spojrzeń i już wypatrzony problem, mianowicie lewe koło wyglądało jakby dostało z pocisku.  Koło zniszczone, a sama oś która go podtrzymywała totalnie pęknięta. Nie da rady tego naprawić, nie w tym miejscu. Tutaj potrzeba unieść tego rupiecia i wymienić całą oś przednią lub zaspawać. Tylko raczej nie tym martwił się Gin, bardziej tym kto to zrobił. A skoro nie ma nikogo w okolicy, to znaczy ostatecznie że to pułapka? Prawdopodobnie, ale kto i po co?
Jeden ze strażników wyszedł na zewnątrz, informując że pojazd jest pusty. No to świetnie, teraz zamiast prostej misji ratunkowej mamy poziom wyżej.
- Towar nienaruszony, załogi nie widać. Wzywamy wsparcie?
Zaczęła się rozmowa pomiędzy dwoma żołnierzami, natomiast kierowca przyciął chyba komara. Nie minęło pięć minut, nim żołdaki postanowiły wezwać przez radio pomoc. A w tym czasie Gin kręcił się wokół pojazdu, poszukując jakiś śladów. Może coś ciekawego wpadnie w oczko, jakiś ślad stópek?

Gin Latest?cb=20130614071539

Nim chłopak trafił na cokolwiek, w oddali mógł zauważyć zbliżających się osobników. Wszyscy byli zakryci płaszczami i ciężko było stwierdzić czy to są tutejsi, choć najprawdopodobniej imigranci. Było ich pięciu, może to załoga transportera? W końcu skoro nikogo nie było, to może udali się na targ i teraz wrócili. To miałoby sens. Choć co prawda Gin postanowił udać się do wozu, żeby zająć miejsce. Bo nie ma sensu by tutaj był, skoro pojazdu nie da się naprawić. To żołnierzyki czekali, aż tajemnicza piątka przybędzie przed ich oblicza.
w końcu gdy się doczłapali, można było zauważyć po niektórych odsłoniętych miejscach iż nie była to załoga. Raczej imigranci.
- No dobra dokumenty do kontroli.
Odparł jeden żołnierz, drugi natomiast spoglądał z boku. Podstawowa procedura, każdy imigrant musi pokazać dokumenty i paszport. W końcu oni tutaj są w gościach, albo dla handlu. Mało który miał okazję znaleźć pracę w mieście.
No i nim się ktokolwiek obejrzał, dwóch zakapturzonych wyskoczyło w stronę żołnierzy. Spod płaszcza wyciągnęli dziwne pałki i porazili nimi obydwu jednocześnie. Siła tego kijka była wystarczająca, by powalić obydwu żołnierzy na ziemię. Gin oczywiście natychmiastowo zareagował i na jego plecach pojawiły się skrzydła, wzbił się ku niebu lecz po chwili coś trafiło w jedno skrzydło i runą o ziemię.
- Oh wybacz ptaszyno, jednak nie mogę pozwolić ci uciec.
Odparł nieznajomy, który był chyba najniższy z całej gromady.
- Jesteś zbyt wiele wart na rynku.
Dodał, po czym się zaśmiał. Wszyscy ściągnęli kaptury, jednak nikogo nie dało się rozpoznać bo nosili maski na twarzach. Były to maski gazowe, czy coś w tym stylu. No ale mniejsza, trafili się po prostu łowcy niewolników. Cóż, wszędzie można ich spotkać. Widać nie był to szczęśliwy dzień młodzika, ale raczej nie miał zamiaru poddawać się od tak. W końcu zostało wezwane wsparcie, tylko ile czasu im zajmie by tutaj dotarli?
