- @DaishinkanAdmin
- Liczba postów : 232
Join date : 02/07/2021
Zasady Side Story
Pon Sie 02, 2021 8:04 pm
Zasady:
- Side Story - jest to krótkie opowiadanie, mini-przygoda, w której Gracz opisuje jakąś konkretną sytuację (lub sytuacje), w jakiej znalazła się jego postać (opowieść musi się dziać w czasie teraźniejszym, czas przeszły może być użyty jedynie za zgodą H@).
- Gracz może konsultować konspekt danego Side Story z Mistrzem Gry zwłaszcza w sytuacji, gdy chce wykorzystać konkretne postaci NPC, na których użycie musi otrzymać zgodę
- Gracz w swoim Side Story kreuje poszczególne wydarzenia, poczynania postaci (swojej i ewentualnych NPC) w sposób dowolny, ale zgodny z lore (przykładowo: nie może sprawić, by Wszechmogący chciał kogoś zabić - zostanie to uznane za błąd i Side Story nie uzyska akceptacji)
- Za samo napisanie Side Story Gracz otrzymuje gwarantowane 20pkt, a także dodatkowe punkty wynikające z oceny treści (do 40pkt ogółem za pojedyncze Side Story - przysługują dwa w miesiącu).
Skala 20-40 to gwarantowane wynagrodzenie, ponieważ ładne i ciekawe opisy będą nagradzane bonusami.
Punktacja:
Gwarantowane 20pkt + Ocena
Ocena składa się na cztery kategorie:
1. Kreatywność - czy Side Story jest różnorodnie prowadzone, czy nie jest nudne, wtórne, powtarzające się, czy są jakieś nowatorskie podejścia itp.
2. Merytoryka - czy Side Story jest spójne, logiczne i realne w wykonaniu, czy nie jest absurdalne lub nieakceptowalne
3. Zaangażowanie - czy Side Story jest wyczerpujące, tzn. czy poświęcono mu wystarczająco dużo uwagi (przekłada się to na długość posta i treść przekazaną), czy Side Story zostało zrobione po łebkach, czy krok po kroku, czy ze szczegółowymi opisami, czy lanie wody itp.
4. Odbiór - subiektywna opinia na temat całości Side Story, czy się spodobał, czy był ciekawie poprowadzony, czy był adekwatny, czy był nowatorski, czy oldschoolowy.
Za każdą kategorię 0-5pkt, max 20, co daje całościowo max 40pkt za pojedyncze Side Story.
Kategorie:
Kreatywność - x/5
Merytoryka - x/5
Zaangażowanie - x/5
Odbiór - x/5
Całokształt - XX pkt
- Side Story - jest to krótkie opowiadanie, mini-przygoda, w której Gracz opisuje jakąś konkretną sytuację (lub sytuacje), w jakiej znalazła się jego postać (opowieść musi się dziać w czasie teraźniejszym, czas przeszły może być użyty jedynie za zgodą H@).
- Gracz może konsultować konspekt danego Side Story z Mistrzem Gry zwłaszcza w sytuacji, gdy chce wykorzystać konkretne postaci NPC, na których użycie musi otrzymać zgodę
- Gracz w swoim Side Story kreuje poszczególne wydarzenia, poczynania postaci (swojej i ewentualnych NPC) w sposób dowolny, ale zgodny z lore (przykładowo: nie może sprawić, by Wszechmogący chciał kogoś zabić - zostanie to uznane za błąd i Side Story nie uzyska akceptacji)
- Za samo napisanie Side Story Gracz otrzymuje gwarantowane 20pkt, a także dodatkowe punkty wynikające z oceny treści (do 40pkt ogółem za pojedyncze Side Story - przysługują dwa w miesiącu).
Skala 20-40 to gwarantowane wynagrodzenie, ponieważ ładne i ciekawe opisy będą nagradzane bonusami.
Punktacja:
Gwarantowane 20pkt + Ocena
Ocena składa się na cztery kategorie:
1. Kreatywność - czy Side Story jest różnorodnie prowadzone, czy nie jest nudne, wtórne, powtarzające się, czy są jakieś nowatorskie podejścia itp.