- A po co komu Celestianin?
Spytał żeby jakoś odwrócić uwagę i kupić jak najwięcej czasu, po czym wstał i zaczął stawiać krok za krokiem w stronę pojazdu. Gdzie kierowca dalej spał!!
- Głupie pytanie - Służba, kochanek, prostytucja i wiele innych. Kto czego zapragnie, od tego jest rynek niewolniczy.
Tutaj Gin na chwilę stanął, przyłożył prawą rękę do bródki. Myślał i myślał, ale nie mógł znaleźć odpowiedzi w głowie.
- Czym jest prostytucja?
Zadał sobie pytanie, ponieważ nigdy nie doświadczył tego słowa. A było to spowodowane, iż na Celesti nie było takiego czegoś. Ostatecznie było nielegalne i dobrze ukryte, chociaż cholera wie może inaczej się to nazywa!?
Kurdupel z łowców i reszta jego ekipy przez chwilę w milczeniu spoglądała na Gin'a, pomiędzy nimi przetoczył się jakiś pustynny krzak.
- Serio, nie wiesz co to jest!
Spytał zdziwiony kurdupel, po czym osobnik obok od razu zrobił dziwny gest ręką. Takie wkładanie palca wskazującego w zaciśniętą dłoń.
- No wiesz, kiedy pan i pani spotykają się w jednym pomieszczeniu za pieniądze.
Dodał, a reszta przytakiwała. Coś tutaj było jednak nie tak, jedna ważna kwestia.
- I co rozmawiają tam? To jakaś terapia?
Spytał będąc bardzo dociekliwym, skoro ma poznać jakieś nowe słowo to i wypadałoby je poznać pod każdym szczegółem.
- Haha tak coś jak terapia, ale nie do końca.
Odparł jeden i wszyscy zaczęli się śmiać pod nosem. Wszyscy oprócz karła, który widać był czymś załamany.
- Nie mogę uwierzyć, że rasa która naukowo przewyższa większość galaktyki nie wie co to seks za pieniądze.
Dodał, co trafiło chłopaka prosto w czółko. A to chodziło więc o seks za pieniądze i to się w skrócie nazywa prostytucja, no to takiego słowa tutaj nie mieli. No ale oczywiście zaczerwienił się, bo temat tabu i wiadomo nie można o tym otwarcie rozmawiać.
- Coo to takie rzeczy można za pieniądze robić!?
Odpowiedział dość zawstydzony, ale przynajmniej osiągnął swój cel i dotarł w pobliże pojazdu. Tam po prostu kopnął w drzwi, by obudzić kierowcę. A sam przy okazji sięgał po krótkie ostrze, które jest dodatkiem do każdego pojazdu wojskowego.  
Kierowca się ocknął, przetarł swoje oczka i spojrzał na zamieszanie. Zauważył dwóch żołnierzy na ziemi i chłopaka, który zabierał miecz z pojazdu.  Trochę mu zajęło nim dotarło do niego, co tu się wyprawia.
- Nie płacą mi aż tyle za to.
Odpowiedział, po czym zasłonił sobie oczy czapką i kontynuował drzemkę. Gin jedynie mógł przyglądać zażenowanym wzrokiem na kierowcę i po prostu go olać, pewnie i tak by nic nie wskórał. Sam musiał stawić czoła łowcom i uratować wszystkich, jakby nie patrzeć był szkolony w sztukach walki mieczem. Tak więc nie będzie problemu pokazać trochę umiejętności.
- Widać nasz mały ptaszek chce się pobawić, Panie Towerh.