2. Merytoryka - czy Side Story jest spójne, logiczne i realne w wykonaniu, czy nie jest absurdalne lub nieakceptowalne
3. Zaangażowanie - czy Side Story jest wyczerpujące, tzn. czy poświęcono mu wystarczająco dużo uwagi (przekłada się to na długość posta i treść przekazaną), czy Side Story zostało zrobione po łebkach, czy krok po kroku, czy ze szczegółowymi opisami, czy lanie wody itp.
4. Odbiór - subiektywna opinia na temat całości Side Story, czy się spodobał, czy był ciekawie poprowadzony, czy był adekwatny, czy był nowatorski, czy oldschoolowy.
Za każdą kategorię 0-5pkt, max 20, co daje całościowo max 40pkt za pojedyncze Side Story.
Kategorie:
Kreatywność - x/5
Merytoryka - x/5
Zaangażowanie - x/5
Odbiór - x/5
Całokształt - XX pkt
- Przykład poprawnego Side Story:
Nauka Shunkan Idō dobiegła końca i od tamtego czasu szlifowana była przy każdej okazji. Co prawda, nie zawsze wszystko wychodziło, ale Haricotto odniósł zdecydowanie mniej obrażeń niż przy pierwszych próbach. Czas tak mijał na treningu i mijał, nieubłaganie pchając świat do przodu. Saiyanin w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że niebawem minie trzy lata, kiedy ostatni raz widział Aymi i resztę znajomych.
Na Yardrat nie było wielu rzeczy do roboty. Ciągle na pierwszym miejscu był trening i trening, ale żadnych walk, ani niczego podobnego tutaj nie sposób było znaleźć. No, może poza rzadkimi sparingami z Ranzoku. Dopiero wtedy obaj mogli przetestować swoje nowe umiejętności i nie przejmować się, że niechcący zabiją swojego sparingpartnera. Obaj byli mocni, więc nie dało się ich zabić tak łatwo.
Czas w ten sposób leciał, aż do pewnego dnia, w którym spokój planety został naruszony...
Spożywając jeden z tysiąca posiłków, Haricotto poczuł, jak pięć nieznajomych energii kieruje się w stronę Yardrat. Ich aura była dość agresywna i złowrogo nastawiona. Gdy wyjrzał przez okno, ujrzał na niebie charakterystyczne dla Saiyan statki kosmiczne. Leciały w znajomym szyku, jeden obok drugiego. Zacisnąwszy swoją dłoń w silną pięść, Haricotto zmarszczył gniewnie brwi, przeczuwając najgorsze. Czuł, że mogą być z nimi kłopoty, choć czuł wyraźnie ich energię. Nie przywykł jeszcze do tego i szczerze mówiąc nie ufał temu do końca. Tyle lat wytrwał bez tej umiejętności, więc zawierzenie jej od tak, nie przychodziło łatwo.
Ogarnąwszy się prędko, ubrał szaty i zbroję i ruszył w stronę lądowania statków kosmicznych. Lecąc przez złociste niebo, rozglądał się na boki i starał się jednocześnie wyczuwać niechcianych gości. Nie powiadomił Parapary, ale wiedział, że i on wie o przybyciu tajemniczych statków kosmicznych.
W końcu, zarówno oczy jak i zmysły wykryły trzy kapsuły, które rozbiły się bliżej od pozostałych. Haricotto zatrzymał się w powietrzu, obserwując bacznie całą sytuację. Drzwi kapsuł był już otwarte, a w środku nie było nikogo. Saiyanin wyczuwał energię, więc uniósł swoją głowę do góry. Przed nim, trochę dalej, znajdowała się wysoka skalna wieża. Na jej szczycie stali trzej wojownicy. Patrzyli z góry na lewitującego Haricotto.
Ten po środku był wysoki i potężnie zbudowany. Ubrany był w zbroję podobną do tych, które nosili Saiyanie. Była lekko zmodyfikowana, bo posiadała kolce na płytach chroniących barki. Twarz oszpecona bliznami i długi warkocz to elementy najbardziej charakterystyczne tego wojownika.
Po bokach stali dziwaczni bliźniacy, szczerząc się szeroko i złowrogo. Chichrali się i skrzeczeli, a umilkli dopiero wtedy, kiedy ten duży im to nakazał.