Na przeciw młodzieńca wyszedł wysoki, mierzący ponad dwa metry osobnik. Ciężko stwierdzić z jakiej rasy pochodził, ale wyglądał na dość umięśnionego. Gdy tylko zrzucił z siebie płaszcz, pokazał dość więcej. Był bardzo umięśniony, a jego szara skóra i łuski były niezbyt znane Gin'owi. Jakiś nieznany gatunek.
- Jestem dość łaskawy, więc pozwolę ci zacząć pierwszemu. Pokaż co potrafisz!
Rzucił zadowolony, natomiast sam młodzik musiał zachować spokój i się skupić. Skoro dał mu szansę, to nie miał zamiaru jej porzucać.
- Tylko później nie żałuj.
Odpowiedział spokojnym głosem, po czym wyciągnął ostrze i ruszył do przodu. Kilka kroków dzieliło go od przeciwnika, ale nie miał zamiaru podchodzić za blisko. Wystarczyło na długość ostrza.
Pierwsze cięcie było na wysokości klatki, pionowe i mocne. Chłopak poczuł jakiś opór, lecz nie zawracał sobie tym głowy. Wyprowadził kolejne cięcie, tym razem na prawy bark i następnie na lewe udo. Jednak coś było nie tak, po trzecim ataku poleciły lekkie iskry. Jednak zatrzymywać się w takim momencie? Zamachnąwszy się ostrzem, Gin skierował je ku sercu oponenta. A ten jakby niby nic, złapał za ostrze w ostatniej chwili. Młodzik był zszokowany, o co chodziło?  Jakaś magia, technika? Może umiejętność rasowa?
- Pewnie boli cię głowa od myślenia, co nie? Co jest z tym gościem nie tak, no więc pozwól że ci powiem.
Zaczął mówić, przy okazji łamiąc miecz.
- Jestem Steelianinem, nasza skóra jest twarda niczym głaz. Jednak gdy stoimy w miejscu, jest niczym stal. Rozumiesz, od samego początku nie miałeś sza....
Nim skończył mówić, nim ktokolwiek dostrzegł. Steelianin został wbity w ziemię z ogromną siłą, a obok jego stała postać którą pokrywał kurz. Gin przez chwilę zasłonił ręką twarz, by nie dostać całą masą piachu.

Gin 6cce0992105acf4ceba882a274a65f82

Gdy kurz opadł, oczom wszystkim ukazał się osobnik z opaską na oku. Miał na sobie biały mundur, czarne rękawice i nie wyglądał na zbytnio zadowolonego.
- Kolejny pta...
Nim karzeł skomentował, został pozbawiony przytomności prostym sierpowym w brzuch. Prędkość z jaką poruszał się nowoprzybyły, była olbrzymia. Nie minęła sekunda, a pozostali leżeli na ziemi. Gin mógł tylko patrzeć ze złamanym mieczem i drapać się po głowie, cóż szybko poszło pomyślał.
Żołnierz z opaską podszedł bliżej młodzika, przyjrzał mu się i lekko go stuknął w głowę.
- Gdybyś więcej ćwiczył, nie miał byś problemu z takimi płotkami.
Była to w pewnym sensie prawda, niestety Gin jest zajęty rozwojem umysłowym. Tak więc nie ma czasu na bójki i tym podobne.
- Tak wiem.... Ojcze.
Odparł, na co sam tatko lekko się uśmiechnął i pogłaskał go po głowie. Po chwili zjawiło się kilka pojazdów, z których wysiadła grupka żołnierzy.
- Tak poza tym, co ty tutaj robisz?
Spytał Gin, bardziej spodziewał się drugiej grupy żołnierzyków niż samego kapitana. Nudziło mu się, czy co?
- A słyszałem, że bierzesz udział w misji ratunkowej. No więc chciałem cię odwiedzić, a przy okazji sprawdzić czy wszystko w porządku.
No i w sumie tyle  z całej wyprawy, można powiedzieć że okazała się w połowie porażką. Załoga została znaleziona i uratowana, ranni trafili do szpitala. Kierowca dostał opierdziel od Gin'a i kilka kopniaków w tyłek. Sam młodzik wraz z ojcem wrócił do miasta, wieczorem udali się do kawiarni by to zasmakować czegoś nowego. Porozmawiali i rozstali się, każdy wrócił do swojej pracy.
@Vados
@Vados
Liczba postów : 86
Join date : 17/07/2021

Gin Empty Re: Gin

Wto Sie 17, 2021 11:19 pm
Gin Akceptacjadb
Snowy
Snowy
Liczba postów : 20
Join date : 06/08/2021

Gin Empty Re: Gin

Nie Sie 22, 2021 5:50 pm
Oczyszczenie poprzez zniszczenie - Dwa dni przed obecnymi wydarzeniami.


Ponownie wysłany na pustynie, tym razem na targ. Miał okazję trochę popatrzeć na sprzęt jaki tutaj zwożą z różnych planet, może coś ciekawego wpadnie w oczko. Choć i tak głównym celem jest sprawdzenie nowej floty imigrantów, oczywiście jego wcisnął w to ojciec. ,,Trzeba brać czynny udział w każdej akcji, to uczyni cię silniejszym. A nie tylko siedzisz w tym swoim laboratorium,, Czyli typowa gadka o jednym, jakby nie patrzeć jego wybór zawszę się ograniczał do decyzji rodziny. Choć nawet jeżeli myśli inaczej, to za każdym razem kończy gdzieś gdzie nie chce być.

Gin DjhlpEO

Codziennie tutaj przylatują różne gatunki, a ich spis oraz dane można znaleźć tylko w biurze od spraw imigracji. Tyle wiedzy i ukryte przed światem, młodzik z chęcią by poznał sporo nowych gatunków. Tak jak ostatnio, tego Metalianina, czy jak on tam miał. Dość ciekawa rasa, która jest twarda niczym skała i metal gdy stoi w miejscu. No można powiedzieć, że oponent dość groźny gdyby był silniejszy. Na szczęście tamten był dość słaby, przynajmniej dla ojca Gin'a.
Sam chłopak przyjechał tutaj z grupą wojaków, było ich łącznie sześciu wraz z kierowcą. Tak tym kierowcą, który ostatnim razem nic nie zrobił. Z resztą nie ma to znaczenia, tym razem młodzik jest przygotowany na wszystko. Wypożyczył sobie miecz, którego nie ma zamiaru zostawiać gdziekolwiek. Świat jest pełen niebezpieczeństw, zwłaszcza tutaj. Trzeba być przygotowanym na łowców, heretyków, prostytutki i tym podobne.
- Za godzinę powinien być transport, będziemy na lądowisku.
Odparł jeden żołnierz, po czym cała grupka poza kierowcą i Gin'em ruszyła na ów lokalizację. Sam chłopak miał okazję polatać po straganach i tak też zamierza zrobić, żeby nie marnować dnia oraz się nie obijać. O kierowcę nawet nie pytał, po prostu ruszył.

Gin Ko5ezvn2pqd11

Akcesoria, biżuteria, różne minerały. Mało co z technologii oraz broni, w sumie nic dziwnego panują tutaj surowe zasady dla obcych. Zakaz sprowadzania broni, ani technologii która może wyrządzić jakiekolwiek szkody. Połączyć to z imigrantami, czy bandytami pustynnymi. Masakra.
Kilka ciekawych obrazów, jakieś maski i tutejsze jedzenie. W sumie najbardziej co go ciekawiło, to tutejsze jedzenie, nigdy nie miał okazji skosztować. A sama możliwość zapoznania się z nowym smakiem, sprawiała iż chłopak był podekscytowany. Choć większość serwowała jakieś małe przekąski, to młodzik trafił na pewien nowy bar? Chociaż może to restauracja, albo knajpa. Ciężko było stwierdzić, było kilka stolików na zewnątrz jak i w środku. Zapach który stamtąd się wyłaniał był bardzo kuszący oraz niesamowity, dlatego też postanowione zostało by tam wejść.
Nad drzwiami widniał napis ,,Kebab'' to coś nowego!
Gin wparował do środka, gdzie nie spotkał nikogo. W sumie tylko dwójkę prowadzących biznes, czyżby było aż tak mało chętnych na to jedzenie?
Była to rasa humanoidalna, ciemnoskóra i nie posiadała uszu. Czapeczki na głowie przysłaniały małe zwierzęce uszy, ale jakiego zwierza? To już było zagadką
- Witam klienta, zapraszamy.
Odparł osobnik przy kasie, tym samym zapraszając do wolnego siedziska przy ladzie. Gin nie czekał, po prostu usiadł wygodnie i zaczął patrzeć na menu.
- Rzadko tutaj mamy Celestian we własnej osobie, mogę panu zaproponować tacę różności. Wiem, że wy uwielbiacie smakować nowych rzeczy, więc czemu by nie spróbować wszystkiego po trochu?
Było to przekonujące, chłopak przytaknął. Nie było się nad czym zastanawiać, można od razu spróbować wszystkiego i mieć spokój z wyborem. No więc kieszonkowe pójdzie na pożywienie, trudno. Zostanie bez grosza do końca miesiąca, ale jakoś przeżyje. W momencie gdy jedzenie było przygotowywane, kasjer podał kubek goręcej herbaty. Mówiąc iż jest to ich tradycyjna oraz na koszt firmy.
- Strasznie jestem ciekaw waszej rasy, choć wiem że nie powinienem pytać. Jednak czym dokładnie jesteście? Wyglądacie na ludzi, choć wasza cera jest strasznie jasna.
Czasami można sobie porozmawiać, a w ramach podziękowania za darmową herbatę Gin miał zamiar odpowiedzieć na kilka pytań.