- Saiyanin? Tutaj? - zapytał, ale było to oczywiście pytanie retoryczne. Zmarszczył swoje brwi i wcisnął guzik na Scouterze.~~Piiik~~Piiik~~Piiik~~
Scouter ucichł. Na skroni wielkoluda pojawiła się niewielka kropla potu, która sugerowała zakłopotanie. Bliźniacy spojrzeli na rosłego kolegę, oczekując jakiejś odpowiedzi. Cisza. Długowłosy zaciskał mocno zęby, czując że przylot tutaj był jednym z większych błędów jakie popełnił w swoim życiu.
- Rasim, Lakasei... Ja się nim zajmę, a wy udacie się do miasteczka Yardratian. Pamiętajcie, by zostawić przynajmniej jedną osobę przy życiu. - powiedział na tyle głośno, że Haricotto mógł to usłyszeć. Niziołki skinęli głowami i podnieśli się do pozycji stojącej. Odbili się od powierzchni skały i ruszyli w dół.
- Robi się, Amondzie. - powiedzieli równocześnie.
- Mowy nie ma! - krzyknął Haricotto, od razu przechodząc do ataku. Jego ciało pokryło się białą aurą i od razu wystartował w kierunku Rasima i Lakaseia. Ci, nie znając energii Saiyanina, szczerzyli się, gotowi będąc do obrony. Przybrali pozycje do walki, zmieniając swój cel z miasteczka na Haricotta.
- Giń, śmieciu!
- Tak, zdychaj!
Krzyczeli jeden po drugim, ale to były ostatnie słowa przez nich wypowiedziane. Haricotto wziął zamach pięścią, uderzając jednego z nich w brzuch, a drugiemu sprzedał kopa z półobrotu. Każdy ruch Fasoli zostawiał po sobie krwistoczerwoną smugę, która stopniowo znikała. W chwili ataku, Scouter Amonda eksplodował! Moc Saiyanina wzrosła na ułamek sekundy, niszcząc detektor pomiarowy. To była technika Północnego Króla Światów, Kaioken. Użyty został na sekundę przed kontaktem fizycznym. Super Saiyanin wciąż pozostawał tajemnicą i kartą atutową, która czekała na swoją kolej. Kolej, która może nigdy nie nadejść.
Rasim i Lakasei padli nieprzytomni na glebę. Wiatr powiewał kołnierzami ich koszul, spychając na nich piach, który z upływem czasu coraz bardziej pokrywał ich ciała. Haricotto odwrócił się twarzą do Amonda.
- Zabierz ich i odejdź stąd. Nie jest jeszcze za późno. - powiedział głośno i wyraźnie, marszcząc gniewnie swoje brwi. Amond zacisnął swoją pięść, tłumiąc w sobie ciągle rosnącą frustrację.
- Jak to możliwe, że nie wiedzieliśmy o kimś takim...? - pomyślał sobie, ocierając pot z czoła.
- Wiedz, że nie jestem tu najsilniejszy. Jesteście skazani na porażkę. - powiedział Haricotto, ale wcale nie było mu do śmiechu. To nie był sparing, to nie była zabawa i mimo, że mógł zabić tamtą dwójkę, nie zrobił tego. Każde życie jest cenne. Czy Saiyanin mówił prawdę, czy nie, nie miało to znaczenia. Uważał Ranzoku za lepszego, zdolniejszego wojownika od siebie, więc mówiąc o kimś "najsilniejszym", właśnie jego miał na myśli.
- Jak... Jak śmiesz!? Jesteśmy Miażdżącym Korpusem Tullece'a!! - wykrzyczał, dając upust swojej frustracji i złości. Czerwona aura spowiła jego ciało, a skała na której stał zawaliła się.
- Kuso... - rzekł spokojnie Saiyanin, stając bokiem do przeciwnika i posyłając mu chłodne spojrzenie. Walka miała zacząć się na poważnie. Czy Haricotto wykorzysta pełną siłę, by zakończyć to niepotrzebne starcie? Czy może pobawi się chwilę, by rozruszać zastane kości? Która opcja bardziej do niego pasuje?
Wojownicy patrzyli na siebie, a chwila ta zdawała się trwać wieczność. Amond szalał, podobnie jak jego energia i aura, a Haricotto zachowywał spokój i zimną krew.