Gin Shokugeki%20no%20Souma%20Ni%20no%20Sara%20-%2003%20-%20Large%2012

Gdy kucharz w tle kroił coś dziwnego, Gin postanowił odbyć rozmowę z kasjerem.
- Jesteśmy humanoidalną rasą, która w większości składa się z czystej energii życiowej. To co widzisz, to tylko powłoka chroniąca naszą formę przed totalnym rozpadem. Jest naturalna, widać tak chcieli stwórcy.
Odpowiedział, na co osobnik podrapał się po główce.  
- Skoro jesteście czystą energią życiową, to jak się rozmnażacie?
To pytanie troszkę przygniotło Gin'a, jednak nie miał zamiaru tego ukrywać. W końcu każda rasa się jakoś rozmnaża, a oni robią to w dość specyficzny sposób.
- Choć posiadamy narządy płciowe, to nie możemy rozmnażać się za ich pomocą. Robimy to w dość prosty sposób. Mężczyzna poświęca część swojej energii życiowej, by stworzyć w kobiecie nowe życie. Jest to coś na zasadzie... Magicznego dotyku?
Sam nie wiedział jak to określić, ale tak to wyglądało. Po prostu oddajesz część swego życia, by stworzyć życie. Nic trudnego.
- Rany julek, słyszałem że na jakiejś planecie była podoba sytuacja. Kobieta naglę była w ciąży i z tego chyba religię zrobili. Może to któryś z waszej rasy maczał tam palce?
Spytał unosząc i opuszczając szybko brwi, jakby coś sugerował. Niestety Gin pokręcił głową i rzekł, że nie słyszał o takim czymś. Plus Celestianie rzadko opuszczają planetę, jest to zakazane dla byle kogo. Jedynie wyprawy wojskowe i polityczne.
- Chciałbym też zapytać o twoją rasę.

Gin 6213b4b4ba4680807098775d89f81e45

- Jesteśmy przedstawicielami rasy Malachite. Można powiedzieć pół człowiek pół bestia. Jak widzisz każdy z nas posiada uszy i ogon, w sumie to tyle... A no i my się rozmnażamy w spo..
Tutaj naglę Gin przerwał ruchem ręki, nie chciał słyszeć dokładnych szczegółów. Tak więc po prostu stwierdził iż się domyśla w jaki sposób i nie musi mówić. No ale tak czy siak, rozmowa w końcu dobiegła końca gdyż taca z przeróżnościami trafiła przed oblicze młodzika. Aromat nie z tej ziemi, a smakowitych kąsków końca nie było widać. No to na co czekać, nic tylko próbować!
W zestawie było mięso różnego gatunku. Wołowina, baranina, kurczak, wieprzowina, warzywa, falafale, słodkości i przeróżne dodatki. Każdy kęs sprawiał, że Gin był w niebie. Aż chciał posiąść przepisy na te dania, lecz sam musi wpierw popracować nad swoimi gastronomicznymi umiejętnościami.
No ale wracając do celu podróży, w końcu nie przybył tutaj by jeść. Podziękował za wszystko Malachitom, następnie radosny opuścił lokal by skierować się na lądowisko. Pełny brzuch powinien niedługo przemienić pożywienie w czystą energię, a w tym czasie można delektować się spacerem.

Gin MV5BZDZmODU0ODktMzkyYi00MWU0LTk2ZTUtYzlhNzZiMzAwMjQyXkEyXkFqcGdeQXVyNzI1NzMxNzM@._V1_

Po dłuższym czasie w końcu zawitał do reszty, żołnierze już sprawdzali nowo przybyłych i kierowali ich do punktu wyrabiania dokumentów. Przepisy i przepisy, ale bez nich świat byłby w chaosie. Po chwili jeden z żołnierzyków podbiegł do Gina, z prośbą czy mógłby sprawdzić wokół statku czy przypadkiem nikt nie chce uciec w głąb pustyni. Statek był dość spory, mierzył koło stu dwudziestu metrów długości. Szerokość była koło połowy, więc łatwo było komuś się wymknąć. Nie zastanawiając się długo, skrzydła pojawiły się na plecach młodego Gina. Wzbił się w powietrze i wylądował na najwyższym punkcie statku, stamtąd będzie najlepszy widok. No i oczywiście nie minęło kilka minut, nim dostrzegł grupkę która starała się prześlizgnąć bokiem. Wręcz biegła w stronę pustej przestrzeni, żołnierzom ciężko dostrzec niektóre rzeczy zwłaszcza gdy statek jest przed nimi.
Nie chcąc robić zamieszania, chłopak po prostu poleciał w stronę uciekinierów. Nigdy nie rozumiał czemu obcy unikają kontroli i wyrobienia dokumentów, przecież to dla ich dobra. Choć drugim wyjaśnieniem, to po prostu kolejni bandyci uciekający przed prawem. Co innego może być w głowie osoby, która ucieka na pewną śmierć? W końcu pustynia to pełna pułapek piaskownica. Poza bandytami, są tam jeszcze bestie. Tak więc szanse na przeżycie byle kogo, wynoszą jakieś dziesięć procent.

Lot nie trwał długo, a sam Gin wylądował przed czwórką uciekinierów.
- Chyba zgubiliście drogę.
Odparł łagodnie, tym samym kładąc lewą rękę na rękojeści miecza. Nie chciał sięgać po przemoc, gdy nie jest to konieczne. Uciekinierami było dwóch żaboludzi? jakiś jaszczurkocoś oraz osobnik wyglądający jak jeż. Cóż ciekawa banda.
- Kuźwa gdzie oni są, mieli nas odebrać!
Zaczął jeden żabolud gadać pod nosem, choć nie wiadomo o co dokładnie chodziło. Cała zgraja była oddalona spokojnie od lądowiska jakiś kilometr lub więcej, ale nie zapowiadało się jakoś groźnie. Wtem znikąd padł strzał, który trafił bezpośrednio w plecy Gina. Przeszedł na wylot, zostawiając małą dziurkę w miejscu prawego lewego płuca. Sam młodzik po prostu padł na ziemię, a za jego plecami pojawił się zamaskowany osobnik.

Gin Boss_b10

- Wybaczcie za spóźnienie, ale mała awaria transportu
Odparł, po czym cała gromadka uradowana ruszyła w jego stronę. Zza nieznajomym stał pojazd, który był wystarczający by pomieścić kilka osób. Wszyscy już pewni siebie zaczęli pakować walizki, gdy w tym momencie młodzik powstał na nogi. Troszkę cierpiąc z powodu zadanego strzału, powoli dochodząc do siebie.
- Naniiiiiiiiiii?
Wydarł się jaszczur, a reszta po prostu odwróciła się i zdziwiona wydała jakiś zdziczały okrzyk.