Ostatnie zimne spojrzenia, ostatnie napięcia mięśni i... Wystartowali! Chmury kurzu wystrzeliły spod nóg, a ziemia pod nimi popękała, gdy Haricotto ruszył do boju.
Trzy, dwa, jeden i trzask! Pięści zderzyły się o siebie, wywołując potężny podmuch wiatru. Hairicotto był zdeterminowany do walki i obrony planety, której mieszkańcy zwrócili mu "wolność". Amond również nie ustępował. Wyglądało na to, że walka i poziomy były w miarę wyrównane. Po tym pierwszym uderzeniu, nastąpiła wymiana ciosów. Ręce, nogi, łokcie, kolana, stopy. Wszystko się ruszało, i to w takim tempie, że zwykły człowiek nie mógłby dostrzec najmniejszego ruchu.
Amond odbił się nogami od klatki piersiowej Haricotta i zrobił kilka przewrotów w powietrzu. Gdy zatrzymał się i lewitował, wystrzelił od razu promień energii, który pomknął w stronę Saiyanina. Haricotto odrzucony odbiciem Amonda, w ostatniej chwili zapanował nad swoim lotem i wystrzelił Ki Blasta. Energie zetknęły się i eksplodowały, odrzucając jednego i drugiego wojownika do tyłu. Amond rozbił się plecami o jedną ze skał, a Haricotto z trudem, bo na kolanie, wylądował na twardej glebie.
- Ajć, poczuję to na starość. - powiedział pod nosem i podniósł się. Zawinął ponownie ogon dookoła pasa, by ciężej było za niego chwycić.
Co prawda, przyjemnie się walczyło, ale im dłużej trwała ta potyczka, tym ryzyko rosło. Haricotto stanął poważnie, napiął mięśnie i przyjął pozycję bojową.
- Chciałbym powalczyć dalej, bo dawno nie walczyłem, ale to nie jest zabawa. Dałem Ci szansę, nie skorzystałeś, więc... Przepraszam. - Haricotto jakby posmutniał, ale dosłownie na ułamek sekundy.
- Kaioken! - krzyknął głośno, a w momencie ciało jego pokryło się czerwoną, szalejącą aurą. Włosy powiewały na boki, podobnie jak nogawki i golf otulający szyję. Fasola przystawił dwa palce do swojego czoła i... Teleportował się! Przeniósł się za Amonda i jednym, potężnym, wzmacnianym energią Ki uderzeniem, zdzielił wielkoluda w kark! Jego oczy całkiem się wybieliły, ciało zrobiło się niewładne, a sam wojownik stracił przytomność. Ręka Haricotta chwyciła za kołnierz pancerza, łapiąc tym samym Amonda, by nie upadł. Już spokojnie, bez Kaiokena, odeskortował powalonego przeciwnika na ziemię. Położył go tuż obok jego kolegów, Rasima i Lakaseia. Zarzuciwszy bliźniaków na ramiona i chwyciwszy za warkocz Amonda, Haricotto przeniósł się do miasteczka Yardratian, gdzie znajdował się Parapara i sam guru Yardrat. Oczywiście, pomogła mu w tym technika Shunkan Idō.
- Ossu! - przywitał się, zrzucając "balast" z ramion na podłogę.
- Pokonałem tych gości. Trzeba ich zamknąć, czy coś, bo znów będą psocić. - oznajmij z uśmiechem na twarzy. Nie minęło dużo czasu, nim na miejscu zjawili się nowi, ciekawi jegomoście. Galaktyczny Patrol, czyli kosmiczna policja, która zajmowała się utrzymaniem pokoju i sprawiedliwości we wszechświecie. Ogólnie rzecz biorąc, wychodziło im to... kiepsko.
Tym, który przybył na miejsce, był Jaco. Niski gość, o bardzo dziwnym poczuciu humoru. Na widok Saiyanina lekko się wzdrygnął, ni to ze strachu, ni to z obrzydzenia. Bardziej z zaskoczenia, mówiąc szczerze. Saiyanin na Yardrat? Nie było to czymś normalnym.
Podziękował, związał magiczną liną złoczyńców i z pomocą Haricotto zamknął ich na swoim statku kosmicznym. Później, dołączył też Ranzoku, który pokonał dwóch innych najeźdźców. Tak oto, zakończyło się krótkie, ale jednak, oblężenie planety Yardrat!
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|