Gin Fff5c1f6e8b06de37292455e35b9e736

Dzierżąc miecz w ręku, Gin wystawił dłoń na wysokość klatki piersiowej. Obrażenia które dostał były odczuwalne i nawet sporo sił już stracił, jednak rana zagoiła się i teraz pozostało tylko doprowadzić tą wycieczkę do końca.
- Przeklęci fanatycy.
Rzucił strzelec, po czym swoją chyba ręcznie robioną bronią. Zaczął strzelać w stronę Gin'a, który od razu wzleciał ku górze i zaczął krążyć wokół grupki. Nie miał zamiaru ponownie dać się trafić, już wystarczająco oberwał. Wracając jednak do walki, która raczej nie była zbytnim wyzwaniem. Najgroźniejszy był strzelec i jego strzelba. W pierwszej kolejności młodzik wystrzelił ki blasta w pojazd, by uniemożliwić ucieczkę w jakikolwiek sposób. Sama eksplozja pojazdu stworzyła sporo dymu wokół bandytów, wtem chłopak wykorzystał sytuację i zniżył swój tor lotu na wysokość metra nad ziemią. Pędząc w stronę strzelca, chciał po prostu pewnym i szybkim ruchem przeciąć jego broń w pół. Gdy tylko dym trochę opadł, Gin dostrzegł cel i zrobił to co planował. Po uszkodzeniu ów broni napastnika, ponownie wylądował przed grupką. Jednak sam bandyta nie miał zamiaru się poddawać, po prostu wyciągnął dwa spore noże i ruszył na młodzika. Okrzyk bojowy i wyskok, oponent chciał zaatakować masą by przygnieść Gina do ziemi. Jednak ten na spokojnie uniósł dłoń, po czym wystrzelił cztery ki blasty w zamaskowanego. Osobnik upadł przed nim na twarz, przy okazji gubiąc gdzieś swoje noże. Gin westchnął ze zmęczenia, po czym po prostu uniósł miecz nad swoją głowę. Ostrzem do dołu.
- Wy bandyci dopuściliście się herezji oraz złamania prawa nadanego przez rząd Celestii, dla was już nie ma ratunku.
Rzekł spokojnie, a ostrze miecza przebiło na wylot bandziora. Prosto w serce, by mieć pewność że nie przeżyje. Widać to był koniec, pozostało teraz odprowadzić imigrantów do cel i powiadomić galaktyczny patrol czy kogoś nie poszukują.
Oczywiście tak myślał, aż do momentu gdy nie został dźgnięty w plecy przez żaboluda który znalazł upuszczony nóż bandyty.

Gin R680_z10

W tym momencie gniew zaćmił jego umysł, odstąpił dwa kroki w przód i zamachnął się swym mieczem by skrócić imigranta o głowę. Pozostała trójka była przerażona i  całkowicie sparaliżowana, widać nie mieli powodów by dalej się opierać. A sam Gin, nie był w zbyt dobrym stanie. Ani psychicznym ani fizycznym.

Po parunastu minutach młodzik doleciał jakoś do lądowiska, gdzie strażnicy widać skończyli sprawdzanie pasażerów. Jednak sam widok ubrudzonego niebieską krwią Gina zaalarmowała ich do podjęcia jakiś działań, dwójka żołnierzy od razu podbiegła do młodzika by udzielić pomocy.
- Co się stało?!
Spytał jeden, a drugi natomiast dostrzegł jeszcze wbity nóż w plecy. Panika i chaos, trzeba było temu zaradzić.
- Eh bandyci, nic poważnego.
Odparł ze spokojem, choć był bardzo zmęczony i miał ochotę na sen. Żołnierze zaczęli odprowadzać Gin do najbliższego punktu medycznego, przy okazji nie zapominając o obowiązkach.
- Zgłoszono nam czterech imigrantów, nie było ich na statku. Widziałeś ich może po drodze?
Po tym pytaniu zapadła chwila ciszy, a sam młody lekko się uśmiechał. Ból był troszkę denerwujący, zwłaszcza że jeszcze miał nóż w plecach. A wystarczyłoby go wyciągnąć. Tak czy siak, Gin spojrzał na żołnierza i po prostu odpowiedział.
- Nie, nie spotkałem nikogo.
@Vados
@Vados
Liczba postów : 86
Join date : 17/07/2021

Gin Empty Re: Gin

Czw Sie 26, 2021 4:38 pm
Gin Akceptacjadb
Sponsored content

Gin Empty Re: Gin

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach